Życie może być przygodą i odkrywaniem. Pod warunkiem, że odważysz się skorzystać z szansy rozwoju. Dostaje ją tylko człowiek.
Człowiek jest jedyną na Ziemi istotą obdarzoną wolnością. Pies rodzi się, żyje i umiera jako pies. Róża nie może stać się lotosem. Zwierzęta i rośliny pozbawione są wolności wyboru. Sytuacja człowieka jest inna, stąd wynikają jego godność i niepowtarzalny charakter jego życia.
Uważam, że Karol Darwin nie miał racji, umieszczając człowieka w jednym rzędzie ze zwierzętami. Zasadnicza różnica polega bowiem na tym, że wszystkie zwierzęta rozwijają się według biologicznego programu. Człowiek takiego programu nie ma. Rodzi się z czystym umysłem, który jest jak niezapisana karta – tabula rasa.
Tylko człowiek pozostaje wolny. Wolny jest jego duch. Człowiek staje przed możliwością rozwoju. Sam decyduje o tym, kim się chce stać. Życie jest więc pewnego rodzaju przygodą i odkrywaniem.
Prawda o życiu nie została ci dana. Sam ją stwarzasz. W każdym momencie stwarzasz samego siebie.
Jeżeli akceptujesz pogląd, że życiem kieruje przeznaczenie, wtedy również podejmujesz decyzję. Akceptując fatalizm, dokonujesz wyboru, stajesz się niewolnikiem. Sam wybierasz więzienie.
Ludzie obawiają się wolności, ponieważ pociąga ona za sobą ryzyko. Nie możesz przerzucić odpowiedzialności na barki innej osoby. Stajesz przed egzystencją całkowicie za siebie odpowiedzialny. Nie możesz uciec od odpowiedzialności. Pojawia się lęk. Z tego powodu ludzie przyjmują różnego typu deterministyczne postawy.
Dziwne jest to, że zarówno ludzie religijni, jak i niewierzący zgodni są co do jednego – wolność nie istnieje.
Komuniści uważają siebie za ateistów. Jednocześnie twierdzą, że człowieka determinują czynniki społeczne i ekonomiczne. Hegel podstawową siłę określającą człowieka nazywa historią, zaś ludzie religijni – Bogiem.
Bóg, historia, ekonomia, polityka, społeczeństwo – są to wszystko czynniki zewnętrzne. Wymienione poglądy zakładają, że człowiek nie jest wolny. Ja natomiast informuję was, że jesteście całkowicie i bezwarunkowo wolni. Nie unikajcie odpowiedzialności. Im szybciej zaakceptujecie fakt własnej odpowiedzialności, tym lepiej. Będziecie bowiem mogli kreować siebie.
W momencie, kiedy tworzycie siebie, pojawia się wielka radość. Gdy ukończycie dzieło tworzenia siebie, doznajecie niezwykłego zadowolenia, podobnie jak malarz, który wykonuje ostatnie pociągnięcia pędzlem i kończy obraz. Dobrze wykonana praca przynosi ogromny spokój. Człowiek czuje, że uczestniczy w komunii z Bogiem.
Dlatego też twórczość jest właściwą modlitwą. Tylko w ten sposób zbliżacie się do Boga. Tworzenie obrazu, poematu czy muzyki jest niczym w porównaniu z tworzeniem samego siebie, swojej świadomości i istoty.
Jednak ludzie obawiają się odpowiedzialności i wolności. Wolność oznacza możliwość wyboru właściwego lub niewłaściwego rozwiązania. Jeżeli miałbyś wybierać tylko prawidłowo, nie byłaby to wolność.
Przypominałoby to sytuację, gdy Ford wyprodukował swoje pierwsze samochody. Wszystkie były czarne. Ford zaprosił klientów do salonu wystawowego i powiedział: „Możecie wybrać każdy samochód, pod warunkiem że jest czarny!”.
Czy jest to jednak wolność, jeśli podporządkowujemy się zewnętrznym autorytetom? W takich przypadkach w ogóle nie mamy wolności.
Lęk pojawia się, gdyż łatwiej jest dokonywać działań niewłaściwych. Nie wymaga to z naszej strony wysiłku. Staczamy się na dół pchani siłą grawitacji.
