
Z tą barwą jest trochę tak jak ze słynną fajką na obrazie Renégo Magritte’a – niby jest, ale jednak jej nie ma. Oczywiste, prawda?
W latach 80. XX w. pewien trener z Uniwersytetu w Iowa wpadł na genialny pomysł: zlecił przemalowanie ścian stadionowej szatni drużyny przyjezdnej na różowo. Wystrój wnętrza – kombinował zapewne szkoleniowiec – miał być rodzajem psychologicznej presji wywieranej na niczego nieświadomych przeciwnikach. Różowy jako kolor kulturowo kojarzony wtedy z kobiecością i delikatnością miał podkopywać u gości pewność siebie oraz poczucie fizycznej wyższości. W roku 2005 władze uczelni posunęły się krok dalej i podczas dużego remontu przemalowano na różowo także umywalki, toalety oraz prysznice. Wywołało to wprawdzie wiele kontrowersji – krytycy zarzucali akademickim decydentom brak poszanowania zasad równości i sprawiedliwości społecznej – protesty na nic się jednak zdały i szatnie pozostały różowe.
Piłkarze z Iowa nie byli pierwszymi, których próbowano poddawać psychologicznym sztuczkom opartym na kolorowej perswazji. W latach 70. ubiegłego stulecia takie próby – też z różem w roli głównej – podejmował amerykański badacz Alexander Schauss. Opierając się na przekonaniu, że kolor ma kluczowe znaczenie w regulowaniu ludzkich emocji i temperamentu, w 1979 r. doprowadził do przemalowania kilku cel zakładu karnego w Seattle na odcień, który moglibyśmy określić jako flamingowy. Koncept ten naukowiec wywodził z przeprowadzonych badań wskazujących na obniżenie napięcia mięśniowego i ogólnego poziomu agresji u ludzi poddanych działaniu konkretnego odcienia różu. Testy wykonywane na sobie samym, polegające na dłuższym wpatrywaniu się w rozmaicie zabarwione kwadraty,