Saga o Stanisławie Młotodzierżcy
i
ilustracja: Daniel de Latour
Opowieści

Saga o Stanisławie Młotodzierżcy

iście epicki dramat w jednym akcie
Jarek Westermark
Czyta się 6 minut

Ta historia wydarzyła się naprawdę, w miejsco­wości M. w województwie m. Imiona sędziów oraz obrońcy pana Stanisława zostały zmienione.

Dramatis personae:

STANISŁAW – młotodzierżca
BRONISŁAWA – czujna po sąsiedzku
ADELAJDA – córka Bronisławy
DAREK – konkubent Adelajdy
LOKI – obrońca Stanisława
BALDUR – sędzia rejonowy
ODYN – sędzia apelacyjny
KRUK – atrybut Odyna

W tekście pojawiają się odniesienia do ruchu kamery. Nie jestem ­pe­wien, jak uzyskać docelowy efekt na scenie, ale wiem, że zdolny reżyser z pewnością jakoś sobie poradzi.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Scena 1

Zalana słońcem posesja – niewielki ogródek przed niewielkim domkiem, za ogrodzeniem kolejny niewielki domek. Na trawniku stoi konkretny, porządny kamienny grill. DAREK właśnie wciska na miejsce ostatnie otoczaki.

 

DAREK: No, to tyle. Zrobione.

ADELAJDA: Wspaniale się prezentuje! Brawo, mój drogi! Od teraz nasze pikniki zyskają zupełnie nowy smak. Możemy zapomnieć o jednorazowym badziewiu ze stacji benzynowej. Z takiego grilla jadłby sam król, cesarz czy jarl!

BRONISŁAWA: Święta racja, święta racja, kochanieńcy. (Ciszej). A Stanisław, co ma u mnie dług i od lat go nie spłaca, bankowo skiśnie z zazdrości!

 

Zbliżenie na ogrodzenie: z sąsiedniej posesji całą trójkę obserwuje STANISŁAW – starszy pan, zgięty wpół, z krzaczastymi brwiami i zaciętą miną.

Scena 2

Noc. STANISŁAW wciąż przy ogrodzeniu. Zgięty nieco mniej, mina coraz bardziej zacięta.

 

STANISŁAW: Nie wytrzymam. No nie wytrzymam! Do stu piorunów! Postawili to szkaradzieństwo i co? Myślą, że cały świat do nich należy? To na pewno pomysł tej wrednej Bronisławy, która ma u mnie dług i od lat go nie spłaca. A teraz jeszcze chce mi dopiec, piekąc kiełbaski trzy metry od moich drzwi, żeby samo powietrze mi zepsuć, a w perspektywie napsuć krwi. Oj, niedoczekanie! (Gniew prostuje go niemal do pionu). Mam ci ja narzędzie, żeby ten problem rozwiązać, oj mam!

 

Sięga za rosnący obok krzak, gdzie leży… zbliżenie… Mjölnir, mityczny młot samego Thora. Żylasta dłoń zaciska się na trzonku. Dramatyczne ściemnienie.

Scena 3

BRONISŁAWA sama w domu, w pokoju na piętrze. Zza okna niespodziewanie dochodzi głośny huk.

 

BRONISŁAWA: A cóż to znowu? Jakby piorun trzasnął, jakby grom ryknął, jakby świat miał się nam zawalić na głowy. Lepiej pójdę do okna i sprawdzę, czy grill jest cały. (Podchodzi). Nie do wiary! Stanisław, ale jakby nie Stanisław. Kuca, potężny młot chwyta w obie dłonie, podnosi się, znad głowy uderza… o, nie! Kolejne kamienie z naszego cudeńka odłupuje! Nie mogę na to patrzeć, ale wzroku nie sposób odwrócić. Bierze kolejny zamach! Krzesze iskry o kamienie, ma iskry w oczach, prąd przebiega całe jego ciało. (Stuka gniewnie w szybę). Ty nicponiu! Przestań w tej chwili!

STANISŁAW: (Zza okna). Aaa!

BRONISŁAWA: (Wyciąga telefon). Halo, Adelka? Stanisław rozbił nasz grill młotem! Rozrzucił kamienie po całym ogródku!

ADELAJDA: (Wybiera inny numer). Halo, Darek? Mama mówi, że Stanisław rozbił nasz grill młotem!

