Niezwykła opowieść rosyjskiego pielgrzyma o niebezpiecznym spotkaniu z wilkiem, nocnych widziadłach i potędze modlitwy wewnętrznej. Czyli iście münchhausenowska przygoda na duchowej drodze bohatera jednej z najniezwyklejszych książek w dziejach literatury rosyjskiej.
***
Nadszedł czas wyrębu lasu, zaczęli się schodzić ludzie i przyszło mi zostawić moje ciche schronienie. Podziękowałem leśnikowi, pomodliłem się, ucałowałem ten kawałek ziemi, na którym Bóg tak obdarzył mnie niegodnego swą miłością, zarzuciłem torbę z książkami i powędrowałem dalej. Jakoś długo tułałem się po różnych miejscach, nim dobrnąłem do Irkucka. Moją pociechą i radością w czasie całej tej drogi, podczas wszystkich spotkań była spontaniczna modlitwa serca. Nigdy nie przestawała mnie radować, choć w różnym stopniu, cokolwiek czyniłem, gdziekolwiek się znajdowałem, niczemu nie przeszkadzała, nic jej nie mogło powstrzymać. Przeciwnie, gdy coś robię, a w sercu moim trwa spontaniczna modlitwa, to i wszystko lepiej mi idzie; gdy słucham czegoś uważnie albo czytam,