
Paulina Małochleb: Kilka dni temu pisałeś na Facebooku o tym, że w czasie pandemii odwieszamy na kołku inne wartości, na przykład przestajemy troszczyć się o środowisko. Jak zatem zachować równowagę?
Maciej Miłkowski: Przestajemy zdecydowanie. Rzucamy się w szał zakupowy. Przelewamy litry detergentów. Produkujemy tony śmieci – wszystkie te maseczki i rękawiczki. Zużywamy więcej wody. Ograniczamy transport publiczny. Parkujemy za darmo. Pakujemy jedzenie na wynos w plastik. To tylko jeden z przykładów jak środki zaradcze mogą okazać się w dłuższej perspektywie nie mniej szkodliwe niż nieszczęścia, którym miały przeciwdziałać. Ale może jest i tak, że się tym środowiskiem interesowaliśmy trochę nieszczerze, skoro tak łatwo przestaliśmy się nim interesować? Ogólnie mamy tendencję do zachowań i decyzji gwałtownych. Kochamy sytuacje nadzwyczajne. Lepsi jesteśmy w sobotach i niedzielach niż w poniedziałkach i wtorkach, a życie składa się jednak głównie z tych ostatnich. Łatwo ulegamy złudzeniu, że nasza sytuacja jest wyjątkowa, że znaleźliśmy się w stanie wyjątkowym, który dopuszcza wyjątkowe obostrzenia albo rozluźnienia. Że świat już nigdy nie będzie taki sam. Prawdopodobnie zaś będzie. Wrażenie jakiejś niepowtarzalności jest na ogół błędne. Jak sobie z tym radzić? Czytać książki. Z książek człowiek się dowiaduje, że świat nie powstał wczoraj, że ani jego miejsce, ani jego czas nie są jedyne. Że w jego sytuacji na ogół nie ma absolutnie nic wyjątkowego.
A może to chodzi o dyscyplinę i rodzaj skupienia? Myślimy jednotorowo: pamiętamy albo o zakładaniu maseczki i rękawiczek ochronnych, albo o segregowaniu śmieci?
Raczej po prostu wybieramy rozwiązania