DAREK: (Wybiera inny numer). Halo, wymiar sprawiedliwości? (Zbliżenie na jego usta). Nie uwierzycie, co zrobił Stanisław…

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Scena 4

Sala sądowa, do złudzenia przypominająca komnatę w Walhalli. Sędzia BALDUR siedzi u szczytu stołu zastawionego jadłem i napitkiem. Po jednej stronie stołu: STANISŁAW w towarzystwie LOKIEGO. Po drugiej: BRONISŁAWA z ADELAJDĄ i DARKIEM.

 

BALDUR: Rozpoczynam posiedzenie. Sprawa wydaje się dość prosta. Policjanci, którzy oglądali miejsce zdarzenia, widzieli rozłupane kamienie, proch i pył, istne dzieło zniszczenia. Imponujące jak na kogoś w tak… zaawansowanym wieku.

STANISŁAW: Ejże!

LOKI: (Powstrzymuje go). Tak jak rozmawialiśmy, panie Stasiu, proszę zachować spokój.

BRONISŁAWA: Zemścił się za to, że mu wciąż przypominam o jego niespłaconych długach!

STANISŁAW: To ona ma u mnie długi!

BALDUR: Kto ma długi?

LOKI: To długa historia.

 

Pauza na śmiech publiczności.

 

BALDUR: Czy to prawda, że działał pan z zemsty?

STANISŁAW: Nie, dla dobra okolicy! Bo…

LOKI: (Daje mu kuksańca w bok). W ogóle nie działał, bo jest przecież niewinny.

STANISŁAW: No tak, racja. Wszystko ukartowali wrogowie! Sami sobie rozbili ten przeklęty grill, żeby mnie teraz po sądach ciągać!

BALDUR: Nie brzmi to zbyt wiarygodnie.

STANISŁAW: Nie wierzy mi Sąd? Ma mnie Sąd za kłamcę? Czy Sąd się na mnie mści?!

BALDUR: Niby za co? Za długi? Przejdźmy do rzeczy. Zleciłem badanie psychologiczne, żeby ustalić poczytalność oskarżonego w chwili popełnienia przestępstwa.

STANISŁAW: Że niby mi odbiło?!

BALDUR: Nie, nie. Wyniki badania wskazują jedynie, że działał pan w stanie silnego wzburzenia.

LOKI: Panie Stasiu, to dobrze! Kara będzie niższa! Proszę się nie unosić…

STANISŁAW: (Unosi się). Zero wdzięczności! Zero! A ja ratowałem okolicę!

BALDUR: Jak to? Przed czym?

STANISŁAW: Przed pożarami! Taki kamienny grill to zagrożenie dla roś­lin i zabudowy!

LOKI: (Chwyta go za ramiona). Błagam, niech mi pan pozwoli działać. (Głośniej). Wysoki Sądzie, chcemy przedłożyć dokumentację dotyczącą rozlicznych kontuzji oskarżonego. Pan Stanisław jest stary, niedołężny, ledwie wstaje z łóżka… Z pewnością nie dałby rady wymachiwać ciężkim młotem…

BRONISŁAWA: Ja wszystko widziałam!

BALDUR: A ja pani wierzę. Zasądzam od oskarżonego 842 zł na rzecz pokrzywdzonych. W ramach zadośćuczynienia za szkodę.

STANISŁAW: Aaa! Też mi sąd! Na taki sąd to i młota byłoby szkoda! Ja wam wszystkim pokażę! Będzie apelacja! Ogień chcieli palić tuż pod moim domem. Wszystko ukartowali! Kłamstwa! Oszuści…! (Wyciszenie, ściemnienie; kamera oddala się, aż nawet STANISŁAW rozpływa się w mroku).

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Scena 5

Sąd apelacyjny. Sala wygląda tak samo, ale jest mocniej doświetlona, a w tle krążą ciężko opancerzone walkirie. Miejsce poczciwego BALDURA zajmuje siwy, jednooki ODYN w todze z blasku, z krukiem na ramieniu.

ODYN: (Skonfundowany). Zaraz. Na jakiej podstawie odwołują się panowie od wyroku?

LOKI: Sąd rejonowy nie uwzględnił dokumentacji dotyczącej stanu zdrowia oskarżonego.

