Przekrój przez Tyrmanda Przekrój przez Tyrmanda
i
Leopold Tyrmand i Pablo Picasso przeglądają „Przekrój”, Wrocław 1948 r., zdjęcie: archiwum Mary Ellen Tyrmand
Opowieści

Przekrój przez Tyrmanda

Marcel Woźniak
Czyta się 15 minut

Pisał o sporcie, dobrych manierach, kulturze picia wódki. Patronował akcji Otyli żyją krócej. Leopold Tyrmand, autor kultowej powieści ZłyDziennika 1954, przez lata blisko współpracował z „Przekrojem”. 16 maja przypada 104. rocznica urodzin pisarza. To dobra okazja, żeby przypomnieć,  jak trafił do tygodnika i dlaczego musiał z niego odejść.

Kończy się druga wojna światowa. W odradzającej się Polsce Tyrmand jest przybyszem, o którym wiadomo wszystko i nic. Wszędzie go pełno, trudno go pomylić z kimkolwiek innym: w oczy rzucają się jego ubrania, ekspresja, wygląd. Ale w tym gorącym powojennym czasie każdy jest skądś, skądś wraca lub gdzieś się ukrywał. Przyszły autor Złego ma powody, żeby chronić swoją przeszłość: żydowskie pochodzenie i działalność w wileńskiej konspiracji.

Przychodzi na świat w 1920 r. na Trębackiej w Warszawie, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Mieszkanie w kamienicy wypełnia zapach kleju do butów robionych przez ojca, Mieczysława, dla polskiego wojska. Matka, Maryla z domu Oliwenstein – piękna blondynka o niebieskich oczach – przesiaduje w Małej Ziemiańskiej, kawiarni obleganej przez skamandrytów i ich wielbicieli. Tyrmand uczy się w Prywatnym Gimnazjum i Liceum Męskim przy Wilczej 41, ma smykałkę do rysunku i nauk humanistycznych. Na basenie Legii słucha z przyjaciółmi jazzowych audycji. W 1938 r. udaje mu się dostać stypendium ambasady francuskiej, dzięki czemu spędza rok w Paryżu, studiując architekturę wnętrz pod okiem Le Corbusiera. W stolicy sztuki i mody ma szansę pójścia na koncert Duke’a Ellingtona, poznaje zachodni jazz i kulturę zazou.

Leopold Tyrmand z matką Marylą z domu Oliwenstein w Warszawie, lata 40. XX w. Zdjęcie: archiwum Mary Ellen Tyrmand

Wojna rzuca go do Wilna, gdzie – skazany za konspirację przez NKWD – ucieka z transportu na Wschód. W 1942 r. wyrabia dowód osobisty, w którym widnieje, że jest katolikiem, architektem i… Francuzem. Na swoich losach oprze fabułę powieści Filip, sfilmowanej w 2023 r. przez Michała Kwiecińskiego. Przedostaje się do Niemiec, a następnie na niemiecki okręt, na którym chce prysnąć przez Szwecję do Anglii, ale statek zawija do portu w Norwegii, gdzie Tyrmand zostaje pojmany – trafia do obozu pod Oslo. Końca wojny udaje mu się doczekać w Polskim Poselstwie w Kopenhadze. Wysłany z misją repatriacyjną przylatuje

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Dwa kosmosy nad Hudson Dwa kosmosy nad Hudson
i
Sławomir Mrożek, Leopold Tyrmand „W emigracyjnym labiryncie. Listy 1965-1982”, Wydawnictwo Literackie (okładka książki)
Przemyślenia

Dwa kosmosy nad Hudson

Damian Piwowarczyk

Spotkali się w punkcie, który pozostał trochę tajemnicą. „Nie dostrzegałem specjalnych analogii pomiędzy mną, a Tobą” – pisze Tyrmand do Mrożka i niech to posłuży za nasz wstęp, bo pewnie niejeden czytelnik wyrazi w tym miejscu zaskoczenie: to oni się w ogóle znali? Tak, więcej nawet, korespondowali ze sobą przez 20 lat!

Oni sami piszą o podobnym statusie ontologicznym i psychologicznym, traktują siebie jak „kolegów z wojska”. Połączyło ich wiele: los emigranta, wrogość PZPR, rozczarowanie rzeczywistością, kłopoty finansowe, tożsamościowe dylematy Polaka pisarza. Dużo, ale to, co naprawdę fascynuje w tej korespondencji, to znaczenia, emocje i ich własne lęki ukryte gdzieś między wierszami.

Czytaj dalej