Zmieniała mnie na każdym etapie życia w istotę lepszą, bardziej świadomą. Wkraczała zawsze, gdy świat trzeszczał i załamywał się pod naporem problemów. Patronka niepewnych, ale otwartych, królowa mądrych, choć wątpiących. Literatura.
Pewnie jeszcze nie potrafiłam sama czytać, kiedy usłyszałam od matki mojej matki historię o mitycznym grajku Orfeuszu, który swoim muzykowaniem i poezją czynił wielkie rzeczy. Przywołując ten mit, babka Olga kładła szczególny nacisk na terapeutyczną moc Orfeusza – jego muzyka wraz z poetyckim śpiewem zdolna była uspokajać rozgniewanych ludzi, przekupywać strażników niedostępnych dla nikogo królestw (jak zaświaty – w podziemiach Hadesu), wyciszać rozszalałe oceany. Sprawiała, że śpiewakowi kłaniały się drzewa, kruszały przed nim głazy, a drapieżne zwierzęta stawały się nagle przyjazne.
Nie wiem, gdzie moja babka usłyszała albo przeczytała o tym niezwykłym dziecku bogów – najpewniej w szkole, bo słynnej książki Parandowskiego o mitach na pewno nie mieliśmy na półce. Poza tym nie była ona czytelnikiem pilnym. A może tylko nie miała czasu przy gromadce dzieci (a później wnuków) i wiecznie zabrudzonym przez dziadka – miłośnika zwierząt wielu gatunków – domu. Najczęściej kradła więc chwilę na lekturę, gdy wpadła jej w ręce jakaś gazeta albo broszurka. Lubiła także łowić opowieści. W sklepowych kolejkach, w autobusie – wszędzie, gdzie tylko się znalazła, nadstawiała uszu. Wieczorne opowieści dla wnuków splatała z tego, co w ciągu dnia