W książce Grzegorza Uzdańskiego wszyscy na coś czekają. Na papierosa, na pomoc, na spacer, na wiadomość, na sweter, a także na koniec. Zaraz będzie po wszystkim i właśnie to „zaraz” wydaje się najważniejsze. Autor odwrotnie – stara się być obecny i uważny wobec swoich bohaterów tu i teraz. Towarzyszyć im, nie oceniać. Po prostu słuchać i obserwować.
W Zaraz będzie po wszystkim poznajemy dzień z życia mieszkańców pewnego domu spokojnej starości. Zakładu – jak nazywa to miejsce dyrekcja, umieralni – jak myślą o nim pacjenci. Od świtu do zmierzchu każdy przeżywa swoją gonitwę myśli i swoją udrękę. Na pozór można pomyśleć, że bohaterowie Uzdańskiego nie mają zbyt wygórowanych oczekiwań wobec świata. Cóż z tego, że komuś zginął w praniu wełniany sweter? Nie wybiegają też myślami daleko w przód. Najważniejsza jest następna chwila. Są, nie pytając o sens.
Jadwiga, pensjonariuszka, walczy jeszcze o swoje. O chwilę przyjemności przy papierosie i o spacer z wolontariuszem Tomkiem. Upomina się o swoje prawa, bo co więcej mogłaby zrobić? Jeździ na wózku, w dodatku nie sama. Jest zdana na cudzą łaskę. Cierpi. Tomek, wolontariusz, chce zrobić coś dobrego, ale nie może przestać myśleć o swojej byłej dziewczynie. Czy odpisze mu po tym, co zrobił? Przychodzi do zakładu tylko na kilka godzin i jest do niego kolejka. Pan Andrzej chce, żeby Tomek mu poczytał, pielęgniarki – żeby umył okna. Czy znajdzie czas na spacer z Jadwigą? Może, jeśli ustawi się tak, żeby ją pierwszą zobaczył.
Śmierć i życie wyznaczają rytm tej powieści, w której zaraz wszystko się skończy, a jednak nikomu do tego końca się nie śpieszy. Nikt o nim nawet nie myśli. Każdy ma swoją strategię na przetrwanie, a jednak każdy jest potwornie samotny. W każdej chwili. Ludzkie losy przecinają się, ale tak naprawdę nikt nie myśli o drugim człowieku. Tylko o sobie. Młodzi w tym domu wydają się zresztą najbardziej tragiczni. Tak jakby nie mieli świadomości tego, że ich czas również przemija.
Co zaprząta myśli bohaterów Zaraz będzie po wszystkim? Głównie ludzie, których kochamy lub kochaliśmy. Wielkie i mniejsze wstrząsy, z których składa się życie dzień po dniu. Miłości, zdrady, wspólne życie. Dzieci też, ale na drugim planie. Zresztą w domu starości nie ma miejsca na dzieci. Nie pasują. Jak do dzieci zwraca się tu do sprawiających kłopoty starych ludzi. „Co się Jadzia stało? Do ubikacji musisz?”
„Ludzie są straszni. Dlatego rodzina jest ważna, o bliskie osoby trzeba dbać, bo co bliska osoba, to jednak bliska osoba, i to się wie dopiero, jak się ich nie ma” – mówi Jadwiga. Ma córkę, ale córka mieszka daleko. Przyjeżdża raz na rok, przywozi syna. Wtedy Jadwiga się cieszy, ale też się wstydzi, że jej wnuk musi widzieć miejsce, w którym mieszka.
W domu opieki największym luksusem wydają się godność i prywatność. O estetyce nie wspominając. Pościel jest paskudnie różowa, z parapetów odchodzi farba. Czemu odmawia się starszym ludziom piękna? Żeby było łatwiej i praktyczniej. Jadzia ma kilka ulubionych rzeczy. Miękkie swetry i szale, które sprawiają jej przyjemność. W czasie prania te rzeczy giną. Jadzia dostaje ubrania, które jej się nie podobają, ale co ma zrobić? Może się zbuntować albo zmarznąć. Jest w niej jeszcze gniew, zrzędzi i krzyczy, choć jest już coraz bardziej zmęczona. Jeszcze walczy o swoją godność, ale powoli się poddaje.
Poddają się też często pielęgniarki. Praca jest ciężka, a każda z nich ma na głowie jeszcze swoje życie. Starają się, jak mogą. Nawet pożartować. Uśmiechnąć się na wyjście. „Jeśli z kimś z pacjentów można pożartować, to trzeba korzystać, bo dużo tego towaru nie ma”.
Tomek zdaje się wyczuwać, co jest ważne. Że zamiast myć okna, pensjonariuszom bardziej przyda się rozmowa; że to, co robi, ma znaczenie. Jednak nikt z personelu go za to nie docenia. Zdanie starych się nie liczy.
Starość. Grzegorz Uzdański przybliża nam temat, o którym za wiele się nie myśli. Starość się panu Bogu nie udała – mówi się, stwierdzając oczywistość. Ale jak się nie udała, to co można zrobić? Zanim będzie po wszystkim, czeka nas jeszcze czas, o którym warto pomyśleć. Sugestywny opis domu starości i precyzyjny język prowadzą nas przez jeden dzień życia bohaterów, obnażając małe smutki i radości. Ciasto życia bez rodzynków. Uzdański z dużą wrażliwością przygląda się mikroświatom ludzi, którzy zetknęli się ze sobą. Portret tych osób jest jednocześnie delikatny, ironiczny i pełen ciepła. Zanim będzie po wszystkim, warto spojrzeć na innych i siebie uważnie. Zapytać o sens tego bycia.