Planeta prawdziwych zmyśleń Planeta prawdziwych zmyśleń
i
Ursula Le Guin. Zdjęcie: Marian Wood Kolisch/Oregon State University (CC BY-SA 2.0)
Opowieści

Planeta prawdziwych zmyśleń

Paulina Wilk
Czyta się 26 minut

Jest jak dziecko, które wyszło pograć z innymi w piłkę, ale gdy ją kopie, zwykły obleczony w skórę balon szybuje wysoko w gwiazdy. Inne dzieci zadzierają głowy, piszczą z zachwytu, ale wiedzą, że z takim talentem się nie dyskutuje. Nie ma mowy o grze zespołowej z Ursulą Le Guin. 

Żadnych bzdur ani pogadanek. Najwyżej 30 minut jej niepodzielnej uwagi i rozmyślań przekazanych drogą elektroniczną. „Ostatnio cholernie szybko się męczę. Oboje z mężem jesteśmy już w tak kruchej kondycji, że planowanie i patrzenie w przód okazuje się wysiłkiem, na który nie mogę sobie pozwolić” – odpisuje mi z gabinetu w pięknej, choć niepozornej wiktoriańskiej kamienicy w Portland. Dom stoi przy cichej ulicy, w rzędzie niemal identycznych, z krzewami róż strzegącymi wejścia oraz mosiężną kołatką w kształcie lwiego łba na drzwiach. Przypomina rezydencje z XIX-wiecznych powieści europejskich, które tak uwielbia. Przypadkowemu gościowi nic nie podpowie, że trafił pod dom wybitnej pisarki, jedynej obok Philipa Rotha wśród żyjących i wydawanych w prestiżowej serii Library of America. Wszystkie jej dzieła, teraz już oficjalnie zaliczane do klasyki, ukażą się w obleczonych czarną skórą tomach. 

Z opisów domu sporządzonych przez dziennikarzy, których autorka zapraszała na rozmowy, gdy czuła się lepiej, wyczytuję dyskretnie umiejscowione wskazówki. We wszystkich pomieszczeniach książki. Portret Virginii Woolf przy kominku. Na półeczce w korytarzu, po drodze do kuchni, statuetka Hugo Award dla najlepszej powieści science fiction. Ta była pierwsza. I jako jedyna stoi na widoku. Pozostałe kilkadziesiąt nagród zamieszkuje rzadko odwiedzaną krainę strychu. 

Ursula, po mężu Le Guin, mieszka tam od pół wieku. Jej bohaterowie przemieszczali się w tym czasie ku innym planetom i galaktykom, pchani magicznym wiatrem zdobywali brzegi odległych archipelagów i zanurzali się w podziemnych grobowcach. Bywali w sześciu światach Hain, na Ziemiomorzu i w całej Ekumenie. Zamieszkiwali różne epoki i wiele wymiarów czasu. „Ja siedzę przy biurku, a ich wysyłam w dalekie podróże. Poznaję światy ich oczami”.

Nie sposób policzyć, ilu istotom dała życie. Powołała do niego całe kultury i społeczeństwa, a wraz z nimi antropologiczne i etnograficzne detale, obyczaje, tradycje, święte teksty, kalendarze, języki, krajobrazy, zasady etyki, koncepcje polityczne, istoty humanoidalne i nie tylko, także złożone ekosystemy, zwierzęta i rośliny. Zastanawiam się, czy ją odwiedzają. Czy kiedy pije popołudniową herbatę na tarasie, przysiadają się do niej? Czy snują ciągi dalsze swoich życiorysów? A może tylko milczą i grzeją się w cieple domu, miejscu swych narodzin. I czy ona, dziś 88-letnia, wszystkich ich pamięta, zna z imienia? 

„Są dla mnie prawdziwi. Podobnie jak wszystkie inne zdarzenia czy relacje, jakich doświadczyłam. Jedni trwają w pamięci, drudzy z czasem się zamazują. Wielu wciąż we mnie »żyje«. Ale za wszystkimi postaciami tęskniłam tuż po napisaniu powieści, wtedy bardzo mi ich brakowało”.

Pisze w czasie przeszłym, bo ostatnią powieść – Lavinia – opublikowała w 2008 r. Potem „przychodziły do niej” już tylko opowiadania, rzadziej nowele, a najczęściej – wiersze. 

Napis

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wreszcie można oddychać Wreszcie można oddychać
i
Zdjęcie: materiały prasowe, Wydawnictwo Literackie
Przemyślenia

Wreszcie można oddychać

Listy Ursuli K. Le Guin i Stanisława Lema, 1972–1984
Stanisław Lem, Ursula Le Guin

„Proszę nie porzucać SF… Pozostało nas jeszcze troje, może czworo. Nie może Pan tak zwyczajnie odpalić silników i zostawić nas na pastwę losu” – pisała Ursula K. Le Guin do Stanisława Lema na początku ich korespondencji.

W tej historii wszystko jest niezwykłe. Dwoje wybitnych autorów literatury fantastycznej, każde po swojej stronie żelaznej kurtyny. Oboje zniechęceni do gatunku, który uprawiają, choć każde z innych przyczyn. A do tego jeszcze jedno z nich nie zna angielskiego! Mimo tylu przeszkód Ursula K. Le Guin i Stanisław Lem przez lata pisali do siebie listy, w których wymieniali się przemyśleniami na temat własnej twórczości i kondycji literatury fantastycznej – czasami bardzo ostrymi. Ich korespondencja ukazała się niedawno w książce I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze. Listy 19721984. Przedstawiamy jej fragmenty.

Czytaj dalej