Dlaczego warto przywalić dłutem w ekran telewizora? Dlaczego jest źle, skoro jest tak dobrze? Odpowiedzi szukamy na wystawie, której główną bohaterką jest Käthe Kollwitz, pokazana w asyście współczesnych berlińskich gwiazd. Kiedy ostatni raz prace Kollwitz prezentowano w Zachęcie, był rok 1951 i prasa pisała, że artystka zagląda „w otchłań ustroju kapitalistycznego”. Czy od tamtego czasu otchłań ta stała się płytsza, czy pogłębiła się? I co na to sztuka?
„Strajk!” – woła Zachęta. Jej pracownicy i pracownice nie porzucają jednak stanowisk pracy i nie zamykają bram do sal wystawowych. Trwa rok antyfaszystowski – i trzeba działać, trzeba robić wystawy. Główną bohaterką tej pokazywanej przez Narodową Galerię Sztuki jest Käthe Kollwitz, artystka, która życie i sztukę poświęciła protestowi przeciw wyzyskowi, niesprawiedliwości i przemocy. Klasyczkę wspomagają dwie spadkobierczynie jej artystycznego zaangażowania, współczesne gwiazdy z Berlina – Keren Donde i Hito Steyerl.
Strajk to wystawa o sztuce, która nie załamuje rąk i nie składa broni, ale również o dzisiejszym świecie, w którym głos protestu Kollwitz, wyartykułowany 100 lat temu, wciąż brzmi aktualnie. Ta aktualność dobrze świadczy o dziele niemieckiej artystki; o współczesności świadczy gorzej.
*
„Twórczość Käthe Kollwitz jest twórczością buntu i walki. Bunt i walkę wyraża każda z jej prac wystawionych obecnie w Zachęcie”. Te słowa jak znalazł pasują do wystawy Strajk, mimo że zostały opublikowane w 1951 r. Kollwitz miała wówczas retrospektywę w Zachęcie. Obecna wystawa nie stanowi dokładnej rekonstrukcji tamtej ekspozycji, choć wybór prac artystki jest niemal ten sam.
W roku 2019 kurator