Flashback
Rosalie
Ciekawostka. Podszyte elektroniką R&B w dwóch językach. Śpiewane po polsku brzmi świeżo, nowocześnie. Śpiewane po angielsku – momentalnie uruchamia pakiet znoszonych skojarzeń. Skojarzeń zwykle sympatycznych, więc ostatecznie warto.
Culture II
Migos
Trójka raperów z Atlanty chyba za bardzo uwierzyła w swoją wielkość. W rezultacie ich tegoroczny album trwa 106 minut (samo intro przekracza cztery). Gdyby więc Culture II skrócić o… godzinę, byłoby naprawdę nieźle.
Delfina
Bownik
Wolę wokalistę z nieznośną/intrygującą manierą niż kolejny bezbarwny głos na polskiej scenie. Dlatego mam sporo sympatii dla Bownika, siegającej jeszcze czasów Control the Weather. Problem w tym, że najwidoczniej cały zespół stara się grać tym – i tylko tym – atutem, bo zza wokalu bije funkowa i electropopowa sztampa.
Mother
Xylouris White
Grecki mistrz lutni i ceniony australijski perkusista z kręgu alternatywnego rocka budują na fundamencie tradycyjnej kreteńskiej pieśni. Nie dekonstruują, nie wywracają do góry nogami, a i tak efekt końcowy pobrzmiewa wpływami bluesa, free jazzu czy post rocka. Polecam Mother, choć moja słabość do tej muzyki może wynikać z faktu, że dziadek mieszkał w Zgorzelcu.
Weather or Not
Evidence
Dużo dobrego dzieje się w ostatnich latach w hip-hopie, co zawdzięczamy głównie raperom i producentom sabotującym tradycję i przyzwyczajenia słuchaczy. Jestem im wdzięczny, ale lubię też sięgnąć po świetnie zrobioną, nienagannie zarapowaną płytę, która wbrew dacie na tylnej okładce przenosi mnie o dwie dekady wstecz. I tak jest w tym wypadku.
All Melody
Nils Frahm
Skierowana bardziej do emocji niż intelektu neoklasyka kontynuująca tradycje Maxa Richtera czy Michaela Nymana. Pełna niuansów i odnosząca się do wielu muzycznych stylów (ECM-owski jazz, Pärtowski minimalizm, techno), ale nade wszystko przyjemna w odbiorze.
Tango
Rasmentalizm
Album ciekawy, ale schizofreniczny. Pochwała balcerowiczowskiego get rich or die tryin’ spotyka się z utyskiwaniem na to, że rozmowy płytkie, czasu mało, a refleksji brak. Rasmentalizm jest w tym o tyle wiarygodny, że rzeczywiście doskwiera mu brak tej ostatniej.
The End of the F***ing World
Graham Coxon
Pracując nad soundtrackiem do brytyjskiego serialu, gitarzysta Blur skomponował około 40 piosenek. Podobno czuł się jak w transie, pisząc po trzy, cztery utwory dziennie. Ostatecznie na płycie znalazło się ich 16, z których wiele broniłoby się na płytach macierzystej formacji Coxona. I nie mam tu na myśli The Magic Whip – na niej każda z tych piosenek byłaby perełką.
The Thread That Keeps Us
Calexico
Siła Calexico tkwiła w sposobie, w jaki rozwijało rocka i americanę, nasłuchując tego, co nagrywano na południe od granic USA. Na ostatniej płycie zespół zachowuje się jednak tak, jakby Trump rzeczywiście wybudował mur. Zamiast intrygującej mieszanki stylistyk dostajemy nudnawego rocka w duchu U2. Wielka szkoda.
Down Below
Tribulation
Po deathmetalowych początkach Tribulation sięga po estetykę, która przez lata uchodziła za synonim kiczu. Podąża więc coraz popularniejszą ścieżką Nachtmystium, Ghost czy In Solitude. Na Down Below mamy więc gotyk, heavy metal, rozbudowane aranże i opowieści o smokach. Trochę strasznie, ale nie można odmówić Szwedom ucha do melodii.