Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu
na ziemi, ukrywam przed ludźmi przekonanie,
że nie jestem stąd
[…]
Czesław Miłosz, Gdziekolwiek
Susan Sontag w eseju poświęconym Canettiemu pisała: „Portrety kreślone okiem wewnętrznym – niezależnie od tego, czy gorzkie wątki emigracyjne są w nich widoczne, czy nie – upowszechniły figurę tułacza intelektualisty. Jest on Żydem (on, gdyż jest oczywiście mężczyzną) lub kimś do Żyda podobnym, człowiekiem wielu kultur, niespokojnym duchem […]. Jego prawdziwe zdanie nie polega z talentu do objaśniania, lecz – ponieważ jest świadkiem epoki – na ustanowieniu jak najszerszej, najbardziej budującej normy rozpaczy” (S. Sontag, Umysł jako pasja). Elias Canetti, gdy zrozumiał, że ciągła emigracja jest czymś zwykłym w jego czasach, napisał w Prowincji ludzkiej: „Świat był od zawsze światem wygnanych”.
Wspólnoty wykluczonych
Tułacz, wykluczony, emigrant. John Maxwell Coetzee w szkicach krytycznoliterackich niemało miejsca poświęca podobnym figurom (J. M. Coetzee, Dziwniejsze brzegi. Eseje literackie 1986–1999 oraz J. M. Coetzee, Wewnętrzne mechanizmy. Eseje literackie 2000–2005). Żydami byli przecież – Josif Brodski (uznany w Związku Radzieckim za pasożyta wyemigrował do USA), Bruno Schulz (zabity przez gestapowca dzień przed ucieczką), Walter Benjamin (z walizką swoich maszynopisów – „te teksty są ważniejsze niż ja sam” – próbował zbiec przed nazistami, ale kończy samobójstwem na francusko-hiszpańskiej granicy), Paul Celan (trauma ocalonego, samobójstwo w Paryżu), Joseph Roth (dziecko austro-węgierskiej monarchii zabite przez alkohol na francuskiej emigracji w przededniu wojny), Robert Musil (Żydówką była jego partnerka, więc uciekli przed nazistami do Szwajcarii, gdzie nieakceptowany przez literackie środowisko odszedł w biedzie). A inni? Robert Walser (wieczny tułacz, zamarzł na śmierć, gdy uciekł ze szpitala dla umysłowo chorych), Sándor Márai (jeden z ostatnich świadków rozpadu mocarstw, czy jak kto woli prorok totalitaryzmu, emigracja – a jakże – do USA, później pogrążony w samotności po kolejnych śmierciach członków rodziny popełnił samobójstwo wieku 89 lat).
Teksty krytycznoliterackie są dla Coetzee’ego (to piszący po angielsku Afrykaner, potomek holenderskich – z domieszką polskiej krwi – osadników, wychowany w RPA czasów apartheidu, obecnie obywatel Australii) szukaniem bratnich dusz; pisarzy, których kształtowało nieustanne wygnanie i walka o zachowanie artystycznej przestrzeni i niezależności, gdy należało chronić życie, a nie maszynopisy. Noblistę wychowały lektury autorów wykluczonych, ale i życie wśród wykluczonych, co niewątpliwie nadało ton jego prozie.
Bohaterami są intelektualiści; wywodzą się z represjonowanego kraju (Hańba, Wiek żelaza, Lato) albo krajów demokratycznych (Elizabeth Costello, Foe), ale też ci reprezentujący niższe warstwy społeczne (Życie i czasy Michaela K.). To próby zrozumienia kraju przez kogoś z zewnątrz (Czekając na barbarzyńców, Ciemny kraj) albo świadectwo poniżonego (W sercu kraju i znów Życie i czasy Michaela K., Hańba oraz Wiek żelaza), jednak zawsze zderzenie skrajnych światów, bo spotkanie Innego (w rozumieniu Ryszarda Kapuścińskiego, dla którego Inny to przedstawiciel obcej kultury) stanowi bodaj najważniejszy aspekt jego prozy – Zapiski ze złego roku (pisarz JC, Anya sekretarka, pochodząca z Filipin oraz jej partner Alan), Powolny człowiek (fotograf Paul Reyment, opiekunka Marianna oraz Elizabeth Costello), Foe (Susan Barton, Kruzo, niewolnik Piętaszek i pisarz Foe)… Coetzee, idący w ślady Dostojewskiego, wie, że zestawienie skrajnych światopoglądów może wydobyć istotę, bo choć, jak pisał Jerzy Jarniewicz – „bohaterowie Coetzee’ego zawsze pozostają sami” (J. M Coetzee, Hańba) – ważniejsza jest sama próba: wyobrażenie sobie możliwości zaistnienia „etycznej wspólnoty” (.
