
Myliła się w wielu sprawach, ale jedną przewidziała wbrew ograniczeniom swojej epoki. W chorobie dostrzegała doświadczenie płynące z natury. Traktowała ją jak proces, który wymaga nie tylko interwencji medycznej, lecz także zrozumienia, empatii i obecności. Florence Nightingale stanęła na progu nowej medycznej ery i zaczęła otwierać okna.
Dwusetna rocznica narodzin ikony pielęgniarstwa stanowiłaby wspaniałą okazję do wielkiej celebry. Okoliczności zmusiły jednak opata Westminsteru do wyłącznie symbolicznego świętowania. Pomodlił się za pielęgniarki na co dzień pracujące na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Podziękował Bogu za ich odwagę, troskę i wytrwałość.
Co roku, 12 maja, w najważniejszym kościele na Wyspach Brytyjskich gromadzi się tłum. Przyjeżdżają pielęgniarki, studentki wydziałów medycznych, przedstawiciele Czerwonego Krzyża i wojskowi. Kulminacyjnym punktem ceremoniału jest procesja sióstr niosących małą ręczną lampkę – latarenkę, z którą portretowano Florence Nightingale na mających na zawsze zdefiniować jej wizerunek rycinach – do głównego ołtarza. Tam lampion od zakonnej pielęgniarki przejmuje wykwalifikowana, pracująca w szpitalu świecka siostra. Ten gest symbolizuje przekazanie wiedzy i wyjście ludzkości z mroków ku światłu. Zwyczajowo to opat umieszcza lampę na ołtarzu.
W tym roku, we wtorkowe przedpołudnie 12 maja w Kaplicy Pielęgniarek stanęła tylko Arlene Lee, siostra ze Szpitala Uniwersyteckiego w Southampton. Okna opactwa podświetlono na niebiesko. Koleżanki Arlene z oddziału wspierającego pacjentów w czasie badań i diagnoz oddelegowano do opieki nad osobami chorującymi na COVID-19. Arlene została sama z przechowywaną w kaplicy lampą – symbolem nieprzerwanej troski o pacjenta. Pielęgniarka z Southampton powiedziała później dziennikarzom, że był to dla niej niezwykły moment. Jako stypendystka Fundacji im. Florence Nightingale wiele zawdzięcza patronce. Gdyby nie pandemia, wiosnę spędzałaby na Harvard University na kursie zarządzania i przywództwa.
Zdrowe zarządzanie
Pojęcia „zarządzanie” i „przywództwo” spodobałyby się siostrze Nightingale, której rodzice nadali imię na cześć włoskiego miasta – Florencji, gdzie przyszła na świat w 1820 r. Doceniłaby również to, że zamiast tracić czas na bezproduktywne rytuały, pielęgniarki służą chorym. To właśnie służba była według niej najważniejszym powołaniem sióstr.
Nie lubiła być na świeczniku. Od atencji i hołdów opędzała się jak tylko mogła.