Biografia Sendlerowa. W ukryciu została opowiedziana mocno i czule zarazem. Autorka jest świadoma odpowiedzialności, która na niej spoczywa, a jej narrację cechuje uwaga, dyscyplina. Powstała książka przesycona reporterskim pragnieniem i dociekaniem, ale również szacunkiem wobec człowieka, umiejętnością powstrzymania się przed naruszeniem, czy choćby samym jego prawdopodobieństwem.
Czytając opowieść o Sendlerowej i jej współpracownikach, o getcie, o wydawanych na śmierć dzieciach, o okrucieństwie i pogardzie, pozostajemy w pewnym uścisku doświadczonej autorki, która wie, jak przeprowadzić przez piekło z otwartymi oczami, bez paniki, z umysłem wciąż trzeźwym, zdolnym do przyjmowania kolejnych trudnych prawd. Bikont nie odpuszcza, pilnuje wszystkich nitek opowieści. Nie stosuje też – ani wobec postaci historycznych, ani wobec czytających dziś – żadnej taryfy ulgowej. Nie rezygnuje jednak z wyrozumiałości, umiaru.
To spokój autorki i zachowana we wszystkich etapach biografii równowaga pozwalają przeżywać tę lekturę bez nadmiaru. Bikont nie pozostawia miejsca ani dla szoku, ani dla szlochu, w jakimś sensie każe nam patrzeć i dostrzegać, jak było, jacy byliśmy wobec siebie my – Polacy i Żydzi – co rzeczywiście miało miejsce, a co nałożyło się na fakty niczym mgiełka zmyśleń, polerowanych wspomnień. To ważne, że nie jest to księga rozliczeń, a dotarcie do motywacji czy intencji bohaterów służy wiedzy, nie ocenom.
Anna Bikont daje nam Sendlerową niepełną tylko o tyle, że naszkicowaną z niewielu, pracowicie odnalezionych przyczułków pewności w jej biografii, oraz znacznie liczniejszych elementów niejasnych, na przykład sprzecznych relacji, zmieniających się na przestrzeni lat lub istniejących w różnych wersjach.
Pamięć jest drugą bohaterką książki, równoważną wobec Sendlerowej. Okazuje się niedoskonałym, wyszczerbionym kluczem do zdarzeń minionych, a także wiedzy o nas teraz. Wojna skończyła się w 1945 roku, relacje polsko-żydowskie trwają, zdławione, wciąż nieuwolnione do przestrzeni szczerości i rozumienia.
Pamięć stanowi tu także wytrych otwierający drzwi do prawd wcześniej nienazwanych, niedostatecznie opisanych. Głęboko poruszające są cierpienia zachowane w umysłach dzieci, takich jak Michał Głowiński, idących przez życie w niesłabnącym lęku i cieniu. Ich pamięć jest – po długim milczeniu, przemilczaniu, ukrywaniu – wehikułem najlepiej przenoszącym dziś do faktów, także tych psychoemocjonalnych, z czasu Zagłady. Bikont zwraca uwagę, że skrywanie czy opowiadanie różnych odmian tej samej historii było wśród Żydów (i nie tylko) zachowanym z okupacji odruchem, początkowo warunkiem przetrwania, później zaś – niemożliwym do „wyłączenia“ mechanizmem izolacji, próbą odcięcia. Niestety, utwierdzało to opowiadających w samotności, niesłabnącym strachu.
Pamięć i niepamięć bohaterów są także dla autorki wyzwaniem. Bikont cierpliwie tropi niespójne opowieści, jakie tworzyła o sobie Sendlerowa w różnych okresach życia, wobec różnych odbiorców i okoliczności. Autorka odnajduje relacje świadków, zestawia je, waży autentyczność. Nieraz potrzebuje interweniować – poddaje zeznania w wątpliwość, dodaje margines niejasności czy wręcz bezsilności wobec niewiadomych, straconych szans na wyjaśnienie.
Tak prowadzona biografia Ireny Sendler to przeciwieństwo statycznego, ustalonego portretu. Idąc przez kolejne rozdziały jest się z autorką na wyprawie poszukiwawczej, zakończonej literackim sukcesem i pobudzającej dalszą ciekawość. Potrzebujemy więcej, więcej tak świetnie, uczciwie „odzyskiwanej“ historii.