Everything Is Love
The Carters
Everything Is Love to dowód na to, że Beyoncé odnajduje się świetnie zarówno w klasycznym R&B, jak i w modnych trapach. Problem mam natomiast z jej mężem, który w Black Effect mianuje się nowym Malcolmem X, by chwilę później robić reklamę pewnej luksusowej marki samochodów. Cóż, odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy Jay-Z lepiej radzi sobie z tabelami w Excelu niż z wersami w Wordzie.
I’ll Tell You What!
RP Boo
Dziwnym torem podąża kariera RP Boo. Weteran tanecznej sceny juke – charakteryzującej się szybkim pulsem, polirytmią i nieustanną obróbką wokali – oraz idol pokolenia muzyków prezentuje właśnie swój debiutancki album. I choć w ciągu tych dwudziestu kilku lat konkurencja nie spała, I’ll Tell You What! brzmi świeżo, momentami wręcz awangardowo, i nie wypiera się przy tym swojego chicagowskiego, house’owego pochodzenia.
Café Belga
Taco Hemingway
„Mama pyta, kiedy zacznę pisać o czymś” i jest to pytanie zasadne. Trudno się dziwić, skoro Taco wydaje tak często, że nie ma czasu zgromadzić doświadczeń, o refleksjach nie wspominając. Café Belga zaskakuje jednak od strony muzycznej: w tekstach raper stara się dystansować od popularności, którą przyniosła mu Soma 0,5 mg, a takie Fiji brzmi przecież jak skrojone pod Eskę czy inny RMF Maxxx.
Czarna woda
Alameda 4
Niczym filmowy Maks Paradys Kuba Ziołek obrał kierunek na wschód. Na albumie Alameda 4 ekspresyjny noise rock, furiacki black metal czy ciężki sludge flirtują z blisko- i dalekowschodnią melodyką. Duża w tym zasługa drugiego gitarzysty – Krzysztofa Kaliskiego, którego obecność pozwoliła zespołowi jeszcze swobodniej operować pomiędzy estetykami.
Scorpion
Drake
Najnowszą płytę najpopularniejszego kanadyjskiego muzyka (sorry, Bieber) promowały świetne single. Zwłaszcza Nice For What – cytujący Lauryn Hill letni hit dedykowany silnym kobietom. No ale chwilę później Pusha T napisał numer o tym, że Drake nie chce uznać swojego syna i narracja się posypała. Co prawda na płycie Scorpion raperowi zdarza się przebąkiwać o ojcostwie, ale jakoś mało to przekonujące.
Ordinary Corrupt Human Love
Deafheaven
„Klucz gęsi wystrzelił z ciemności i poleciał, wrzeszcząc w to, co pozostało z wieczora” – pierwsza zwrotka i wiemy, że metalowcom z Deafheaven znów udało się zaskoczyć. Kalifornijczycy nagrali płytę, na której delikatne muśnięcia gitary i liryczne pasaże fortepianu sąsiadują z wrzaskiem i ścianami gitar. To karkołomna próba pogodzenia piękna w staromodnym, romantycznym ujęciu z blackmetalową tradycją, z której zespół wychodzi nie tyle bez szwanku, ile zwycięsko.
I’m All Ears
Let’s Eat Grandma
Nie wiem, co zrobiła młodym Brytyjkom babcia, ale gdy słyszę piosenki z ich najnowszej płyty, zarzucam śledztwo i zamieniam się w słuch. Niezależnie od tego, czy ich elektroniczny pop wyrasta z twórczości Lorde, M83 czy Grimes, uderza nastoletnią witalnością, odważną produkcją oraz muzycznym bogactwem, które bombarduje zmysły niczym Spring Breakers Korine’a.
Traces
Resina
Na swoim drugim albumie kompozytorka Karolina Rec rozbudowuje swój nastrojowy postminimalizm o kolejne składowe. Traces łączy więc nastrojowe melodie wiolonczeli z delikatnym sopranem, perkusją oraz posępnym elektronicznym drone’em obwieszczającym, że krainę łagodności zostawiliśmy hen za sobą.
Ye
Kanye West
Tego albumu bardziej niż słuchacze potrzebował sam West. Za sprawą Ye mógł opowiedzieć o swoich problemach psychicznych, tłumacząc się tym samym z kilku szokujących wypowiedzi. Natomiast od strony muzycznej mamy do czynienia z krótkim suplementem do The Life of Pablo. Momentami świetnym (Yikes), ale w porównaniu z medialnymi tyradami Westa bardzo zachowawczym.
Chleb i miód
Kaz Bałagane
Nowa przypałowa płyta to nie tylko tytuł jednego z nowych utworów Bałagana, ale też niezła recenzja Chleba i miodu. Równie dobrze nawiniętego i dopracowanego muzycznie co Narkopop, ale częściej zmierzającego do absurdalnych puent lub słabych występów gościnnych. Czyli generalnie donikąd.