Nie tak często się zdarza, by ósmy już album danego artysty był jedną z najbardziej wyczekiwanych premier roku. A niewątpliwie takie emocje towarzyszyły premierze następcy The Life of Pablo. Powodów rozgorączkowania było sporo i nie kończyły się one na tych muzycznych. Nie tylko fani, ale także krytycy, raperzy, komentatorzy życia publicznego i tzw. zwykli Amerykanie liczyli, że za pośrednictwem tej płyty West wytłumaczy się z paru spraw. W końcu od czasu poprzedniej premiery raper przeszedł załamanie na scenie, wsparł Donalda Trumpa oraz zasugerował, że niewolnictwo w USA było wyborem Afroamerykanów. Zwłaszcza ta ostatnia wypowiedź była szokująca nawet jak na znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi artystę. Kiedy więc okazało się, że na czerwiec wytwórnia GOOD Music zaplanowała wydawniczy maraton, w ramach którego ukaże się ye Westa, Ameryka nadstawiła uszu.
Słuchanie okazało się jednak niepotrzebne. Wystarczył rzut oka na okładkę, by uzyskać odpowiedź na nurtujące pytania dotyczące dziwnego zachowania Westa. Na tle ośnieżonej grani wypisano nie tytuł płyty, a wyznanie: „I hate being/Bi-polar/It’s awesome”. To przewrotne zdanie, które można by przetłumaczyć: „Nienawidzę cierpieć na chorobę dwubiegunową, jest świetna”, umiejętnie wprowadza w świat chorego. Więcej informacji na temat kondycji rapera znajdziemy w siedmiu umieszczonych na tej krótkiej płycie utworach. West przyznaje, że został zdiagnozowany dopiero w wieku 39 lat oraz że nie myśli o swojej przypadłości jako o chorobie, ale jak o supermocy. Ta konstatacja zamyka najlepsze na płycie Yikes, poświęcone ciężkim stanom psychicznym wywoływanym przez przepisane artyście opioidy. To nie tylko wpadający w ucho przebój zbudowany na świetnym samplu, ale również ważny głos w palącej sprawie – w ubiegłym roku w USA w wyniku przedawkowania opioidów umierały 142 osoby dziennie.
Od początku do końca ye dotyka poważnych kwestii i ma wyraźnie rozliczeniowy charakter. West spowiada się ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi (choć wytłumaczenie tezy o niewolnictwie trudno uznać za satysfakcjonujące), dostrzega pierwsze siwe włosy w swojej brodzie, a także zastanawia się nad tym, jak zmieniło go ojcostwo. Niezależnie od tego nie brakuje tu muzycznie lekkich, popowych momentów. Dedykowane żonie Wouldn’t Leave dzięki obecności PartyNextDoora i Jeremiha ma charakter miłosnego R&B, All Mine zaskakiwałoby podawaną falsetem melodią, gdyby nie to, że brzmi trochę jak sequel – udanego skądinąd – FML z poprzedniej płyty. Śpiewany przez 070 Shake refren Ghost Town jest odpowiednio toporny, by zostać ulubieńcem publiczności podczas koncertów. Z osobistych względów ye może być dla Westa jego najważniejszą płytą, jednak od strony muzycznej jest jedynie – pozbawionym chaosu i dłużyzn – dopełnieniem The Life of Pablo.