Tintin jest jednym z najstarszych i najbardziej znanych bohaterów komiksowych na świecie. Ale zamknięte w eleganckich rysunkach historie to także ogromny biznes i demony przeszłości z czasów kolonialnych.
Niedobry Biały Człowiek bić małego Murzynka! Koko się go bać…” – łka czarnoskóry chłopiec Tintinowi, belgijskiemu reporterowi, który przyjechał do Konga. Przeważającą część twarzy dziecka zajmują nienaturalnie duże, mięsiste, czerwone usta przypominające makijaż typu blackface. Choć ubrany w koszulkę i spodenki na europejską modłę, jest bosy. Nastoletni Tintin ma podobny strój w kolorze khaki, ale jest porządnie obuty i nosi kapelusz w stylu kolonialnym. Kilka stron dalej poluje na antylopę. Strzela raz, drugi, piętnasty. Zdziwiony odkrywa, że ubił całe stado, myśląc, że chybia… Za chwilę goryl kradnie mu psa. Młody Belg zabija więc inną małpę i zakłada jej skórę, żeby w takim przebraniu odbić ukochanego pupilka.
Później jest jeszcze lepiej. Chłopak uczy kongijskie dzieci podstaw arytmetyki, leczy tubylców, rozwiązuje lokalne problemy, zostaje królem wioski, a jeśli tylko nadarzy się okazja, oczywiście poluje. Ukoronowaniem jego łowów jest scena, w której robi zdjęcie swojemu psu pozującemu na ubitym przed chwilą bawole. Na swojej drodze Tintin spotyka całą wielką piątkę z Afryki, czyli słonia, żyrafę, lwa, leoparda i nosorożca, wpisując się w popularne na początku XX w. polowania na grubą zwierzynę na Czarnym Lądzie. Góruje też nad Kongijczykami wiedzą, a nowinki technologiczne nie tylko pomagają mu poradzić sobie w trudnych sytuacjach, lecz także budzą podziw u tubylców, którzy postrzegają go jako wielkiego czarownika. Nic dziwnego, że album Tintin w Kongo Hergégo (to pseudonim zmarłego w 1983 r. Georges’a Prospera Remiego) wywołuje dziś ogromne kontrowersje.
Rudy fenomen
Samej postaci trudno zarzucić złe intencje. Tintin jest uczciwym i ciekawskim reporterem, który rozwiązuje detektywistyczne zagadki i wplątuje się w kryminalne afery. Czasami jego zachowania ocierają się o naiwność, zawsze jednak udaje mu się wyjść z opresji. Od razu rzuca się w oczy jego specyficzny wygląd: szczupła sylwetka, niebieskie oczy, krótkie, rude włosy z charakterystyczną grzywką i luźne spodnie trzy czwarte noszone z białymi podkolanówkami do ciężkich, skórzanych trzewików. Jego protoplastą był Palle Huld, duński skaut, który w 1928 r. wyruszył jako 15-latek w podróż dookoła świata, żeby uczcić Juliusza Verne’a. Hergé sam był skautem, a w latach 1926–1929 rysował o tym ruchu komiks Les Aventures de Totor, C.P. des hannetons. Wczesny Tintin ma z tytułowym Totorem wiele wspólnego. Nowy komiks Hergégo okazał się wielkim sukcesem artystycznym i komercyjnym. Powstał w amerykańskim stylu, z charakterystycznymi dymkami, w które wpisywane są kwestie wypowiadane przez postacie (Totor miał formę obrazków z podpisami, tak jak książeczki o Koziołku Matołku i Małpce Fiki-Miki). Przygody nowego bohatera zapoczątkowała wyprawa do sowieckiej Rosji, później odwiedził Kongo, obie Ameryki, Azję i poleciał nawet na Księżyc.
Hergé narysował 23 komiksy o Tintinie. Pośmiertnie ukazał się jeszcze album Tintin i Alph-Art, którego artysta nie skończył, i jest to w zasadzie zbiór szkiców. Przygody rudowłosego reportera przetłumaczono na ponad 110 języków, a łączna sprzedaż komiksów przekroczyła 250 mln egzemplarzy. Podobiznę Tintina można znaleźć na dowolnym gadżecie – od figurek przez kubki po pościel. Spadkobiercy nie zdecydowali się jednak na kontynuowanie serii przez innych artystów, choć jest to dość powszechna praktyka nawet w przypadku najgłośniejszych frankofońskich bestsellerów, takich jak Asteriks czy Blake i Mortimer.
