W ostatnim dziesięcioleciu żaden rockowy debiut nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak pierwszy album Fontaines D.C. Mało tego, niewiele gitarowych płyt w tym czasie sprawiło mi tyle radości, co wspomniany Dogrel.
Młodzi Irlandczycy błyskawicznie zdobyli mój szacunek muzyczną erudycją i kompozytorską odwagą, a moje serce – porywającymi riffami i charyzmą wokalisty, Griana Chattena. I choć dublińczykom daleko do miana innowatorów, a ich inspiracje są zwykle czytelne i gęsto eksploatowane, to przecież udało im się nadać swoim piosenkom autorski, lokalny koloryt. Post-punkowy Dogrel był płytą na wskroś irlandzką: Chatten rozprawiał o inspiracjach rodzimą poezją, w Dublin City Sky wyraźne są echa The Pogues, w wywiadach natomiast muzycy konsekwentnie promowali swoich rodaków z Girl Band. Wizerunek mitycznego bohatera Zielonej Wyspy –Cúchulainna, zdobiący drugą płytę Fontaines D.C., dawał podstawy, by spodziewać się po niej kontynuacji ścieżki obranej na Dogrel. Nic bardziej mylnego.
Tytuł A Hero’s Death można czytać jako przewrotną grę z fanami. Wielbicielami punkowej ekspresji debiutu, którzy stracili właśnie swój ulubiony zespół. Fontaines D.C. zwrócili się zresztą do nich z godną podziwu bezpośredniością. W towarzyszących premierze materiałach prasowych zamiast górnolotnych haseł i problematycznych porównań zespół poinformował, że ma świadomość zmiany, jakiej dokonał i akceptuje ryzyko, jakie się z nią wiąże. W tym kontekście można też interpretować otwierające płytę I Don’t Belong. Transowy, chmurny post-punk z powtarzaną bez końca frazą I don’t belong to anyone. Ta lapidarność służy zespołowi, którego deklarację o braku przynależności można czytać zarówno na gruncie artystycznym, jak i polityczno-społecznym. W tych kilku najbardziej oszczędnych lirycznie utworach Fontaines D.C. przypomina mi o ostatniej płycie Trupa Trupa z jej szczątkowymi tekstami o problematyce istnienia. Swoją drogą, zespół z Trójmiasta powoływał się przecież przy tej okazji na irlandzkiego dramaturga Samuela Becketta.
To nie jedyne podobieństwo pomiędzy A Hero’s Death a Off the Sun. Na opisywanej płycie Irlandczycy również sięgnęli po psychodelicznego rocka i psychodeliczny folk. Opowiadając o tym albumie, Fontaines D.C. powoływali się częściej na The Brian Jonestown Massacre i Spacemen 3 niż na The Fall czy The Clash. W rezultacie Chatten dużo więcej śpiewa niż skanduje, deklamuje i krzyczy. Wychodzi mu to naprawdę dobrze. W A Lucid Dream jego maniera musi rodzić skojarzenia z Liamem Gallagherem, dając namiastkę komercyjnego potencjału, jaki tkwi w twórczości dublińczyków. Unurzane w psychodelicznym rocku You Said nakłania nas, aby zwolnić. I jest o tym bardziej przekonujące, że Fontaines D.C. również wrzuca niższy bieg. Na Dogrel byłby to najbardziej liryczny, balladowy numer. Na A Hero’s Death nie jest nawet w pierwszej trójce. On Such A Spring to jeszcze młodszy, bardziej melancholijny brat Dublin City Sky, ale czegoś takiego jak Sunny to się tu nie spodziewałem. Co prawda porównania do Briana Wilsona są mocno na wyrost, ale słychać tu wpływy m.in. bardziej piosenkowych momentów The Replacements czy wczesnego Echo & The Bunnymen.
Warto podkreślić, że na swojej drugiej płycie zespół nie odciął się całkiem od punkowych i post-punkowych korzeni. Mamy tu Velvetowskie I Was Not Born czy tytułowe A Hero’s Death bujające się na riffie w stylu płyt Iggy’ego Popa. Jest też Televised Mind, którego wtórność względem brytyjskich kapel początku lat 80. trochę mnie niepokoi i pozwala sądzić, że powtórka z Dogrel, to najgorsze, co moglibyśmy dostać od tak interesującej grupy. Nowy jest na tej płycie również punkt ciężkości w pisanych przez Chattena tekstach. Zamiast ilustracji z życia irlandzkiej ulicy, wokalista tym razem zagląda do ludzkiego wewnątrz. Jak przyznaje, zmiana ta była podyktowana koniecznością: po sukcesie Dogrel muzyk spędzał tyle czasu w trasie, że nie czułby się uczciwie, śpiewając o swoich rodzinnych stronach. Idąc tym tropem, niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości pandemia przywróci nam Chattena z debiutu.
Choć A Hero’s Death nie wzbudza we mnie takiej ekscytacji, jak debiutancka płyta Fontaines D.C., mam świadomość, że próba nagrania podobnego albumu mogłaby się skończyć znacznie większym rozczarowaniem. A tak Irlandczycy nie tylko zaserwowali nam zestaw udanych, psychodelicznych piosenek, a także zerwali wszystkie łatki, które zdążyliśmy im przyczepić. Napisałbym, że po tej płycie mogą zrobić wszystko, ale wiem, że oni nigdy nie myśleli inaczej.
Dzięki Tobie, możemy zrobić jeszcze więcej – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