
Sonic Youth poznałem w 1992 r. dzięki MTV. Utwór 100% miał styl i porażającą, buntowniczą energię, a klip z udziałem skaterów położył mnie na łopatki – byłem wtedy 13-latkiem zafascynowanym deską i kulturą skaterów. Album Dirty, z której pochodzi 100%, usłyszałem dopiero trzy lata później – znalazłem w szkole pirackie wydanie na kasecie. Wiem, że należało powiesić ogłoszenie i odszukać właściciela zguby, ale tego nie zrobiłem. Ta drobna kradzież okazała się początkiem wspaniałej przygody: po Dirty zacząłem zgłębiać przepastny katalog Sonic Youth; wiele lat później przełożyłem kilka wierszy z arkusza poetyckiego Thurstona Lion, a w 2015 r. spotkałem artystę po koncercie Thurston Moore Group show w warszawskim klubie Pardon, To Tu.
Najnowsze dokonania Thurstona to instrumentalny album Spirit Counsel (2019) i zapowiadana na wrzesień płyta By the Fire. Nowe wydawnictwa to świetny pretekst do rozmowy, ale nam udało się jeszcze pogadać o literaturze, strategiach przetrwania na scenie niezależnej oraz o sile i nadziei, tak niezbędnych w obliczu politycznej opresji i kryzysu klimatycznego. Pandemia uniemożliwiła nam spotkanie, jednak nie przeszkodziła nam w rozmowie korespondencyjnej.
Adam Zdrodowski: Jesteś wyjątkowo aktywny – prowadzisz label muzyczny i małe wydawnictwo, piszesz, redagujesz, udzielasz wywiadów i, oczywiście, tworzysz oraz nagrywasz nową muzykę. Co Cię napędza? Co sprawia, że zachowujesz świeże spojrzenie i kreatywność?
Thurston Moore: Nie czuję się aż tak aktywny. Chciałbym codziennie budzić się o świcie rześki, biec trzy mile, ćwiczyć jogę i spędzać resztę dnia, pisząc muzykę i teksty, pomagając Evie w pracy redakcyjnej, przy layoutach