
Było jak u Hitchcocka. W moim pięcioletnim ledwie życiu wydarzyła się sprawa wielka. Napisałam chybotliwie: „Dziś z Anią i ciocią Krysią pojechałam do Ćmielowa na wakacje. W pociągu były firanki”. Na dowód pierwszego wpisu w pierwszym pamiętniku pod zdaniem historycznej wagi zamieściłam ilustrację – ciąg wagoników z oknami, a w nich narysowane pomarańczowym flamastrem firanki.
Kilka dni później złamałam rękę, spadając z roweru, co także opisałam zwięźle i zilustrowałam. Tak to się zaczęło: wakacje roku 1985 obrodziły w czereśnie i pierwsze opowieści tworzone dla samej siebie i własnej pamięci. Dziś wracam do nich jak do minimalistycznego ideału, dobrze byłoby pojmować życie jako samą esencję zdarzeń. Każdy dzień jako kosmos zasługujący na jedno, najwyżej dwa zdania. Czy nie do tego dążą najznakomitsi pisarze?
***
Pisać każdy może i jest w tym coś wspaniałego, bo pozwala samemu sobie powiedzieć „oto jestem”, a do tego jeszcze trochę ze sobą pogadać, porozmyślać, no i przy okazji przejść do historii. Zapiski w notesach, pamiętnikach czy dziennikach to zostawianie śladów na wietrznej pustyni, która każdy