W związku z tym co było w czasie niezbyt odległego, a już niemal zapomnianego okresu świątecznego, ale i w związku z nadchodzącym okresem karnawałowym, wysłałyśmy Rudą na małe przeszpiegi, celem dowiedzenia się jakie też sposoby mają co lepsi znawcy przedmiotu na temat zwalczania strasznego zjawiska przyrodniczego, zwanego KACEM.
Oto sprawozdanie Rudej:
Pewien znany warszawski barman zaleca szklankę piwa na czczo.
Pewien doświadczony kelner zaleca następujący tryb postępowania: Wziąć kawałek lodu (może być z przerębla) natrzeć nim przeguby rąk, tam gdzie pulsuje paskudnie żyła. Następnie natrzeć nasadę karku. Od tego może powstać katar. Ale katar to fraszka w porównaniu z kacem.
Jeden z wybitniejszych fryzjerów twierdzi, że najlepsza jest szklanka mleka, prosto od krowy, a jeżeli nie ma pod ręką krowy, to prosto z lodówki lub sprzed pierwszej lepszej kamienicy.
Właściciel stoiska na bazarze z ulicy Polnej poleca szklankę soku z kiszonych ogórków. Ruda zaznacza dla porządku, że facet sam sprzedaje ogórki z beczki.
Znajomy aktor ma najelegantszy sposób. Każe zrobić koktail z soku pomarańczowego i koniaku. Każe wypić tego trzy kieliszki. Jest to kosztowne, ale bardzo smaczne i jeżeli wypić za dużo, kac zaczyna się od początku.
Pewien znawca życia podaje swój przepis: jedno surowe żółtko, zasypane pieprzem, solą i zalane sosem do zup. Trzeba to połknąć jednym haustem.
Znajomy dziennikarz proponuje wypicie syfonu wody sodowej.
Nieznajomy kierowca taksówki każe zjeść ćwierć kilo białego sera.
Pewien wybitny wydawca (kobieta) każe jechać do Zakopanego. Twierdzi, że Zakopane jest najlepszym lekarstwem na kaca. Jest to podobno związane z tak zwanym powietrzem zakopiańskim, którego niestety nie można eksportować, chociaż próby trwają. Z kaca leczy się tam klimatycznie, od lat, wielu warszawiaków.
Wszystkie te sposoby są skuteczne i wypróbowane.
Dla porządku Ruda podaje również szereg rad, które otrzymała od wiarogodnych osób, ale które po wypróbowaniu okazały się nieskuteczne.
A więc są zwolennicy aspiryny, pastylek Vichy, tak zwanego klina czyli kieliszka wódki na czczo, rosołu z kury, rosołu z gołębia, witaminy B forte, witaminy C, przetartych jabłek, kaszy manny na wodzie i wywaru z suszonych grzybów.
Ruda próbowała także dowiedzieć się jakie są sposoby na uniknięcie kaca. Wróciła z niczym. Jedynym jest nie picie, a to nie jest sposób, to jest kalectwo.
Ktoś nieśmiało zaproponował wypicie szklaneczki oliwy przed zabawą, ale co to już może być za zabawa po wypiciu szklaneczki oliwy. Jak ma mdlić, to niech przynajmniej mdli po alkoholu. Radzono jej także przełknięcie dwóch surowych jaj, lub wychylenie słoiczka śmietany.
Na zakończenie swoich badań naukowych Ruda zwróciła się do bardzo już podchmielonego obywatela w jednej z restauracji warszawskich z zapytaniem jak się czuje i jak mu się wydaje będzie się czuł nazajutrz. Otrzymała enigmatyczną odpowiedź, która ją jednak po chwili namysłu zadowoliła. Pan ten powiedział z uroczym uśmiechem: „Nie jestem taki myślący jak ty pijesz”.
Koniec sprawozdania Rudej.
P.S. Wszystkie nazwiska i adresy rozmówców znane są redakcji lub Izbie Wytrzeźwień.
Tekst pochodzi z numeru 1084/1966 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.