Droga
W 2013 r., cztery lata po wydaniu opartej w dużej mierze na własnej biografii trylogii Sceny z prowincjonalnego życia, na którą składają się: Chłopięce lata (1998), Młodość (2002) i Lato (2009), Coetzee opublikował Dzieciństwo Jezusa, powieść rozpoczynającą nową serię. Historia uchodźców (znowu trójkąt) – pięcioletniego Davida i jego opiekunów Simona oraz Ines. Nie wiadomo skąd pochodzą, nie pamiętają swoich historii. W ośrodku dla uchodźców w mieście Novilla zaczynają nowe życie jako rodzina.
Coetzee podejmuje więc próbę napisania historii Jezusa dziś (jego literacki mistrz wysłał go w Braciach Karamazow do Hiszpanii czasów Inkwizycji, aby pokazać Kościół pozbawiony Boga), wydawca noblisty zapowiedział książkę jako: „dzieciństwo Jezusa w świecie bez Boga”. David nie uzdrawia chorych, nie mnoży chleba i ryb. Jego niezwykłość jest banalna: polega na umiejętności zjednywania sobie obcych ludzi. Chłopiec źle czuje się w szkole, więc opiekunowie zabierają go z placówki i narażają się na represje władzy. Powieść kończy się ucieczką rodziny do miasta Estrella (hiszp. „gwiazda”), gdzie postanawiają zacząć od nowa.
Lata szkolne Jezusa (2016) rozpoczynają się już w nowym mieście. Uchodźcy dostają pracę na farmie, a David za namową nadzorczyni plantacji zostaje wysłany do szkoły tańca. Chłopiec poznaje cierpienie (powieść zaczyna się od śmierci gąsiora), dowiaduje się też, jak funkcjonuje społeczeństwo – rynek pracy, szkolnictwo czy sądy. Jego opiekunowie odsuwają się od siebie i nie radzą sobie z wychowaniem chłopca. David lgnie do osób wykluczonych, zaprzyjaźnia się z mordercą, który po popełnionej zbrodni mówi: „Nigdy nie pozwól, żeby ci przebaczali, i nigdy nie słuchaj, kiedy obiecują ci nowe życie. Nowe życie to blaga, mój chłopcze, największa blaga ze wszystkich. Nie ma żadnego następnego życia. To tutaj jest jedynym, jakie istnieje. Jak pozwolisz, żeby ścięli ci głowę, to koniec. Tylko mrok, mrok i nic prócz mroku” (Wyostrzyć wzrok. J. M. Coetzee: Sztuka, świat i polityka, Fundacja Malta).
Estrella jest na wskroś zwyczajnym miastem. Jak w soczewce skupia w sobie złe i dobre strony demokracji. Bohaterowie nie mają problemu z aklimatyzacją i asymilacją. Coetzee pokazuje, jak łatwo przyswoić zachodnie kultury: Ines zaczyna pracę w butiku, organizuje pokazy mody, Simon pracuje fizycznie, ale zapisuje się na kurs pisania. Partnerzy trudniej radzą sobie jednak z uczuciami: noblista, idąc śladami Lwa Tołstoja, pokazuje czytelnikom rodzinę nieszczęśliwą na swój własny sposób.
