Debiutanckie Obiecanki Agnieszki Świętek to zaskakująco dojrzały i boleśnie prawdziwy komiks o rozwodzie rodziców i alienacji nastolatki. Samotna kobieta i dwie córki. Starsza jest już nastolatką, która rozumie, co się stało, młodsza to jeszcze berbeć. Ich matka nie potrafi pozbierać się emocjonalnie i psychicznie. Ma depresję, która uniemożliwia jej nie tylko normalną pracę, lecz także opiekę nad dziećmi. Starsza córka bierze na siebie ciężar codzienności, bawi się z siostrzyczką, daje jej jeść. Również ona musi jednak każdego dnia zbierać swoje potłuczone życie. Nastolatce nie tylko brakuje ojca, ma także problemy w szkole, nie odnajduje się w grupie rówieśniczej. Lekiem na całe zło wydaje się spotkanie z tym, który odszedł, ale obiecał, że przyjdzie w odwiedziny…
Obiecanki to kilka zapętlonych jak węzeł gordyjski problemów, które sprawiają, że postacie i ich świat są sugestywne oraz rzeczywiste. Sytuacja graniczna, jaką jest rozstanie rodziców, prowadzi do atrofii więzi rodzinnych i dysfunkcji na poziomie emocji. Rozpad związku to rozpad rodziny, czyli mikroświata. Nie tylko dzieci mogą nie mieć innego świata. Reakcje są zindywidualizowane, u dziecka pojawia się poczucie winy, u rodzica – apatia i depresja. Jest również wielka nieobecność i jeszcze większa obietnica. Pierwsza – boleśnie destruktywna, druga ucieleśnia dziecięce marzenia o lepszym jutrze.
Fabuła komiksu Świętek wykorzystuje wręcz stereotypowy model opuszczonej przez ojca rodziny. Paradoksalnie to duży plus, bo dodaje opowieści i dosłowności, i weryzmu. W komiksie nie chodzi też o fabułę jako taką, ale o sposób jej poprowadzenia i przedstawienia. A to wychodzi autorce kapitalnie. Świętek czuje język komiksu, w jej albumie nie ma nadmiaru słów, a artystka potrafi samym obrazem powiedzieć więcej, głośniej i mocniej. Postacie są prawdziwe, niemalże czuć ich radość i cierpienie.
Na potrzeby Obiecanek Świętek posłużyła się animizacją bohaterów. Postacie są humanoidami ze zwierzęcymi głowami i ogonami. Graficznie szala przechyla się w stronę animizacji, ale charakterologicznie i behawioralnie postacie są w stu procentach ludzkie. Ten dychotomiczny zabieg ma wiele funkcji. Pozwala na pozwala na nadanie problemom waloru uniwersalnego, ponadjednostkowego i ucieczkę od dosłowności. Dzięki temu fabuła nie popada w banał, a zwierzęcy bohaterowie przywołują automatycznie bajkowe konotacje, które każą wyczekiwać słońca, a nie deszczowej chmury pod koniec opowieści.