O fenomenie Tintina świadczy także fakt, że ostatni album z jego przygodami ukazał się w 1986 r., a mimo to bohater wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. W 2011 r. trafiła do kin pełnometrażowa animacja 3D Przygody Tintina w reżyserii Stevena Spielberga, która dostała Złoty Glob i zarobiła ponad 370 mln dolarów, prawie trzykrotnie więcej, niż wyniosły koszty produkcji. Nie była to jednak pierwsza ekranizacja – Francuzi już w 1961 r. nakręcili film aktorski luźno nawiązujący do serii, a w kolejnych latach powstały jeszcze trzy produkcje oparte na komiksie. Na rynku sztuki cenione są też prace Hergégo. Jego plansze i okładki z komiksów o Tintinie są najdroższymi na świecie oryginalnymi pracami komiksowymi. W 2016 r. na aukcji Artcurial plansza z albumu Spacer po Księżycu została sprzedana za rekordowe 1,5 mln euro. Dwa lata wcześniej dwustronicowa wyklejka okładki poszła za 2,65 mln euro.
W ostatnich dekadach nad twórczością Hergégo zawisły jednak również ciemne chmury. Jego komiksom zarzucano przede wszystkim rasizm i kolonializm, a także antysemityzm i – w mniejszym już stopniu – seksizm.
Rysunki ze skazą
Dziś nawet u konserwatywnego światopoglądowo, niewrażliwego społecznie i ekologicznie czytelnika lektura Tintina w Kongo musi wywoływać odruch łapania się za głowę. Zwierzęta przedstawione są przedmiotowo, mają służyć człowiekowi. Choć piesek Tintina nie chce patrzeć na polowanie na słonia i mówi: „Nie lubię przyglądać się rzezi…”, to pod koniec albumu ochoczo pozuje na zabitym bawole, a sam rozprawia się z lwem i wężami. Kongijczycy zostali pokazani jako zinfantylizowane, leniwe i głupie hominidy, które śmiało mogłyby być ucieleśnieniem brakującego ogniwa ewolucji z powieści Napowietrzna wioska Juliusza Verne’a. Trudno wręcz oprzeć się wrażeniu, że bliżej im do gadającej małpy niż do człowieka.
Sam Hergé tłumaczył po latach, że komiks powstał na początku lat 30. XX w., kiedy jego wyobrażenie o Afryce sprowadzało się do popularnego wówczas przekonania, że Murzyni to duże dzieci, a Europejczycy na szczęście ich cywilizują. Po komiksie Tintin w kraju Sowietów artysta chciał wysłać swojego bohatera do Ameryki, ale na podróż do Konga namówił go Norbert Wallez, ksiądz i redaktor naczelny „Le Vingtième Siècle”, katolickiej i konserwatywnej gazety, dla której Hergé rysował. Po niemieckiej inwazji na Belgię Wallez dołączył do faszystowskiego, ultrakatolickiego ugrupowania Christus Rex, a po wojnie skazano go na trzy lata więzienia i grzywnę za kolaborację z nazistami. Hergé jednak nie zerwał z nim kontaktów.
Biografia rysownika ma kilka rys. Podczas wojny pracował dla kolaborującego z nazistami dziennika „Le Soir”, dlatego po wyzwoleniu Belgii trafił na listę zdrajców, zwolniono go z pracy, a nawet aresztowano. Wydawnictwo Casterman nie zrezygnowało jednak z publikacji jego komiksów, których popularność nie słabła. Pod koniec 1945 r. były działacz ruchu oporu i późniejszy tuz branży komiksowej Raymond Leblanc chciał wydać magazyn dla dzieci i szukał odpowiedniej osoby. Wybór padł na Hergégo, a pismo miało nazywać się „Tintin”, żeby skorzystać z rozpoznawalności tego bohatera. Leblanc nie mógł zatrudnić jednak zdrajcy. Przekonał więc swojego przyjaciela z ruchu oporu, który był wówczas ministrem, żeby oczyścił Hergégo z zarzutów. W efekcie jego praca w „Le Soir” została uznana za gafę, a nie zdradę. Nowy magazyn dla dzieci odniósł ogromny sukces i razem z powstałym jeszcze przed wojną pismem „Spirou” przez dekady wyznaczał trendy w europejskim komiksie.