W zamykającej trylogię Śmierci Jezusa David ma już 10 lat i popadając w coraz większe konflikty z opiekunami, zamieszkuje w sierocińcu prowadzonym przez ekscentrycznego Julio Fabricante. Jakie są tego powody? Były nauczyciel Davida mówi do Simona: „Nie ufasz więc doktorowi Fabricantemu i boisz się, że jego sieroty zmienią Davida w dręczyciela i dzikusa. Co jednak, pomyśl, gdyby miało być na odwrót? Gdyby to David miał okiełznać dzikusów Fabricantego, zmieniając ich we wzorowych obywateli, łagodnych, dobrze ułożonych, posłusznych?” (J. M. Coetzee, Lata szkolne Jezusa). Ines mówi: „Był dzikim stworzeniem rodem z lasu. Nie należał do nikogo. Z pewnością nie do nas. Był dzikim stworzeniem” (J. M. Coetzee, Śmierć Jezusa). David umiera na nieznaną chorobę, a gdy odchodzi, zaczyna się kult jego osoby, którego opiekunowie nie rozumieją – szczątki chłopca zostają zamurowane w ścianie sierocińca, organizowane są akademie na jego cześć, a niektórzy mieszkańcy Novilli chcą głosić przesłanie Davida. Relacja Simona i Ines ostatecznie się rozpada. Każde idzie w swoją stronę.
Testament
Coetzee Zapiski ze złego roku zamyka zdaniem: „Jednym z tych wzorców jest mistrz Tołstoj, a na przeciwnym biegunie stoi mistrz Dostojewski. Naśladując ich, stajemy się lepszymi artystami; »lepszymi« nie znaczy tu »sprawniejszymi«, lecz bardziej etycznymi. Ci dwaj unicestwiają w nas mniej czyste pretensje; wyostrzają nam wzrok i wzmacniają rękę” (J. M. Coetzee, Śmierć Jezusa). I trylogia jest oczywistym dowodem na estetyczne dojrzewanie; zbliża pisarza do jego mistrzów; ich patrzenia na świat wyostrzonym wzrokiem.
Na pierwszym poziomie zobaczymy literacki testament 80-letniego Coetzee’ego. Niemal każdy istotny aspekt twórczości pisarza poruszony na przestrzeni literackiej drogi pojawia się tutaj: postkolonializm, wędrówka (ucieczka, aby znaleźć lepsze życie, ale i szukanie życiowego celu), dojrzewanie (fizyczne, intelektualne oraz emocjonalne), prawa zwierząt, konfrontacja z Innym (na wielu poziomach), jak również próba zbudowania wspólnoty, która jest próbą zakończoną fiaskiem. Czytamy: „Tak więc się kończy ta historia – myśli później – historia skromnego projektu bycia rodziną: kończy się śmiercią dziecka, odejściem kobiety i pozostawieniem mężczyzny samego w obcym mieście, opłakującego to, co utracił” (J. M. Coetzee, Zapiski ze złego roku).
Wiele miejsca poświęca Coetzee cierpieniu. Przez pierwsze dwa tomy temat poruszany jest nieśmiało, ale w trzecim wybrzmiewa stanowczo. Już na początku Śmierci Jezusa David zapada na dziwną dolegliwość. Nieznana choroba 10-letniego chłopca pozwala pisarzowi na jej metaforyczne odczytanie, wpisuje się w jej klasyczne postrzeganie, obrazuje: „śmierć kogoś (na przykład dziecka), kto był zbyt »dobry«, by zaznać wrażeń seksualnych: była sugestią psychologicznego angelizmu” (S. Sontag, Choroba jako metafora). Śmierć, która prowadzi do kultu Davida, jest jedną z głównych, ale nie najważniejszych sugestii pozwalających zestawić go z biblijnym Jezusem.
