Cicha agonia duszy, wyobcowanie, męczące bujanie się na huśtawce hedonizmu i depresji, tęsknota za bliskością i niemożność jej zniesienia, (nie)zdrowe jedzenie, frustracje prekariatu, roszczeniowość i niedojrzałość milenialsów – czym są te i inne problemy pierwszego świata wobec problemów pozostałych światów oznaczonych kolejnymi numerami? Czym są wobec spadających bomb, eksplodujących min, pustych żołądków i dachów, których nie ma nad głową?
W perspektywie globalnej problemy ludzi pierwszego świata, których kłopot polega na tym, że mają już wszystko i nie wiedzą, co dalej ze sobą zrobić, są oczywiście abstrakcyjne. Wydumane. Śmieszne. Nic dziwnego, że zabawna jest także współczesna sztuka. Ten rys komiczny świetnie uchwycił niedawno szwedzki reżyser Ruben Östlund, autor nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes filmu The Square. Akcja toczy się w muzeum, bohaterami są kuratorzy i artyści ukazani na tle instalacji, wideoprojekcji, performance’ów i wernisaży. W ogóle sztuka współczesna staje się nie tylko problemem pierwszego świata, ale również problemem kina. Art world był długo tematem w innych dziedzinach kultury nieobecnym – jak gdyby w tym hermetycznym, pretensjonalnym światku zaludnionym przez ubranych obowiązkowo na czarno i cytujących Deleuze’a ludzi nie mogło zdarzyć się nic interesującego dla tych, którzy do tego światka nie należą. To się jednak zmienia.