Natomiast rozwój świadomości, dążenie do prawdy i błogości wymagają wysiłku. Im wyżej się wspinasz, tym większa jest groźba upadku, ponieważ ścieżka jest wąska, a po obu jej stronach ciągną się ciemne doliny. Jeden fałszywy krok i możesz spaść w przepaść. Wygodniej jest stąpać po równym gruncie. Wolność stawia przed tobą dwie możliwości: spadek poniżej poziomu zwierzęcego lub rozwój ponad poziom aniołów. Stanowi drabinę, której jeden kraniec dotyka piekła, drugi zaś nieba. Wybór kierunku ruchu należy do ciebie.
Zwierzęta ani więźniowie nie mają wyboru. Tylko człowiek wolny staje przed wielkim wyzwaniem. To wyzwanie, dotarcie na szczyty, podjęło niewielu – Budda, Chrystus.
Dlaczego wszyscy ludzie nie podjęli się osiągnięcia stanu błogości, który stał się udziałem Buddy, miłości, której doświadczał Chrystus, czy radości, jaką odczuwał Kryszna? Stało się to z tego prostego powodu, że wysokie aspiracje są niebezpieczne. Lepiej jest o nich nie myśleć. Sposobem na uniknięcie myślenia jest przekonanie siebie, że wolność nie istnieje, że wszystko jest zdeterminowane. Ludzie zazwyczaj przerzucają odpowiedzialność na innych. Czynią innych odpowiedzialnymi za swoje cierpienia. Przerzucasz odpowiedzialność na swoją żonę, swojego męża, swoich rodziców, swoje dzieci, na system finansowy państwa, ustrój polityczny, los, karmę czy też na Boga. Kiedy obwiniamy innych za swoje cierpienie, nie możemy niczego zmienić. Czekamy na to, że zmieni się ustrój, że powstanie społeczeństwo bezklasowe. Wtedy każdy będzie szczęśliwy. Nie możemy przecież zaznać szczęścia w społeczeństwie zdominowanym przez kapitalistów i biurokratów, w społeczeństwie, w którym nie ma wolności. Znajdujemy kolejne usprawiedliwienia. Są one nam potrzebne po to, by uniknąć rozpoznania prawdy, że to ja sam jestem za siebie całkowicie odpowiedzialny i sam siebie tworzę. Takie właśnie jest znaczenie słów zawartych w sutrze Atisy: „Cała odpowiedzialność sprowadza się do jednego. Tym jednym jesteś ty”.
Wszystko staje się jasne dopiero wtedy, kiedy zrozumiesz, że sam zasiałeś ziarna cierpienia i bólu. Dzięki zrozumieniu możesz zacząć zmieniać swoje życie, kierować je na inne tory. Skoro stworzyłeś określoną sytuację, równie dobrze możesz ją zmienić.
Czy ktoś może powstrzymać cię od tego, abyś porzucił swoje cierpienie? Jeżeli nawet znajdujesz się w więzieniu zakuty w łańcuchy, twoja dusza pozostaje wolna. Oczywiście napotykasz poważne ograniczenia, jednak nawet wtedy możesz śpiewać pieśń. Do ciebie należy wybór, czy chcesz płakać w poczuciu bezsiły, czy też śpiewać, a nawet tańczyć z łańcuchami na nogach.
Następnie sutra mówi: „Okazuj wszystkim wdzięczność”.
Atisa jest bardzo wnikliwy. Skoro tylko ty odpowiadasz za własne cierpienie, możesz być wdzięczny wszystkim istotom. Wszyscy stwarzają bowiem przestrzeń, w której możesz się zmieniać, rozwijać. Zarówno przyjaciele, jak i wrogowie, ludzie dobrzy i źli tworzą kontekst twojej przemiany. Dzięki nim możesz stać się buddą. Bądź wdzięczny wszystkim ludziom – tym, którzy pomagali, tym, którzy stwarzali przeszkody, jak również osobom wobec ciebie obojętnym.
Czym jest postawa bezpragnieniowa? Czy oznacza ona całkowity brak pragnień, czy też wolny wybór?
Zupełny brak pragnień mógłby uczynić cię martwym. Możesz odcinać kolejne pragnienia. Im więcej ich odetniesz, tym bardziej ubogie będzie twoje życie. Kiedy wszystkie pragnienia zostają usunięte, następuje duchowe samobójstwo.