Mamy także częsty punkt wyjścia w narracjach Coetzee’ego: opowieść o wykluczonych, którzy muszą (w obcym im miejscu) mierzyć się z niezrozumiałym prawem (choć szybko się dostosowują) i poglądami (dziwacznymi dla samego czytelnika). Intelektualiści, których pisarz nie oszczędzał w swoich poprzednich dziełach, pokazując m.in. ich wyższościowe podejście, tutaj (nauczyciele, lekarze, dyrektor sierocińca) reprezentują myślenie wręcz niedopuszczalne; nie są oni w oczach bohaterów (i naszych) przewodnikami wprowadzającymi uchodźców w świat wypracowanych idei i prawa – przypominają raczej szarlatanów odrzucających powszechną wiedzę. Coetzee pokazuje w ten sposób, jak świat, który wpierw stworzył zasady, następnie podważył ich zasadność. Już nie chcemy wychowywać innych, ale pokazywać, że świat, do którego trafili, wcale nie jest najlepszym: rodzice Davida odrzucają edukację, uznając ją za szkodliwą, bo ingeruje we wrażliwość chłopca, niszczy jego indywidualizm i poczucie pierwotnej przynależności (częste u poznających nową kulturę), ale z czasem żałują tej decyzji, zwłaszcza gdy konfrontują się z kolejnymi ekscentrykami kwestionującymi zasady w imię idei budowanej na wierze, a nie nauce.
Gdy w Latach szkolnych Jezusa obserwujemy proces Dymitra oskarżonego o morderstwo nauczycielki Davida, zabójca nie chce być sądzony – żąda dla siebie najwyższej kary: sędziowie z kolei tłumaczą, że to nie zabójca będzie stanowił prawo. W końcu Simon (żywiący do Dymitra najgorsze uczucia) zaczyna się zastanawiać nad ideą sądownictwa; dlaczego o winie skazanego mają decydować ci, którzy opierają się na chłodnej relacji i nie mają pełnego wglądu w sprawę, bo jeśli Dymitr nie może decydować o swojej winie, dlaczego mają to czynić oni? Ten relatywizm moralny to ziarno sprzeciwu wobec społecznych norm, które kiełkują we wszystkich bohaterach – wprowadzają chaos w świecie, który na początku powieści wydawał się miejscem bezpiecznym i dobrym (zabójstwo określano jako czyn, którego tutaj nie znano).
Do czego to prowadzi? Zrozpaczony Simon szuka sensu w śmierci syna, uważając, że musiała coś ze sobą nieść, ale pisarz zostawia nas samych – ostatnie zdanie powieści, choć odnosi się do lektury Don Kichota, ulubionej książki Davida, jest dla czytelnika znamienne: „Nigdy nie będzie wiadomo, jak wyglądało – w jego oczach – przesłanie książki ani co z niej najbardziej zapamiętał” (S. Sontag, Choroba jako metafora).
***
Historia jest ważna: „Zna (David) Don Quixota na pamięć, w skróconej wersji dla dzieci; traktuje tę książkę nie jak zmyśloną opowieść, lecz jak prawdziwą historię” (s. 17), „Inés odpowiada: – David jest dzieckiem adoptowanym. Trafił do nas późno. Nie znamy jego historii rodzinnej”. (s. 94), „Ojciec jest nieznany. To długa i skomplikowana historia” (s. 108), „Powiem ci, że oni nie mają najmniejszego pojęcia, co dolega twojemu synowi. Na poczekaniu zmyślają jakieś historyjki…” (s. 134), „Wśród tych opowieści jest historia o Don Quixocie i kłębku sznurka”. (s.148) „Inna historia wiąże się z Rocinantem” (tamże). „Kolejna z Davidowych historii dotyczy wielkiego matematyka”. (s. 150), „Dobra, przyrzekam. Po prostu opowiem twoją historię, taką, jaką znam, bez próby zrozumienia jej, od dnia, w którym cię spotkałem”. (s.155), „Należało nimi gardzić, tak jak to przed śmiercią zrobił ze swoimi historyjkami Don Quixote”. (s.158), „Nie wiem, jak się rozchodzi ta historia, ale dzieci z sierocińca na pewno znają ją od niego, a z sierocińca niesie się dalej, jakby była obdarzona własnym życiem”. (s.263). Albo wspomniane: „Tak więc się kończy ta historia – myśli później – historia skromnego projektu bycia rodziną” (s. 290), to część, wyimki.
