Nierówności to początek buntu
i
kadr z filmu „Nowy porządek”, mat. prasowe Gutek Film
Opowieści

Nierówności to początek buntu

Artur Zaborski
Czyta się 10 minut

Jurorskie gremia doceniają go za zaangażowanie społeczne i ostre komentarze rzeczywistości. Jego filmy: Pragnienie miłości (2012), Opiekun (2015) i Córki Abril (2017) wyjeżdżały z Lazurowego Wybrzeża z nagrodami, a ostatni, obecny właśnie na ekranach kin, Nowy porządek już przyniósł mu statuetkę Srebrnego Lwa w Wenecji. W rozmowie z „Przekrojem” reżyser Michel Franco ostrzega, co może się stać, jeśli nie powstrzymamy narastających dysproporcji społecznych.

Artur Zaborski: W Nowym porządku pokazuje Pan sytuację buntu klasy wyzyskiwanej przez krezusów. Określa się Pan jako lewicowiec?

Michel Franco: Nie wierzę już w podział sceny politycznej na prawicę i lewicę. Postulaty obu stron dawno się ze sobą przemieszały, a politycy walczą przede wszystkim o siebie. Dlatego jako filmowiec nie chciałem opowiadać się po żadnej ze stron politycznej barykady, bo stwarza to zagrożenie, że film stanie się publicystyką, rozstrzygającą kto ma rację. A świat jest znacznie bardziej skomplikowany. W uporządkowaniu go na pewno nie pomoże nam przypinanie sobie nawzajem metek „lewak”, „prawak”. One zresztą już nie działają, co też pokazuję w Nowym porządku.

Naprawdę nie opowiada się Pan tym filmem po żadnej ze stron?

Nie ulega wątpliwości, że robienie filmu to akt polityczny. Ale Nowy porządek nie był w zamierzeniu ani prolewicowy, ani proprawicowy.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Krótki film o kobiecości
i
Mania Akbari w filmie "Ten" Abbasa Kiarostamiego, 2002 r.; zdjęcie: AF archive/Alamy Stock Photo
Marzenia o lepszym świecie

Krótki film o kobiecości

Artur Zaborski

Wszystkie jej filmy zostały zakazane przez cenzurę. Jak zareagowała? Kręciła kolejne. Z irańską reżyserką Manią Akbari o życiu w chorobie, wygnaniu z własnego kraju i o tym, co to znaczy być artystką w ciągle jeszcze patriarchalnym świecie, rozmawia Artur Zaborski.

Jej filmy miały światowe premiery na najważniejszych festiwalach – w Locarno, San Sebastián czy Cannes – a retrospektywy prac wizualnych pokazywano w tak prestiżowych miejscach, jak British Film Institute (BFI) czy Tate Modern. Iranka Mania Akbari w swojej często autobiograficznej sztuce podejmuje tematy mastektomii, menopauzy, ciąży. Czyli te, o których jej rodaczkom mówić nie wypada. Artystka nie zamierzała jednak milczeć, więc na cenzurę władzy nie musiała długo czekać. Po okrutnej nagonce zdecydowała się na życie na wygnaniu. Schronienie znalazła w Wielkiej Brytanii, skąd poprzez sztukę upomina się o godność irańskich kobiet.

Czytaj dalej