Nie musimy obawiać się Terminatorów oraz tego typu skomplikowanych maszyn z własną świadomością, które przejmują kontrolę nad planetą – mówi dokumentalistka Isa Willinger, która w filmie Mój przyjaciel robot stara się pokazać z nieco innej strony rosnącą zależność człowieka od maszyn. Rozmawiał Dariusz Kuźma
Dariusz Kuźma: Mój przyjaciel robot stawia wiele istotnych pytań o przyszłość gatunku ludzkiego w relacji z coraz bardziej technologicznie zaawansowanymi robotami, ale kiedy staną się one realną częścią naszej codzienności?
Isa Willinger: Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Ważne jednak, żeby zaznaczyć, o jakich robotach mowa. Systemy głosowe w rodzaju Amazon Alexa, które po podłączeniu do Internetu mogą przeprowadzać za nas różne wyszukiwania i komunikować się na podstawowym poziomie, są coraz bardziej dostępne i będą zmieniały ludzką rzeczywistość w nadchodzących latach. Jeśli myślimy jednak o robotach, które będą zmywały za nas naczynia, odrabiały prace domowe czy nakrywały ładnie do stołu, ta przyszłość staje się dość odległa. Między innymi dlatego, że stworzenie funkcjonujących fizycznych maszyn o odpowiedniej motoryce jest o wiele, wiele trudniejsze niż zaprogramowanie najbardziej skomplikowanego software’u. Naukowcy oraz firmy zajmujące się rozwojem technologicznym tworzą oczywiście coraz bardziej zaawansowane maszyny o ogromnej mocy obliczeniowej, lecz mają wciąż ogromny problem, by nauczyć je przenieść butelkę z jednego pomieszczenia do drugiego. Zanim takie roboty wejdą do użytku prywatnego, miną całe dekady. Najpierw pojawią się w instytucjach publicznych jak szpitale czy domy spokojnej starości,