Remake czarnej żółci
i
Dokumentacja wystawy Witka Orskiego „Teraz już nie wiem, co jest piękne”, materiały Galerii Foksal
Przemyślenia

Remake czarnej żółci

czyli rozmowa fotografa z Dürerem
Stach Szabłowski
Czyta się 8 minut

Wystawa „Teraz już nie wiem, co jest piękne” to swoisty remake miedziorytu Dürera – zrealizowany za pomocą wysokiej rozdzielczości fotografii, przestrzeni galerii Foksal, fałszywej drabiny oraz prawdziwych trocin.

Minęło pół tysiąca lat z małym hakiem, odkąd Albrecht Dürer stworzył Melancholię I. Od tego czasu ta słynna rycina nie daje się do końca odczytać i jednocześnie nie daje spokoju kolejnym pokoleniom badaczy, miłośników sztuki, artystów – nie mówiąc o melancholikach. Temu magnetyzmowi Melancholii uległ Witek Orski. Jego wystawa to swoisty remake miedziorytu Dürera – zrealizowany za pomocą wysokiej rozdzielczości fotografii, przestrzeni Galerii Foksal, fałszywej drabiny oraz prawdziwych trocin.

Jeszcze raz

Wyznam, że mam słabość do filmowych remake’ów. Ktoś powie, że ten gatunek jest źródłem niezliczonych rozczarowań. I będzie miał rację oraz mocne argumenty na jej poparcie. Przypomnijmy choćby hollywoodzki remake Godardowskiego Do utraty tchu, w którym Belmonda zastąpił Richard Gere. Totalne nieporozumienie. Albo Miasto aniołów, czyli reinscenizacja Nieba nad Berlinem Wendersa z Nicholasem Cage’em (sic!) i Meg Ryan (sic!!) w rolach głównych. Żenująca porażka. Albo anglojęzyczne wersje japońskich horrorów: w oryginale straszne, a w nowych interpretacjach strasznie nudne. Nie mówiąc już o takich przypadkach jak aktorski remake arcydzieła anime Ghost in the shell – tu wchodzimy już w rejestry profanacji.

Ale przecież wylewanie remake’owego dziecka z kąpielą byłoby aktem pochopnym. Strumień rozczarowań remake’ami raz

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

 Scena antropocenu
i
Irmina Rusicka, "Grób dla mamy" (druk pigmentowy, papier muzealny), 2021 r.
Przemyślenia

 Scena antropocenu

Stach Szabłowski

Planeta jest jedna, a ludzi na niej – osiem miliardów. Niektórzy z nich są artystami zastanawiającymi się niedawno w Zielonej Górze, jak odnowić przyjaźń i ustanowić poprawne stosunki z Ziemią.

Pewnego niewiarygodnie cie­p­łego i słonecznego listopadowego dnia demografowie ogłosili, że rzesza mieszkających na Ziemi ludzi właśnie przekroczyła 8 mld. Ta szczęśliwa albo, jak kto woli, hiobowa wieść zastała mnie w drodze do Zielonej Góry. Przypadek? Nie sądzę. Jechałem tam na biennale, które poświęcono renegocjowaniu stosunków między ludźmi a Ziemią. Jest nas 8 mld, a Ziemia tylko jedna; dysponując taką przewagą, możemy sobie pozwolić na prowadzenie pertraktacji z pozycji siły. I to właśnie robimy, choć jest to siła drwala energicznie piłującego gałąź, na której się rozsiadł.

Czytaj dalej