Plastiki
Przemyślenia

Plastiki

Maciej Stroiński
Czyta się 1 minutę

Tekst o walce klas, co się dobrze składa, bo Teatr im. Słowackiego też jest właśnie o tym. Lekarze, artyści, dzieci i sprzątaczki, w takiej kolejności. Żyją życiem rodzinno-zawodowym i przechodzą przesilenie, zupełnie jak Słowak po 17 latach tego samego. Przypomina to poradnik „Jak odeprzeć atak zombie”, z tą modyfikacją, że sam jesteś zombie i przed chwilą się skapnąłeś. Kolejne obnażanie burżuazji, również w znaczeniu dosłownym, ale mnie to się chyba nigdy nie znudzi. Bo ci mieszczanie naprawdę mają pokomplikowane w życiu, oprócz tego, jak jest, muszą jeszcze kontrolować, jak to wszystko wygląda…

Wydarza się nieoczywisty melanż śmietanki z pomyją, sztuki ze sprzątaniem. Putzfrau zostaje muzą. Oj zgoda, brałbym, gwiazda spektaklu – brawo ty, Marta Waldera. Gra taką, która niczemu się nie dziwi, wszystko ci posprząta, „nawet nie musi patrzeć”. Najmniej ekspresyjna, najbardziej przezroczysta i najbardziej najlepsza. Krzyś Piątkowski – znowu dziecko, znowu bosko, ale to zawsze. Przedstawienie może i stawia diagnozę, ale proszę się nie martwić, śmieszki są, np. we fragmencie o krzyżowaniu kurczaka (por. Damien Hirst z gołębiem), o lodówce jako tabernakulum albo „nie masz na imię Sprzątaczka?” A na końcu wszyscy minus jeden siadają do stołu.

 

Czytaj również:

Josef Skupa i jego lalki
i
Okładka z archiwum nr 215/1949 r.
Opowieści

Josef Skupa i jego lalki

Historia z okładki
Ida Świerkocka

Chociaż na okładce majowego „Przekroju” z 1949 r. widać tylko jednego z nich, ta historia ma w rzeczywistości trzech bohaterów.

Wszyscy jednak, nawet najwięksi bohaterowie muszą się kiedyś urodzić. W przypadku pierwszego z nich było tak: mroźną zimą 1892 r. pani Skupová pojechała odwiedzić męża, żandarma, jak zawsze stacjonującego poza domem. I w ten sposób – czy mogłoby być bardziej po czesku? – w skromnej restauracji w Strakonicach świat powitał Josifka Skupę.

Czytaj dalej