
Ubiegłoroczna berlińska wystawa poświęcona Josephine Baker nosiła tytuł Ikona w ruchu. Bo naturalnym żywiołem tej artystki był właśnie gest, performans, taniec, którym rozpaliła międzywojenną Europę.
Jednocześnie istniała też inna, równoległa dynamika – obrazująca drogę Baker od slumsów do renesansowego zamku, od półnagiej skandalizującej sensacji sezonu do udekorowanej medalami bohaterki wojennej, od ekscentrycznej diwy do działaczki politycznej. I wreszcie od gwiazdy rewiowej do ikony sztuki.
Dziki taniec
Na wystawie [można było ją zobaczyć w Neue Nationalgalerie, Berlin, 26.01.2024–1.05.2024 – przyp. red.] od razu, tuż po wejściu, natykaliśmy się na projekcję archiwalnego filmu. Paryska rewia Folies Bergère w połowie lat 20. XX wieku. Trwa przedstawienie, dekoracje są imponujące, scena została zamieniona w tropikalną dżunglę. Z jednej z palm schodzi Josephine Baker. Jest właściwie naga, na biodrach ma spódniczkę z 16 gumowych bananów. I zaczyna tańczyć tak, jak wówczas nie tańczył nikt. To dziki, pozornie wychodzący naprzeciw reakcyjnym, kolonialnym stereotypom, ale tak naprawdę nowoczesny i wywrotowy danse sauvage.
Z podobnym repertuarem Josephine Baker w 1926 r. przyjechała po raz pierwszy do Berlina. Wystąpiła w Nelson Theater na Kurfürstendamm w programie La Revue Nègre. „W Berlinie jest wspaniale! – zanotowała po występie – Czysty triumf. Noszą mnie tu na rękach. W żadnym innym mieście nie otrzymałam tylu listów miłosnych, tylu kwiatów i prezentów”.
Rok przed przybyciem do Berlina Baker swoim tańcem wywołała sensację w Paryżu. Cztery lata wcześniej debiutowała na Broadwayu. A jeżeli cofniemy się 20 lat od berlińskiego występu, spotkamy ją w St. Louis w stanie Missouri. Tancerka przychodzi tam na świat w 1906 r. jako córka nastoletniej Carrie McDonald i Eddiego Carsona, perkusisty, który nie odegra w życiu Josephine większej roli; spłodzi jeszcze jej brata, a potem ulotni się, by więcej nie powrócić.
Matka marzyła o karierze tancerki, ale została praczką i sprzątaczką. Kiedy Josephine została już gwiazdą, w wywiadach z detalami odmalowywała obraz biedy, w której dorastała: czarne getto St. Louis, niedojadanie, dziurawe buty, szczury, eksmisje za niezapłacony czynsz, pracę zarobkową