Jądro ciemności
Z perspektywy czasu nazwa Wolne Państwo Kongo brzmi jak ponury żart. Ta kolonia była prywatną własnością belgijskiego króla Leopolda II. Historycy nie są zgodni, ile ofiar pochłonęły niewolnictwo i rabunkowa gospodarka oparta na kauczuku i kości słoniowej. Najczęściej mówi się o 8–10 mln. Wydane w 1902 r. Jądro ciemności Josepha Conrada było jednym z pierwszych dzieł literackich ujawniających prawdę o Kongu. Późniejsze śledztwo E.D. Morela pokazało skalę tragedii i okrucieństwa. Pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej Leopold II zaprzestał eksploracji i sprzedał swój afrykański folwark państwu. Sytuacja poprawiła się, ale Kongo pozostało belgijską kolonią. Dwie dekady później Hergé zaczął rysować komiks, w którym biały chłopak z Belgii jedzie do Konga jak do siebie, poluje bez opamiętania, a nieokrzesana rdzenna ludność podziwia go i jest mu wdzięczna za dobre rady i pomoc. Co więcej, ten komiks jest wznawiany do dziś, a jego główny bohater stał się jednym z symboli europejskiej popkultury.
Nic więc dziwnego, że studiujący w Brukseli Kongijczyk Bienvenu Mbutu Mondondo wystąpił w 2007 r. do belgijskiego sądu o usunięcie Tintina w Kongo z bibliotek i księgarni, domagał się też specjalnej informacji na okładce komiksu, podkreślającej obraźliwe treści. Po prawie pięciu latach sąd oddalił jego powództwo. Podobna sprawa miała miejsce w Wielkiej Brytanii, gdzie do ówczesnej komisji ds. rasowych (CRE) wpłynęła skarga na komiks. Za każdym razem, kiedy media nagłaśniały sprawę, album stawał się bestsellerem. Szanse na wygranie takiego procesu były nikłe. Wprawdzie treści mogą być obraźliwe z dzisiejszego punktu widzenia, ale są zapisem historycznych nastrojów i powstały w innej epoce, nie można ich zatem oceniać według obecnego prawa. A sam zakaz mógłby stać się precedensem pozwalającym wyeliminować wiele dzieł, które powstały w innych warunkach polityczno-historycznych. Kontrowersyjny album był jednak na cenzurowanym. Anglojęzyczne wydanie komiksu zawiera specjalną notę od wydawcy tłumaczącą realia, w jakich powstał.
Hergé był świadomy, że świat mocno i szybko się zmienia, dlatego kilkakrotnie przerysowywał Tintina w Kongo. Oryginalnie komiks powstawał między majem 1930 a czerwcem 1931 r. i był publikowany w odcinkach w gazecie. Czarno-biała historia liczyła 110 stron i była narysowana w szkicowym stylu. Kolorowa wersja powstała w 1946 r., a Hergé przerysował wówczas cały album charakterystyczną kreską (tzw. ligne claire), skracając go o połowę. Zniknęło wówczas wiele scen odnoszących się do belgijskiego kolonializmu. Przykładem jest lekcja, którą prowadzi główny bohater. Pierwotnie mówił do kongijskich dzieci: „Drodzy przyjaciele, teraz opowiem wam o naszym kraju, Belgii”, co zostało później zastąpione neutralną nauką dodawania. W 1975 r. Hergé ponownie poprawił komiks, zmieniając na wniosek skandynawskiego wydawcy scenę spotkania z nosorożcem. Oryginalnie Tintin wysadzał go dynamitem, po poprawkach zwierzę uciekło. Co ciekawe, polscy czytelnicy mieli okazję poznać obie wersje. W wydaniu Twojego Komiksu z 2002 r. nosorożec ginie, co Tintin komentuje: „Do licha! Dałem za duży ładunek!”. W kadrze widać resztki zwierzęcia, z którego zostały tylko róg i fragmenty skóry. W dwóch kolejnych wydaniach Egmontu z lat 2011 i 2017 zamieszczono już mniej drastyczną planszę powstałą na potrzeby skandynawskiego rynku. W ostatniej wersji komiksu jest znacznie mniej scen zabijania dzikiej zwierzyny. Hergé miał wstydzić się później, że rysował modne wówczas w Europie polowania w Afryce, a pod koniec życia określał ten album jako grzech młodości. Nie skreślał go jednak, choć przyznawał, że zrobiłby go inaczej.
