Sędziwe drzewa mają ogromny potencjał fabularny. W ich podcieniach, które są przecież rodzajem pomieszczenia, zawsze dużo się działo. Tak dużo, że można je wręcz posądzać o prowokowanie wydarzeń, o drażnienie do wierzgnięć ospałego cielska czasu.
W krajobrazie drzewa są dominantami. Dla ssaków, ptaków i owadów zyskują status lokalnych centrów. Być może tym samym, czym dla przestrzeni, są też dla czasu. Znaczą zarówno początek, półmetek, jak i koniec. Mają potencjał, by stać się uniwersalnym i ponadczasowym miejscem akcji.
Rozmaite kosmogonie, początki wielkich religii i kultur zrośnięte są wszak z drzewami. Obrzędy, procesje i zwyczaje. Ważne wydarzenia historyczne: uczty, sądy, egzekucje. Początki nauki, filozofia europejska oraz jej najważniejsza szkoła – perypatetycka – rozwijały się pod drzewami, w cieniu platanów. Na przykład arystotelesowski hylemorfizm, czyli rozumienie bytu jako materii i formy prowadzące do dzisiejszej psychofizycznej koncepcji jedności człowieka składającego się z ciała i duszy.
Bardzo bym chciał, by archetypem hylemorfizmu była roślina. Może nawet drzewo. Hyle po starogrecku to materia, ale też las.
Fabuła i metafora
Pierwszą parę bogów dała Egipcjanom akacja.