Czy świat sztuki jest najgorszym ze światów? Na pewno należy do najbardziej hermetycznych baniek, z których składa się współczesne społeczeństwo. Jego granic strzegą pretensjonalna atmosfera, elitarny wizerunek, onieśmielające pozy przybierane przez tubylców posługujących się środowiskowym żargonem.
Z zewnątrz może się wydawać, że świat sztuki spowija mrok tajemniczości podobny do tego, w którym pogrążone jest życie mafii czy sekt. Te ciemności postanowiła nieco rozproszyć Anna Sudoł, pisząc Projekt – powieść rozgrywającą się na scenie warszawskiego art worldu. Czym jest ta książka? Demaskatorską satyrą? Środowiskową prowokacją? Alegorią z pretensjami do uniwersalności wykraczającej poza świat sztuki? Horrorem z życia klasy kreatywnej pokolenia milenialsów? Projekt jest wszystkim tym po trochu, nie wyłączając horroru, bo w książce napotykamy na rzeczy straszne, takie jak cynizm, hipokryzja, interesowność, samotność i egzystencjalna pustka. W świetle książki Sudoł świat sztuki okazuje się nie tyle najgorszym, ile nie lepszym od innych światów; to arena ontologicznej walki, w której stawką nie jest sukces, lecz samo istnienie: na tej arenie walczy się o to, by być kimś, aby nie być nikim.
Plac Nikczemników
Kiedy kilka lat temu obejrzałem rozgrywający się w środowisku kuratorów sztuki współczesnej film The Square, pomyślałem, że nic nie nadaje się lepiej na alegorię kryzysu ponowoczesnego społeczeństwa niż art world. Trwam w tym przekonaniu do dziś: i jedyne, co mnie dziwi, to że narratorzy współczesności tak rzadko po tę alegorię sięgają. Pokaż mi swój świat sztuki, a powiem ci, kim jesteś – chciałoby się oznajmić społeczeństwu. Z tego punktu widzenia książka Anny Sudoł – tragifarsa z życia warszawskich krytyczek, artystów, kuratorów i dyrektorek – powinna być interesująca również, a może nawet szczególnie, dla osób spoza środowiska artystycznego.
Projekt to historia rozgrywająca się w uniwersum, w którego centrum znajduje się