jest ślad po obrączce
ale nie ma obrączki
podwójny jak po dwóch
lub po jednej
za to szerokiej i ze szlakiem
na obu krawędziach
paznokcie przycięte nie na kształt
szczytu palców
tylko na przekór ich łagodnym łukom
jak utrącone wierzchołki chmur
linia życia dobrze
skryta za poręczą
na wskazującym blizna od pokrętła
zegarka z późnego peerelu
fałdki na knykciach sztucznie
zasklepione
od skurczu dłoni na pionowym dyszlu
na górze
róże po czułej kroplówce i cztery
rzeki surowo błękitne
gdybym spojrzał wyżej
ale nie spoglądam
tłok taki że nie mam
jak poruszyć głową
tym razem dał rękę i wziął
na stokłosach
z twarzą niewidzianą
w odwróconych włosach
Komentarz autora:
Odkryć we własnych wierszach natrętnie powracający do nich fragment rzeczywistości to odkryć ze zdziwieniem, że ten świat wszedł do ciebie samego. Od trzech lat jeżdżę metrem co najmniej dwa razy dziennie. I oto widzę, że świat wagonu stał mi się bliższy niż park dzieciństwa i sosnowy las. Jakkolwiek to zabrzmi, mieszkam w metrze, a ono mieszka we mnie.