Wreszcie można oddychać Wreszcie można oddychać
i
Zdjęcie: materiały prasowe, Wydawnictwo Literackie
Przemyślenia

Wreszcie można oddychać

Listy Ursuli K. Le Guin i Stanisława Lema, 1972–1984
Stanisław Lem, Ursula Le Guin
Czyta się 15 minut

„Proszę nie porzucać SF… Pozostało nas jeszcze troje, może czworo. Nie może Pan tak zwyczajnie odpalić silników i zostawić nas na pastwę losu” – pisała Ursula K. Le Guin do Stanisława Lema na początku ich korespondencji.

W tej historii wszystko jest niezwykłe. Dwoje wybitnych autorów literatury fantastycznej, każde po swojej stronie żelaznej kurtyny. Oboje zniechęceni do gatunku, który uprawiają, choć każde z innych przyczyn. A do tego jeszcze jedno z nich nie zna angielskiego! Mimo tylu przeszkód Ursula K. Le Guin i Stanisław Lem przez lata pisali do siebie listy, w których wymieniali się przemyśleniami na temat własnej twórczości i kondycji literatury fantastycznej – czasami bardzo ostrymi. Ich korespondencja ukazała się niedawno w książce I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze. Listy 19721984. Przedstawiamy jej fragmenty.

Portland, 30 maja 1972

Szanowny Panie,

czytać Pańskie listy to jak wyjść z dusznego pokoju w objęcia chłodnego, wspaniałego wietrznego dnia! Trochę człowiekiem targa, ale jest czym oddychać!

[…]

Czytając Pański list, zastanawiałam się, czy w Ameryce rozróżnienie pomiędzy rzeczywistością a baśnią nie jest trudniejsze. Mamy tyle reklam, eskapistyczne mass media, tempo wydarzeń jest niesamowite – rozróżnienie naprawdę staje się trudne. Jeśli człowiek się nie upilnuje, wszystko może wziąć za bajkę, albo odwrotnie, wszystko potraktować ze śmiertelną powagą… Mam skłonność do popadania w tę drugą skrajność, na przykład czytam za dużo bajek SF tak, jakby to była prawdziwa fantastyka naukowa, a potem zgrzytam zębami i mam kaca moralnego, dopóki nie uprzytomnię sobie, jaka byłam niemądra.

[…]

KIEDY wydadzą więcej Lema po angielsku?? Tak, oczywiście, że chciałabym przeczytać Pańskie „bajki” – i wszystko inne.

Szczerze oddana

Ursula Le Guin

Zakopane, 22 czerwca 1972

Szanowna Pani,

abym mógł napisać coś nowego, co roku uciekam z Krakowa na miesiąc – w czerwcu – do Zakopanego (w Tatrach Wysokich). I tutaj właśnie z radością odebrałem Pani list. Również z radością donoszę, że Pani powieść Czarnoksiężnik z Archipelagu była dla mnie cudownym przeżyciem. Nie będę łgał, miałem pewne obawy, doszły mnie bowiem słuchy, że to „opowieść magiczna”, a ja nie mogę czytać nawet tak wybitnego twórcy jak Tolkien – działa on na mnie jak opium. Tymczasem Pani książka nie jest przeznaczona wyłącznie dla dzieci, powiedziałbym nawet, że przeznaczona

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Planeta prawdziwych zmyśleń Planeta prawdziwych zmyśleń
i
Ursula Le Guin. Zdjęcie: Marian Wood Kolisch/Oregon State University (CC BY-SA 2.0)
Opowieści

Planeta prawdziwych zmyśleń

Paulina Wilk

Jest jak dziecko, które wyszło pograć z innymi w piłkę, ale gdy ją kopie, zwykły obleczony w skórę balon szybuje wysoko w gwiazdy. Inne dzieci zadzierają głowy, piszczą z zachwytu, ale wiedzą, że z takim talentem się nie dyskutuje. Nie ma mowy o grze zespołowej z Ursulą Le Guin. 

Żadnych bzdur ani pogadanek. Najwyżej 30 minut jej niepodzielnej uwagi i rozmyślań przekazanych drogą elektroniczną. „Ostatnio cholernie szybko się męczę. Oboje z mężem jesteśmy już w tak kruchej kondycji, że planowanie i patrzenie w przód okazuje się wysiłkiem, na który nie mogę sobie pozwolić” – odpisuje mi z gabinetu w pięknej, choć niepozornej wiktoriańskiej kamienicy w Portland. Dom stoi przy cichej ulicy, w rzędzie niemal identycznych, z krzewami róż strzegącymi wejścia oraz mosiężną kołatką w kształcie lwiego łba na drzwiach. Przypomina rezydencje z XIX-wiecznych powieści europejskich, które tak uwielbia. Przypadkowemu gościowi nic nie podpowie, że trafił pod dom wybitnej pisarki, jedynej obok Philipa Rotha wśród żyjących i wydawanych w prestiżowej serii Library of America. Wszystkie jej dzieła, teraz już oficjalnie zaliczane do klasyki, ukażą się w obleczonych czarną skórą tomach. 

Czytaj dalej