Pisał o sporcie, dobrych manierach, kulturze picia wódki. Patronował akcji Otyli żyją krócej. Leopold Tyrmand, autor kultowej powieści Zły i Dziennika 1954, przez lata blisko współpracował z „Przekrojem”. 16 maja przypada 104. rocznica urodzin pisarza. To dobra okazja, żeby przypomnieć, jak trafił do tygodnika i dlaczego musiał z niego odejść.
Kończy się druga wojna światowa. W odradzającej się Polsce Tyrmand jest przybyszem, o którym wiadomo wszystko i nic. Wszędzie go pełno, trudno go pomylić z kimkolwiek innym: w oczy rzucają się jego ubrania, ekspresja, wygląd. Ale w tym gorącym powojennym czasie każdy jest skądś, skądś wraca lub gdzieś się ukrywał. Przyszły autor Złego ma powody, żeby chronić swoją przeszłość: żydowskie pochodzenie i działalność w wileńskiej konspiracji.
Przychodzi na świat w 1920 r. na Trębackiej w Warszawie, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Mieszkanie w kamienicy wypełnia zapach kleju do butów robionych przez ojca, Mieczysława, dla polskiego wojska. Matka, Maryla z domu Oliwenstein – piękna blondynka o niebieskich oczach – przesiaduje w Małej Ziemiańskiej, kawiarni obleganej przez skamandrytów i ich wielbicieli. Tyrmand uczy się w Prywatnym Gimnazjum i Liceum Męskim przy Wilczej 41, ma smykałkę do rysunku i nauk humanistycznych. Na basenie Legii słucha z przyjaciółmi jazzowych audycji. W 1938 r. udaje mu się dostać stypendium ambasady francuskiej, dzięki czemu spędza rok w Paryżu, studiując architekturę wnętrz pod okiem Le Corbusiera. W stolicy sztuki i mody ma szansę pójścia na koncert Duke’a Ellingtona, poznaje zachodni jazz i kulturę zazou.
Wojna rzuca go do Wilna, gdzie – skazany za konspirację przez NKWD – ucieka z transportu na Wschód. W 1942 r. wyrabia dowód osobisty, w którym widnieje, że jest katolikiem, architektem i… Francuzem. Na swoich losach oprze fabułę powieści Filip, sfilmowanej w 2023 r. przez Michała Kwiecińskiego. Przedostaje się do Niemiec, a następnie na niemiecki okręt, na którym chce prysnąć przez Szwecję do Anglii, ale statek zawija do portu w Norwegii, gdzie Tyrmand zostaje pojmany – trafia do obozu pod Oslo. Końca wojny udaje mu się doczekać w Polskim Poselstwie w Kopenhadze. Wysłany z misją repatriacyjną przylatuje