Tym razem o opowieść na temat ulubionego dzieła redakcja „Przekroju” poprosiła swoją ukochaną artystkę, która już jakiś czas nie żyje – Virginię Woolf. W spirytystycznym kontakcie z pisarką pomógł autor Nowych wierszy sławnych poetów.
Virginia Woolf żyła między malarzami i malarkami – w zasadzie niemal dosłownie, zważywszy na to, jak dużo czasu spędzała w Charleston u swojej siostry, malarki Vanessy Bell, i szwagra, teoretyka malarstwa Clive’a Bella, gdzie często (lub nieustannie) bywali też malarz Duncan Grant, malarka Dora Carrington oraz krytyk i malarz Roger Fry. Sama Woolf pisała eseje o malarstwie (choć dużo rzadziej niż o literaturze). Kiedy przyjeżdżała w odwiedziny do Charleston, mogła tam wielokrotnie obserwować, jak ktoś pracuje nad obrazem lub rzeźbą. Miała więc z pewnością mnóstwo ulubionych dzieł sztuki, które istnieją, ale ja chciałem napisać o tym z jej ulubionych obrazów, który nie istnieje. A raczej: istnieje tylko w powieści Do latarni morskiej.
Utwór opisuje rodzinę Ramsayów i ich przyjaciół, którzy spędzają wakacje na wyspie Skye. Jedna z bohaterek, Lily Briscoe, maluje obraz. Nie jest uznaną artystką, wszyscy postrzegają ją jako amatorkę,