O zwierzątkach
Doznania

O zwierzątkach

Paulina Małochleb
Czyta się 3 minuty

Zwierzęta jako symbole postaw to chwyt literacki stary jak świat. Były bajki Ezopa i bajki Krasickiego, w których zwierzęta oznaczały w gruncie rzeczy ludzi, to znaczy reprezentowały pewną ich jedną, wybraną cechę, a zatem w jakiś sposób reprezentowały ludzi uproszczonych, bo mówiących więcej i jaśniej. Były też zwierzęta u braci Grimm – choć uważni czytelnicy Ericha Fromma i Brunona Bettelheima wiedzą, że wilk prześladujący Czerwonego Kapturka wcale nie jest wilkiem, a męskim apetytem seksualnym. U Brzechwy dzik jest dziki, a struś jest mazgajem (bo chowa głowę w piachu). Niezwykle popularna dzisiaj Kicia Kocia także ma wszystkie cechy i odruchy ludzkie, nie zwierzęce.

We współczesnej literaturze – tej świadomej kryzysu klimatycznego – dokonuje się jednak ciekawe przekształcenie. Zwierzęta przestają służyć jako nosiciele ludzkich cech, a stają się po prostu zwierzętami, nawet kiedy myślą i mają zdolność mówienia. Wydaje mi się, że ta zmiana jest istotna, ponieważ pokazuje, że przestajemy traktować zwierzęta jako byty podrzędne wobec człowieka, żyjące tylko po to, by odgrywać wobec niego jakieś role. Inna sprawa, że kolejne książki o zwierzętach i o bogactwie fauny świata utrzymują dzieci w mylnym przekonaniu, że zwierząt na świecie jest dużo, że narodziły się w przestrzeni bogactwa i zróżnicowania. Tymczasem nie ma dobrego momentu, by uświadomić najmłodszym, że 96% zwierząt na świecie to zwierzęta hodowlane, a tylko 4% stanowią te dzikie. I że za to wszystko odpowiada człowiek.

Dwie książki, które wybrałam do tego odcinka, nie mają charakteru ekologicznego, ale przyznają zwierzętom wyższą rolę niż tradycyjna literatura dziecięca:


Colas Gutman,
Zapchlony Kundel, tłum. Paweł Łapiński,
ilustracje Marc Boutavant, Wytwórnia 2020

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Główny bohater tej dowcipnej i gorzkiej zarazem historii to Zapchlony Kundel – pies głupi, brzydki i brudny, konsekwentnie niebudzący niczyjej właściwie sympatii. Ma mnóstwo pcheł, latają nad nim muchy, zapomina, w jakim celu biegnie przez miasto (a ma do wykonania misję specjalną).

Odrzucają go kolejni ludzie, odrzucają go zwierzęta – najpierw chcą go przerobić na mięso, potem wypchać w muzeum zwierząt osobliwych, w końcu, z powodu smrodu, zrobić z niego specjalną odmianę perfum. Ale Zapchlony Kundel na wszystko się zgadza, znikąd nie ucieka, licząc tylko na dobre serce i pełną miskę.

Gutman idzie tutaj pod prąd różnych konwencji literatury dziecięcej, bo pokazuje nam postać, która nie ewoluuje, nie poznaje przyjaciół i nie odnajduje domu – Zapchlony Kundel wykonał dobry uczynek, ale nie zostanie za to wynagrodzony miejscem u boku wdzięcznego i kochającego człowieka. Pojawia się mała dziewczynka, która, jak wiadomo, powinna przynieść mu pomoc, ale dziewczynka współpracuje z szajką przestępców i podaje zwierzętom usypiające chrupki. Mamy więc tu i drwinę, i przewrotność, a przede wszystkim wielkie oskarżenie człowieka, bo ten odrzuca za każdym razem psie serce gotowe okazać miłość.


Grażyna Lutosławska, ilustracje Robert Romanowicz,  
Pepe i Melek na tropie,
Warstwy, 2019

U Lutosławskiej sytuacja trochę bardziej się komplikuje, bo zwierzęta mają cechy ludzi, a także ich tryb życia, marzenia, pragnienia, oczekiwania. Wróbelek Melek (nazwany oczywiście na cześć Elemelka) nie chce tkwić na gałęzi, na której usadziła go rodzina jako młodszego syna. Patyczak Pepe musi odnaleźć swoje odbicie, które zniknęło, gdy odeszła od niego żona. Ruszają zatem wspólnie w podróż ku poznaniu, obaj – zarówno młody wróbelek, jak i cyniczny, do przesady skąpy patyczak – muszą wiele nauczyć się o sobie i o świecie. Choć na ich drodze autorka stawia różne zwierzęta, niektóre groźne jak niedźwiedź, niektóre drobne jak mól, to jednak najbardziej przerażający ostatecznie okazuje się człowiek i to, że udaje im się go przepłoszyć, jest największym sukcesem zwierząt.

Wydana w ubiegłym roku przez Warstwy książka wyróżnia się jeszcze nieprawdopodobną szatą graficzną – olbrzymia, w formacie A3, z pięknymi, precyzyjnymi ilustracjami Romanowicza, który nie tylko musiał narysować działającego patyczaka, ale też ćmy, motyle, mole, węże, gąsienice i turkucia podjadka.

Czytaj również:

Wielcy mali
Opowieści

Wielcy mali

Agata Kasprolewicz

Nie trzeba mieć dowodu osobistego i prawa wyborczego, żeby umieć kochać całym sercem. Na kolejnych stronach historie dziecięcych bohaterów opisała (z wielkim sercem) Agata Kasprolewicz, a narysował ich (z czułością) Igor Kubik.

Czytaj dalej