Przemyślenia

Opowieść heroiczna

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 3 minuty

Opowieść heroiczną pisze wspólnota, a nie jednostka.

Opowieść heroiczna głosi czyny bohaterskie.

Występują w niej ludzie o żelaznych charakterach, jasnych celach, niełamliwych kręgosłupach moralnych. Figury pomnikowe. Bezwzględnie oddane wartościom, wielkim symbolom, wspólnotowym legendom i celom. Naczynia, do których wlewa się duch wspólnoty, i którymi duch wspólnoty porusza. Posłańcy ogółu rezygnujący z indywidualności na rzecz wartości zbiorowych.

***

Potężna skala domaga się równoważnych wyzwań. Takie postaci staczają walkę o zwycięstwo dobra nad złem. Działają w warunkach wyższej konieczności.

W czasach ostatecznych.

Od nich zależy życie innych, także tych, którzy przyjdą w kolejnych pokoleniach.

***

Wspólnota musi w określony sposób tworzyć własną historię.

Do historii pasują wyłącznie odpowiednio oszlifowane posągi. Indywidualne losy, osobista biografia, własne marzenia, potrzeby, cierpienia, nadzieje, lęki, blokady, upadki, rozdarcia, niepewności, ograniczenia i uwikłania – wszystko to musi zostać starannie spiłowane. Tak, żeby powierzchnia była lśniąca i gładka.

***

Dlatego właśnie, w odróżnieniu od zwykłych śmiertelników, takie postacie nie czują rozpaczy. Nie mają wątpliwości. Nie cierpią na depresję. Nie mają lęków. Ich losy nie są skomplikowane i powikłane. Nie występują u nich cechy i zjawiska charakterystyczne dla nie-bohaterów.

Dlatego zawsze robią dokładnie to, co chcą zrobić. Nie ulegają iluzjom ani fantazmatom. Nic nigdy nie racjonalizują. Nie wyprowadzają się same w pole, bo ich intencje – w odróżnieniu od intencji zwykłych śmiertelników – są dla nich zawsze przejrzyste i bezpośrednio dostępne.

Nic nie mąci ich klarownego osądu sprawy. Nigdy nie czują się zagubione. Nie podlegają wpływom zewnętrznym. Na ich perfekcyjnie racjonalny ogląd rzeczywistości nie oddziałują żadne czynniki zakłócające. Żadne cudze emocje. Żadne przez innych podsycane konflikty czy wyobrażenia.

***

Takie postacie nie mają osobistej biografii. A jeśli ją mają – z chwilą dokonania Czynu, ulega ona całkowitej anihilacji. Nic, co wydarzyło się w ich życiu wcześniej, nie może mieć nań wpływu. Ich działanie wynika wyłącznie z bezinteresownej troski o wspólnotę. Z niczego więcej nie może wynikać. Pod żadnym pozorem.

Takie postaci mają tylko jedno życie. Bohaterskie. W odróżnieniu od zwykłych śmiertelników, którzy wiodą często kilka żywotów równoległych. W jednym radzą sobie świetnie, w innym fatalnie, w jeszcze innym raz tak, raz tak.

Takim postaciom jest to gruntownie obce.

Obce są im także stany bezradności, beznadziei, dojmującej rozpaczy, braku perspektyw, bezwładu, lęku o przyszłość. Nigdy nie miewają też poczucia, że przyszłości nie będzie.

Albo że życie stało się już nie do wytrzymania.

***

U takich postaci wszystko jest bezpośrednio dostępne, widzialne, dosłowne i jednoznaczne.

Dlatego wszelkie sugestie, że być może nieobce są im także te wspomniane wyżej cechy zwykłych śmiertelników, należy bezwzględnie i zdecydowanie potępiać.

Opowieść heroiczna rządzi się wszak swoimi prawami. Występują w niej ludzie o żelaznych charakterach, jasnych celach, niełamliwych kręgosłupach moralnych.

A nie zwykli śmiertelnicy.

           

Czytaj również:

Przemyślenia

Samotność na płaskiej ziemi

Tomasz Stawiszyński

W 1956 roku pewien całkiem nieźle prosperujący twórca zewnętrznych reklam, zamieszkały w Dover w południowo-wschodniej Anglii, postanowił wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce i sformalizować działalność, którą do tej pory zajmował się wyłącznie hobbystycznie. Sprawa, której miał zamiar poświęcić resztę życia, interesowała go od dawna. Lektury, przemyślenia, gorące dyskusje z bliskimi i znajomymi – to wszystko przestało mu już w pewnym momencie wystarczać. Poczuł, że czas wypłynąć na szersze wody. Dotrzeć do większej liczby zainteresowanych. Obwieścić wreszcie światu starannie ukrywaną prawdę. Dlatego właśnie skompletował odpowiednie dokumenty, a następnie udał się do urzędu w celu oficjalnej rejestracji Stowarzyszenia Płaskiej Ziemi.

Jak sama nazwa wskazuje, głównym celem Stowarzyszenia było propagowanie przekonania, że błękitna planeta ma tak naprawdę kształt płaskiego dysku otoczonego specyficzną dekoracją, którą znamy jako niebo, słońce i gwiazdy. Jego założyciel, Samuel Shenton, dzielnie walczył z krągłymi miazmatami heliocentryzmu aż do śmierci, w roku 1971. Pozostało po nim archiwum w postaci kilkudziesięciu numerów wydawanego przezeń pisma oraz setek skrupulatnie ilustrowanych artykułów zawierających szczegółowe wykresy i obliczenia matematyczne. Ponieważ był filarem całego przedsięwzięcia, po jego śmierci Stowarzyszenie przeszło na ponad trzydzieści lat w stan uśpienia.

Czytaj dalej