Chcę podkreślić, że pragnienie nie może przekształcić się w obsesję. Rozważmy konkretny przykład. Widzisz nowy, piękny dom. Pojawia się w tobie pragnienie, by mieć taki sam. Jeżeli możesz uwolnić się od tego pragnienia, oznacza to zdolność utrzymania postawy bezpragnieniowej. Jeżeli natomiast ciągle marzysz o tym domu, jeżeli uparcie powraca jego wizja, popadasz w niezdrowy stan. Oznacza to, że pragnienia zaczynają panować nad tobą, że stajesz się ich ofiarą. Będziesz bardzo cierpiał, ponieważ wokół ciebie pojawia się wiele przedmiotów i sytuacji wywołujących pragnienia. Twoje pragnienia będą cię szarpać w różne strony. Ktoś zostaje znanym pisarzem… ty również chcesz nim być. Ktoś staje się bogaty… ty również pragniesz bogactwa. Ktoś zostaje premierem… ty również chcesz nim zostać. Na każdym kroku napotykasz pragnienia. Może to prowadzić do szaleństwa. Pragnienia bowiem dzielą twoją istotę na fragmenty.
Pragnienia bywają sprzeczne ze sobą. Na przykład ktoś pragnie być bogaty, a jednocześnie zostać poetą. Poeta jest wrażliwy na piękno. Nie zechce wykorzystywać innych ludzi, by gromadzić pieniądze.
Ktoś inny pragnie być politykiem, a jednocześnie zajmować się medytacją. Nie jest to możliwe, ponieważ polityk nie może być człowiekiem prawdziwie religijnym. Prawdziwie religijna postawa wymaga wyzbycia się ambicji. Polityka zaś jest dziedziną, w której dominują ambicje.
Człowiek religijny jest szczęśliwy taki, jaki jest. Polityk natomiast czuje się szczęśliwy, gdy dotrze na szczyty władzy. Polityk cierpi z powodu kompleksu niższości. Człowiek religijny nie ma kompleksów. Politycy udają, że są religijni, ponieważ to popłaca. Stają się hipokrytami.
Nie twierdzę, że osoby religijne nie są politykami. Większość z nich również uprawia swego rodzaju politykę. Istnieje hierarchia duchowna, a kapłani aspirują do określonych godności. Podobnie grzesznik, który chce zostać świętym, czyni różnorodne zabiegi, by przekonać własne ego o świętości. Z tej pozycji łatwo mu potępiać innych ludzi, wskazywać tych, którzy są jego zdaniem skazani na zatracenie. Lituje się nad nimi, jest bowiem przekonany, że trafią do piekła.
Prawdziwie religijny człowiek nie kieruje się pobudkami ego. Nie próbuje być pokorny, bo pokora może stanowić kolejne przebranie ego.
Istnieją dwie skrajne postawy. Pierwsza z nich to bezpragnieniowość. Przyjmując tę postawę, rezygnujesz z życia. Stajesz się podobny do dżinijskiego mnicha – pustą skorupą odciętą od świata, od radości i rozwoju. Druga skrajna postawa to podążanie za pragnieniami. Jej konsekwencją bywa rozerwanie przez przeciwstawne siły.
Właściwą postawą jest zachowanie odpowiedniego dystansu wobec pragnień. Wtedy możesz wybierać, czy chcesz czegoś, czy nie chcesz. Wtedy też będzie w tobie obecny pierwiastek twórczy. Będziesz doświadczał radości, którą niosą ze sobą pragnienia, oraz ciszy i spokoju, które zapewnia postawa wolna od pragnień.
W jaki sposób mogę rozpoznać różnicę między oświeconą miłością do samego siebie a egocentryzmem?
Różnica jest subtelna, lecz bardzo jasna. Egocentryzm powoduje pojawienie się coraz większego cierpienia. Cierpienie zaś dowodzi istnienia choroby. Egocentryzm jest chorobą – rakiem duszy. Wywołuje coraz większe napięcie, nie pozwala się odprężyć. Prowadzi do choroby psychicznej. Miłość do siebie jest przeciwieństwem egocentryzmu. Pozwala głęboko się odprężyć.
Natomiast kochanie kogoś może wywoływać pewne napięcie, bo w relacjach nie zawsze udaje się osiągnąć harmonię. Drugi człowiek to odmienny świat. Stąd możliwość zderzenia, subtelnej walki. Natomiast miłość do samego siebie nie powoduje konfliktu, trwa w ciszy i jest niezwykłą rozkoszą. Jesteś sam. Nikt ci nie przeszkadza. Nikt ci nie jest potrzebny.
Uważam, że osoba zdolna do głębokiego kochania samej siebie staje się zdolna do kochania innych. Skoro nie potrafisz kochać siebie, jak możesz kochać innych?