STANISŁAW: (Zrywa się z krzesła). Mścił się na mnie, nie wiadomo za co! Nie wziął pod uwagę, że działałem w stanie wyższej konieczności!

ODYN: (Stuka młotkiem). Cisza na sali, spokój! Jak to wyższej konieczności?

STANISŁAW: Przecież mówiłem! Zapobiegłem niezliczonym pożarom!

ODYN: Roztrzaskując grill młotem? Dobrze rozumiem?

STANISŁAW: No… (Zerka na LOKIEGO, który kręci głową jak oszalały). No nie. (Siada). Przecież nie miałem dość siły. Nie uniósłbym młota. Taki biedny ja. Ojojoj.

ODYN: (Wzdycha). Załóżmy, że nie słyszałem ani słowa o walce z ogniem. Bo to absurd… i wyznanie winy. Zajmijmy się lepiej dokumentacją medyczną, przyznaję bowiem, że Baldur powinien był się nią zająć. To istotny element w sprawie. Proszę stanąć na środku sali i powiedzieć, w czym problem. Sytuację zweryfikuje mój specjalnie wyselekcjonowany biegły. (Kruk kracze i podlatuje do STANISŁAWA).

 

STANISŁAW posłusznie staje na środku sceny. Podchodzi do niego LOKI. Kamera okrąża STANISŁAWA, koncentrując się na punktach, o których mówią w danym momencie postacie.

 

LOKI: Mój klient ma prawostronną przepuklinę. Proszę spojrzeć, jak się kuli przy najmniejszym wysiłku.

KRUK: Przecież lekarz przepisał mu specjalny pas usztywniający.

LOKI: Tak, ale mój klient pasa nie nosił.

KRUK: Kraaa! To bez znaczenia! Z dokumentacji wynika, że przepuklinę zoperowano 15 lat temu i że się wygoiła.

LOKI: Przemądrzałe ptaszysko. A co z jego stawem barkowym? O, proszę! Spójrz, jak go boli! (Tyka bark STANISŁAWA).

STANISŁAW: Aua!

LOKI: Lekarz stwierdził zwichnięcie.

KRUK: Proszę nie przeinaczać faktów. Tylko „stan po zwichnięciu”! Kraa! I to pięć lat przed rozłupaniem grilla! Nie ma związku!

LOKI: (Z rozpaczą). Mój klient ma osiemdziesiąt parę lat! A młot waży dziesięć kilo!

KRUK: Żaden problem. Wiek się nie liczy. Ani ciężar narzędzia. Liczy się tylko… i-kraa!

 

KRUK wraca na ramię ODYNA. STANISŁAW siada ciężko przy stole.

 

ODYN: Uwaga, niech usłyszy mnie cała Walhalla! Loki ma rację, panie Stanisławie. Pana stan zdrowia należało zbadać już w pierwszej instancji. Jednak wyniki badania, jak widać, nie wpłynęłyby na treść wyroku. Dlatego utrzymuję go w mocy. 842 zł na rzecz pokrzywdzonych. Ale proszę się nie martwić! Koszty postępowania odwoławczego poniesie skarb państwa. Zasłużył pan na miejsce przy moim stole, pośród najznamienitszych wojowników świata.

LOKI: Widzi pan, panie Stasiu? Nie poszło najgorzej.

ODYN: Zniedołężniały i nerwowy emeryt z parą w łapach. Tak jest, zdecydowanie zasłużył pan na ulgowe traktowanie.

STANISŁAW: Emeryt? Niedołężny? Niech tak będzie, Wysoki Sędzio, przyjmuję wyrok. Ale najpierw… (wstaje) chciałbym zobaczyć z blis­ka… (zbliżenie na wyciągniętą rękę) pana sędziowski młotek!

 

Nagłe ściemnienie, huk, łomot, trzask pioruna! Krakanie kruków i krzyki ludzi.

 

Kurtyna.

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Czytaj również:

Portret kasztelana
i
ilustracja: Daniel de Latour
Doznania

Portret kasztelana

Jarek Westermark

Rzecz wydarzyła się naprawdę. Nie żartuję. Takie rzeczy się dzieją, a większość z nas nie ma o tym bladego pojęcia! Miejsce akcji: miasto W. w województwie m.

DRAMATIS PERSONAE:

Czytaj dalej