Historia jest ważna, bo pozwala przetrwać. Sándor Márai, którego Coetzee cenił bardziej za opowieści o codziennym życiu, uważając je za ciekawsze niż same poglądy autora Żaru (J. M. Coetzee, Sándor Márai, [w:] Wewnętrzne mechanizmu), przez lata tworzył rozprawę Trzydzieści srebrników, którą rozpoczyna od refleksji, że ludzie najbardziej boją się zaginąć w dziejach. Jedni, aby tego uniknąć, zakładają rodzinę, inni tworzą dzieło: budowlę, wiersz, system filozoficzny. „Jest też taki – pisze Márai – który nie ma ani rodziny, ani talentów […], a mimo wszystko nie chce przeminąć. Bo taki jest człowiek. Dlatego dokonuje pewnego czynu” (S. Márai, Trzydzieści srebrników, „Zeszyty Literackie” 2016). I dalej, co istotniejsze dla historii Coetzee’ego: „Każdy prorok jest antynarodowy, jeśli tylko rzeczywiście i prawdziwie jest prorokiem, wszak staje przed narodem z żądaniem, w którego temperaturze topią się i rozpadają rodzina, państwo, wspólnota, stosunki prawne” (S. Márai, Trzydzieści srebrników, „Zeszyty Literackie” 2016).
David Coetzee’ego jest na wskroś Jezusem, choć nie ma boskich cech. Jest nim na poziomie człowieczym, a to istotniejsze. Trzeba pamiętać, że większość wczesnochrześcijańskich herezji odnosiła się do zaprzeczenia człowieczej, nie zaś boskiej natury Jezusa. Mówił o tym Sándor Márai, przytaczając teologiczne dysputy o tym, jak to Logos mógłby zmieścić się w prostym człowieku. Mówił Kazantzakis w Ostatnim kuszeniu Chrystusa, badając ludzką naturę Nazarejczyka. I Martin Scorsese, adaptując powieść greckiego pisarza. Nad ludzką naturą Jezusa zastanawiał się Dostojewski: nie tylko wtedy, gdy w Bazylei ujrzał Chrystusa w grobie Holbeina, na którym ciało Izraelczyka podane jest rozkładowi – stwierdził, że niejeden po zobaczeniu dzieła mógłby stracić wiarę, albo Francis Bacon, przedstawiając Jezusa jako kawał mięsa zawieszony na krzyżu.
I Coetzee widzi człowieka. David był uchodźcą: umarł jako uchodźca, bez rodziców, samotnie. Chorował i cierpiał. Nikt nie poznał jego historii, rodzinnego kraju, prawdziwych rodziców. Nie trzeba szukać analogii, ale przecież od razu myślimy o Alanie Kurdim, trzyletnim Syryjczyku, którego Morze Śródziemne rzuciło na plażę, a wszystkie media powielały zdjęcie jego martwego ciała. Można? Ale można także przypomnieć, że David opowiadał historie, które miały dać lekcje. Jakie? To musimy zrozumieć już sami. David jest więc jak bohaterowie poprzednich dzieł Coetzee’ego, ale też jest wyjątkowy, bo można traktować go jako tego, który opowiada jako pierwszy, jako pierwszy się dziwi, zadaje pytania, zasiewa ziarna wątpliwości i nie zgadza się na porządek zastanego świata. Mało?
Leonid Cypkin, wielką powieść Lato w Baden, która jest podróżniczą refleksją poświęconą Dostojewskiemu (napisaną dwie dekady przed Mistrzem z Petersburga Coetzee’ego), rozpoczyna od cytatu z Notatek z podziemia: „I kto wie, czy na tym świecie wszelki cel, do którego dąży ludzkość, nie zawiera się w owej ciągłości procesu osiągania, inaczej mówiąc: w samym życiu, a nie konkretnie w celu”. Cypkin, wybitny jak niewielu, jak wielu zaszczuty (ocalony z Holocaustu, odmówiono mu wyjazdu z ZSRR, swoich dzieł nigdy nie widział w druku, zmarł tydzień po swoim debiucie w prasie rosyjskich emigrantów w USA), był kolejnym – jak pisała Sontag – „targanym przez wieczne rosyjskie pytanie: jak żyć bez wiary? Bez Boga” (S. Sontag, Z miłości do Dostojewskiego, [w:] L. Cypkin, Lato w Baden, „Zeszyty Literackie” 2015)? Dostojewski powiedziałby, że żyć po prostu dobrze, jakby Bóg jednak istniał. Możemy to również nazwać sumieniem.