Sezon letnich festiwali rozkręca się na dobre. Za nami 8. edycja białostockiego Halfway Festivalu. Jedna scena, 13 artystów z różnych stron świata i łaskawe niebo, bo ani jedna kropla deszczu nie spadła na amfiteatr Opery Podlaskiej w ciągu trzech festiwalowych dni. Był za to grad rozmaitych dźwięków, które zapisał Łukasz Komła
Miniony weekend potwierdził, że Halfway Festival (28–30 czerwca) niezmiennie zachowuje swój kod kulturowy, wpisany w charakter imprezy od początku jej istnienia. To wydarzenie współtworzone przez publiczność i artystów, zgodnie z hasłem: „Blisko ludzi, blisko muzyki”.
Tegoroczną imprezę otworzył występ zespołu Wędrowiec, który potraktowałem jako falstart. Skrzyżowanie szant z naiwną piosenką aktorską oraz pretensjonalnymi tekstami dało mieszankę nie do przełknięcia. Dla mnie festiwal rozpoczął się dopiero od koncertu islandzkiej Gyðy – wiolonczelistki, gitarzystki i wokalistki znanej niegdyś z grupy múm, mającej także na koncie współpracę choćby z takimi twórcami, jak The Kronos Quartet, Josephine Foster czy Aaron & Bryce Dessner (The National). Gyða Valtýsdóttir w towarzystwie swoich muzyków grających na instrumentach smyczkowych i perkusji wyczarowała