Kamikaze
Eminem
Kamikaze ma gorsze momenty i wersy, na które trudno przymknąć oko, ale ten napędzany wściekłością rap robi swoje. Po latach rozmieniania się na drobne i upajania się swoją techniką Eminem znów wkłada kij w mrowisko i palec w oko. A który palec, to mogą się Państwo domyślić.
Małomiasteczkowy
Dawid Podsiadło
Jest wszędzie, kochają go wszyscy i ja nie będę się wychylał w imię dziennikarskiego snobizmu. Bo Małomiasteczkowy to zestaw świetnie zaśpiewanych, przebojowych piosenek ze zgrabnymi tekstami. Dawno nie słyszałem rodzimej popowej produkcji, która prezentowałaby tak wysoki poziom.
Collapse
Aphex Twin
Po kilkunastu latach przerwy w 2018 r. Richard D. James wrócił na szczyt w stylu alpejskim. Jego umiejętność łączenia ostrych, brutalnych breaków i glitchu z ciepłymi, lekko infantylnymi melodiami zadziałała również na tegorocznej epce. Choć gdyby to było takie proste, ktoś by tego Aphexa w końcu podrobił.
Infinite Moment
The Field
Szwedzki mistrz ambient techno brzmi dostojniej niż kiedykolwiek. Głęboki bit wyłania się ospale zza chmur syntezatorów i rozciągniętych wokalnych sampli. W uduchowionym Made of Steel. Made of Stone The Field nie ustępuje pola mistrzowi gatunku, Wolfgangowi Voigtowi. Może brakuje mi copywriterskich zdolności, ale bardziej nobilitującego porównania już nie wymyślę.
Broken Politics
Neneh Cherry
Czasy, gdy w muzyce Cherry pobrzmiewał hip-hop, funk i R&B, minęły. Od poprzedniej płyty artystka współpracuje z Four Tetem, którego elegancka elektronika chętnie zbacza w nastrojowy minimalizm. W rezultacie Broken Politics to album wysmakowany niczym reklamy w magazynach o dizajnie. Przeglądałbym je z uznaniem, bo gruby papier i piękne zdjęcia, ale nie kupuję magazynów o dizajnie.
MITH
Lonnie Holley
Bluesman-outsider stał się szerzej znany dopiero teraz, w wieku 68 lat. Jego zaangażowana, zadłużona u Gila Scotta-Herona płyta to jedna z najmocniejszych muzycznych opowieści o współczesnej Ameryce. Nie jest to album łatwy i przyjemny, ale i ta historia do takich nie należy.
Last Building Burning
Cloud Nothings
Po niezbyt udanych próbach złagodzenia brzmienia zespół powraca do stylu, który zapewnił rozgłos debiutanckiemu Attack on Memory. Na najnowszej płycie dostajemy więc wpadający w ucho indie rock na prostych rytmach, dużej intensywności i zdartym gardle. Prochu tu nikt nie wymyśla, bo tu się go raczej detonuje.
I Loved You at Your Darkest
Behemoth
Tytuł płyty można potraktować autobiograficznie, bo Behemoth do perfekcji opanował sztukę prezentowania obrazoburczej muzyki w sposób przystępny. Niezależnie od tego, czy dzieje się to za sprawą chóralnych refrenów, czy wycieczek w stronę thrashu bądź gotyku, te melodie wpadają w ucho. Herezja? Nawet jeśli, potraktują to przecież jako komplement.