Czytając dziś Tintina w Kongo, można odnieść wrażenie, że fabuła jest zlepkiem scen powstałych w różnych epokach i odzwierciedla różne recepcje rzeczywistości. To zapewne efekt wielu przeróbek dzieła. Okrucieństwu wobec zwierząt i zabijaniu ich dla trofeum towarzyszą bezkrwawe łowy z kamerą (dla lepszego ujęcia Tintin przebiera się za żyrafę) lub gagowe próby pokonania dzikiej natury (leopard pożera gąbkę i ma wzdęcie, ucieka też na widok swojego odbicia w lustrze). Czasem Hergé przenosi odpowiedzialność na osoby trzecie lub nawet zwierzęta (słonia zabija małpa).
Żydzi, Tybet i aseksualność
Inne komiksy Hergégo nie budziły już takich kontrowersji, ale także im stawiano zarzuty różnego kalibru. W albumach W krainie czarnego złota i Tajemnicza gwiazda, które pierwotnie wychodziły w odcinkach w latach 1939–1940 i 1941, są kadry, którym zarzucono antysemicki wydźwięk. W pierwszym komiksie pojawiają się na terenie Brytyjskiego Mandatu Palestyny syjonistyczni terroryści pod wodzą rabina, w drugim dwaj stereotypowo pokazani Żydzi (długie i duże nosy, brody) cieszą się z wybuchu wojny, bo nie będą musieli spłacać wierzycieli. Jest też budzący niekorzystne skojarzenia bankier Blumenstein, który sponsoruje konkurentów Tintina. Hergé po wojnie przerysował te fragmenty, zmieniając kompletnie nie tylko ich wydźwięk, ale nawet nazwisko finansisty na Bohlwinkel, co miało być zniekształconą wersją słowa „cukrownia” w dialekcie brabanckim. Bankier przestał być nowojorskim Żydem i dostał paszport fikcyjnego południowoamerykańskiego państewka. Pech chciał, że nowe nazwisko okazało się… żydowskie.
Zwracano również uwagę, że w Tajemniczej gwieździe, której motywem przewodnim jest wyścig po meteoryt, Tintin dołącza do ekipy składającej się z Europejczyków z krajów neutralnych lub należących do państw Osi, przeciwnikami są zaś Amerykanie. Sam rudowłosy bohater leci natomiast niemieckim samolotem, który był na wyposażeniu marynarki wojennej Trzeciej Rzeszy. Odrobinę kontrowersji wzbudził także album Tintin w Ameryce, w którym Indianie zostali pokazani bardzo stereotypowo. Poświęcono im jednak niewiele miejsca i finalnie okazali się ofiarami chciwych nafciarzy, którzy wyrzucili plemię z ich ziemi.
Komiksom Hergégo próbowano też zarzucać mizoginizm, zwracając uwagę na brak kobiet. Wśród głównych postaci faktycznie próżno ich szukać. Jedyną kobietą, która wyróżnia się z tłumu, jest operowa śpiewaczka. Pokazano ją w niekorzystnym świetle – jako brzydką, grubą, zadufaną i gadatliwą. Autor podkreślał jednak, że jego komiksy opowiadają o świecie męskiej przyjaźni.
Popularność postaci stworzonej przez Hergégo próbowano również wykorzystać do celów politycznych. W 2001 r. w Chinach ukazał się album Tintin w Tybecie pod tytułem Tintin w chińskim Tybecie, co od razu zaskarżyła Fundacja Hergégo, która zarządza prawami do dzieł belgijskiego artysty. Pięć lat później została wyróżniona Light of Truth Award, przyznawaną przez Międzynarodową Kampanię na rzecz Tybetu za inspirujące wprowadzenie do poznania tybetańskiej kultury. Ostatnio o Tintinie zrobiło się głośno pod koniec 2017 r. za sprawą francuskiego filozofa i muzyka Vincenta Cespedesa, który napisał na swoim profilu na Facebooku, że bohater Hergégo nie jest nastolatkiem, lecz przebraną za chłopca dziewczyną. Świadczyć o tym miały androgeniczna twarz z rudymi włosami i niebieskimi oczami oraz fakt, iż jako jedyny w komiksie Czarna Wyspa nosi kilt. Cespedes zasugerował też, że postać jest neutralna seksualnie. Post filozofa podchwyciły media na całym świecie. Jak sam tłumaczył później brytyjskiemu dziennikowi „The Guardian”, zawrotna kariera jego wpisu pokazała, że media karmią się nieprawdziwymi informacjami, a jego intencją była dyskusja o sztuce.