![](https://przekroj.org/app/themes/przekroj/public/images/arch-right.png?id=c8439856e49efddc949ed008b8c703f4)
Polskim czytelnikom Martín Caparrós jest znany jako reporter, autor wstrząsającego i monumentalnego „Głodu”. Argentyńczyk, podróżnik i pisarz ma swoim koncie nie tylko reportaże, ale również powieści, eseje i dzienniki z podróży. Do Warszawy przyjechał w ramach Big Book Festival 2016 i przy tej okazji rozmawia z „Przekrojem” o prawdzie i nieprawdzie, o fikcji i nie-fikcji i o tym, czy to przypadkiem nie to samo.
KT: Dziś naiwnością jest mówić o prawdzie jako o jednej, niezmiennej kategorii. Nawet czytając prasę, musimy pamiętać, że mamy do czynienia z cudzą perspektywą. Czy wobec tego powinniśmy jeszcze wierzyć ludziom pióra? Czy są nam jeszcze potrzebni?
MC: Zdecydowanie tak, choćby po to, by odrzucić lub przyjąć ich wizję, pamiętając o konsekwencjach takiej decyzji. Dla mnie reportaż to wybór polityczny, dlatego bardzo ważne jest dla mnie, aby taki tekst był napisany w pierwszej osobie. Czytelnik musi zdawać sobie sprawę z tego, że za tekstem stoi autor, osoba, podmiot. Tą postawą przeciwstawiam się idei tradycyjnej prasy, która pretenduje do tego by ujawniać „prawdę” czy obiektywnie opisywać rzeczywistość.
Właśnie dlatego reportaż jest tak mnie fascynuje: ostatecznie stanowi on tylko jedną z możliwych perspektyw, z jakich można patrzeć na świat. A wybór, czy w nią wierzyć, czy nie, stoi po stronie tego, który czyta.
Każdy ma własną prawdę?
Nie lubię słowa „prawda”, nie wierzę w nią. To, co mamy, to horyzont naszych doświadczeń, naszej