Prawda i fikcje – rozmowa z Agnieszką Holland
i
zdjęcie: Robert Pałka
Przemyślenia

Prawda i fikcje – rozmowa z Agnieszką Holland

Mateusz Demski
Czyta się 10 minut

„Wierzę, że tego typu ludzie, którzy są niekompatybilni z daną sceną polityczną, a jednocześnie mają odwagę, żeby wbrew naciskom i niebezpieczeństwom bić na alarm, mogą wpływać na świat, ale równocześnie jestem nastawiona pesymistycznie” – mówi Agnieszka Holland, której najnowszy film pt. Obywatel Jones otworzy dzisiaj 44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Rozmawia Mateusz Demski

Mateusz Demski: Lata 30. walijski dziennikarz, Gareth Jones, jedzie do Moskwy, udaje mu się przedostać dalej, do Charkowa. Widzi skutki Wielkiego Głodu i postanawia ujawnić światu prawdę. Tymczasem radziecka propaganda cenzuruje każdą informację z tych terenów, fałszuje oficjalną historię, a zachodni świat przymyka na to oko, bo nie chce zadzierać z Moskwą. To brzmi niestety znajomo. Zaryzykuję stwierdzenie, że wręcz współcześnie.

Agnieszka Holland: Nie można oczywiście bezpośrednio porównywać lat 30. do czasów współczesnych, ale coraz częściej możemy dostrzec analogie. Świat ponownie odwraca się od demokracji i płynie na fali autorytarnego populizmu. Mechanizmy propagandy działają podobnie, oprócz tego, że doszedł nowy element, czyli rewolucja internetowa, porównywalna – w moim przekonaniu – do wynalezienia druku czy wielkiej rewolucji przemysłowej. Ten nowy sposób komunikacji i obiegu informacji, ułatwia rozpowszechnianie fake newsów. Zwielokrotnia podziały, nierówności, społeczne patologie. Chciałam, żeby Obywatel Jones sprowokował dyskusję o tym, jaką rolę mają dziś do odegrania media, a także o tym, czym jest dziennikarstwo.

No właśnie, Pani film jest osadzony w przeszłości, ale można odnieść wrażenie, że jego przesłanie jest bliskie naszej rzeczywistości.

Nie chciałam

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Uwierz w ducha kina
i
zdjęcie: PAP/Katerina Sulova
Doznania

Uwierz w ducha kina

Artur Zaborski

Olivier Assayas, reżyser nagradzany w Wenecji i Cannes, o tym, że dziś film służy rozrywce, która ma oderwać nas od niewygodnych myśli i zagłuszyć niepokój związany z nieuchronnością śmierci. I że dzisiaj alienujemy się, wciągając seriale pod kołdrą w pojedynkę.

Wyobraźcie sobie stereotypowego Francuza. Macie to? Kaszkiet, apaszka, prochowiec. Wszystko pasuje do siebie idealnie, kolory są dyskretne – ani jednego odcienia pasteli. Właśnie tak prezentuje się Olivier Assayas, kiedy przychodzi na wywiad w hotelu obok Łuku Triumfalnego. Wygląda jak intelektualista z paryskiej kawiarni z lat 50. Kawę odstawia na stolik, wyłącza komórkę, patrzy prosto w oczy. Pytań słucha uważnie, ale gestykuluje przy każdej odpowiedzi, jakby namacalnie chciał pokazać świat duchowy, który staje się tematem naszej rozmowy. Bo taka właśnie jest twórczość Francuza, który z powodzeniem podbił Wenecję, Cannes oraz inne prestiżowe festiwale filmowe i potrafi uchwycić to, czego uchwycić się nie da – niematerialny, pozazmysłowy świat, od którego inni reżyserzy uciekają. W Assayasie nie ma na to zgody. Walczy, by w kinie duch nie umarł.

Czytaj dalej