Niezwykle pouczająca lektura
Przemyślenia

Niezwykle pouczająca lektura

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Alexandra Blumenberg w swojej najnowsze książce dokonuje przede wszystkim niezwykle błyskotliwego spostrzeżenia: skoro od lat trzydziestych XX wieku, odkąd genialny Kurt Gödel wykazał niemożliwość zaksjomatyzowania matematyki, czyli odkąd liczba stała się czymś właściwie irracjonalnym i przyjmowanym za prawdę –jeśli można tak powiedzieć – na „piękne oczy", to powinniśmy wreszcie wyprowadzić stąd pewien oczywisty wniosek, które dotyczy każdego zachodniego naukowca (i każdego, kto posługuje się matematyką). Otóż jeśli ktoś próbuje przewidzieć jakieś zjawisko (coś irracjonalnego) za pomocą matematyki (czegoś irracjonalnego) to właściwie… wieszczy.

Nie ma więc właściwie różnicy, zdaniem austriackiej uczonej, pomiędzy nowoczesną fizyką a wróżeniem z fusów, wróżeniem ze spalonej skorupy żółwia, z rzutu kośćmi czy monetą. I w jednym i drugim przypadku metoda pełni funkcje wróżbiarskiego instrumentu, którego zasad koniec końców nie rozumiemy, ale który daje nam komfort rozumienia.

Niezwykle pouczająca lektura, która celnie punktuje bufonadę człowieka zachodu. Książka Blumenberg umożliwia wyjścia poza naszą ograniczającą arogancję, wykluczającą twórczą integrację różnych prób w celu ostatecznego zburzenia muru dzielącego nas od przyszłości.

Czytaj również:

Porządny człowiek
i
Constant Troyon, „Biegnące psy”; źródło: domena publiczna
Doznania

Porządny człowiek

Michaił Bułhakow

Kiedy ktoś karmi krwistym rostbefem, już samo to dobrze o nim świadczy. A potem jest jeszcze lepiej! Czy istnieje milszy opiekun niż ten, który bierze na smycz?

Na talerzach z czarną, szeroką obwódką, malowanych w rajskie kwiaty, leżały cieniutko pokrajane plasterki łososia i marynowane węgorze. Na grubej desce kawałek sera z łezką, a w srebrnej fasce – obłożony śniegiem – kawior. Między talerzami kilka smukłych kieliszeczków i trzy kryształowe karafki z różnokolorowymi wódkami. Wszystkie te rzeczy umieszczone były na maleńkim marmurowym stoliczku, sympatycznie połączonym z ogromnym rzeźbionym dębowym bufetem, wyrzucającym z siebie pęczki srebrzystego i szklistego światła. Pośrodku pokoju stał ciężki jak grobowiec zasłany białym obrusem stół, na nim dwa nakrycia, serwetki zwinięte na podobieństwo papieskich tiar i trzy ciemne butelki.

Czytaj dalej