Ludzie próbują kochać innych, nie uświadamiając sobie, że nie kochają siebie. Nie możesz dzielić się tym, czego nie masz. Możesz dawać innym jedynie to, co znajdujesz w sobie.
„Ja” pojawia się w relacji do „ty” i w relacji do „to”. Zbadajmy najpierw relację „ja–to”: ja–mój dom, ja–mój samochód, ja–moje pieniądze. W tej relacji „ja” ulega uprzedmiotowieniu. Stajesz się przedmiotem między innymi przedmiotami, częścią domu, umeblowania, pieniędzy.
Czy zauważyliście, że człowiek, który pożąda pieniędzy, upodabnia się do nich? Zatraca duchowość. Sam siebie redukuje do poziomu rzeczy.
Nigdy nie angażuj się w miłość wobec niewłaściwego obiektu. Kochaj to, co pozwala ci wzrastać. Cały sens religii zawiera się w zachęcaniu cię do tego, byś kochał Boga, który wykracza ponad ciebie.
Jeden rodzaj „ja” przejawia się w relacji „ja–to”, drugi zaś w relacji „ja–ty”. Kiedy kochasz drugą osobę, rozwija się relacja osobowa „ja–ty”.
Miłość do samego siebie wykracza poza wymienione uwarunkowania. Znika w niej „ja”. „Ja” może bowiem istnieć jedynie jako figura, pojawiająca się na tle pola stworzonego przez „to” lub „ty”. Kiedy znika pole, znika także „ja”. Kiedy przebywasz samotnie, nie ma „ja”. Istnieje jedynie obecność.
Zwykle mówimy: „Ja jestem”. Jednak w stanie głębokiej miłości do samego siebie „ja” znika. Pozostaje czysta obecność. Doświadczasz wówczas szczególnej błogości, radości. Natomiast jeśli narasta cierpienie, oznacza to, że podążasz ścieżką egocentryzmu. Podążanie ścieżką miłości do samego siebie zapewnia ciszę, szczęście i pokój.
Kiedy znika ego, pozwalasz innym ludziom, by byli sobą, dajesz im całkowitą wolność. Miłość daje całkowitą wolność, miłość jest wolnością.
Twarz mułły Nasreddina rozjaśniła się, kiedy rozpoznał mężczyznę idącego przed nim po schodach. Klepnął go tak mocno po plecach, że tamten omal nie upadł:
– Goldberg – wykrzyknął mułła – ledwo cię rozpoznałem! Od naszego ostatniego spotkania przybyło ci kilka kilogramów, twój nos zmienił kształt i urosłeś z pół metra.
Mężczyzna ze złością spojrzał na mułłę.
– Przepraszam bardzo – odezwał się chłodno – nie nazywam się Goldberg.
– Ach tak – rzekł mułła – zmieniłeś więc nawet nazwisko?
Ego jest bardzo przebiegłe. Jeśli nie zachowasz dostatecznej czujności, może się ukryć pod postacią miłości do samego siebie. Zachowaj ostrożność na ścieżce rozwoju. Twoja prawdziwa jaźń jest transcendentna. Przekracza wszelkie nazwy i podziały. Jest pierwotną jednością. Z tego względu mówimy, że uczestniczymy w bycie innych istot. Prawdziwą rzeczywistością jest Bóg. My natomiast jesteśmy jak góry lodowe, które dryfują po oceanie. Wydaje się, że są od siebie oddzielone. Kiedy topnieją, łączą się z wodami oceanu. Taką lodową górą jest ego. Rozpuść je w głębokiej miłości, a wtedy staniesz się częścią oceanu.
Sędzia wyglądał bardzo surowo.
– Mułło, twoja żona powiedziała, że uderzyłeś ją w głowę kijem i zrzuciłeś ze schodów. Czy tak było?
Nasreddin potarł ręką nos i zastanawiał się. W końcu powiedział:
– Wysoki sądzie, wydaje mi się, że istnieją trzy wersje tego zdarzenia: wersja mojej żony, moja wersja oraz prawdziwa wersja.
Prawda nie należy ani do mnie, ani do ciebie. „Ja” i „ty” możemy jedynie ograniczać nieskończony charakter prawdy. „Ja” i „ty” to tylko nazwy i etykiety, którymi posługujemy się w życiu codziennym. W rzeczywistości istnieje tylko nieograniczona energia, z której się wyłaniamy i do której powracamy.
Tłumaczył Paweł Karpowicz
Tekst pochodzi z książki Osho Księga ego. Wolność od iluzji (Czarna Owca, 2019).