Dulcynejo, tu Alojzy. Daj mi twe usta;
ja zastrzyki robię z arszeniku.
O, skocz w ramiona me i na dancing
pojedziemy, i zginiemy w walczyku*.
Tak mogła przebiegać wycieczka do Świdra
dziadka Alojzego, ale wybrał się tam
na wojnę, odarty z zawadiactwa i bezbronny.
Nie miał okazji zginąć od kul ani zginąć
w tańcu, wrócił do domu, mama wróciła do zmysłów.
I spaliła jego pamiętnik, by nie dostał się w ręce nazistów.
Czy dałaby mu dzisiaj na drogę
smartfona, by nie mierzyć się
ze świdrującą ciszą? Wtedy częściej dawałby
oddech (choć płytszy). Wtedy byłby pewniejszy
własnej śmierci.