Święta u Lengrenów Święta u Lengrenów
i
rysunek: Zbigniew Lengren
Opowieści

Święta u Lengrenów

Katarzyna Lengren
Czyta się 13 minut

Zbigniew Lengren był jednym z najważniejszych rysowników i satyryków dawnego „Przekroju”, znanym m.in. z serii rysunkowej o profesorze Filutku i psie Filusiu. Córka artysty opowiada o tym, jak wyglądały święta Bożego Narodzenia w jego rodzinie.

Przygotowania do świąt trwały długo i były bardzo ważne, w zasadzie ważniejsze od samej wigilii, która świeciła, kusiła i pachniała nieprzyzwoicie krótko. Prywatnie szykowano się do świąt Bożego Narodzenia już od początku listopada. Państwowo nie szykowano się wcale, ponieważ komuniści nie wierzyli w św. Mikołaja, tylko w radzieckiego Dziadka Mroza, który w sylwestra przychodził z workiem alkoholu i superdziewczyną, tańcząc kazaczoka. Co do reniferów nie wypowiadano się w ogóle, bo prawdę mówiąc, mieliśmy polskie jelenie, ale każdy dobrze wiedział, że one do żadnych sanek nie dadzą się przyczepić, a reniferów zza żelaznej kurtyny wtedy nie znaliśmy. Tak więc my, dzieci, wierzyliśmy, że Mikołaj podróżuje taksówką. Być może dlatego często się spóźniał.

We dwoje z bratem, odświętnie ubrani, uczesani i wielce przejęci, czekaliśmy, siedząc w oknie i wypatrując blasku – ale nie pierwszej gwiazdki na niebie, tylko świateł auta, które zatrzymywało się obok naszej bramy. W domu pachniało grzybami, ciastem i choinką. Słychać było tajemnicze szepty i szelesty. Jakieś trzaskanie drzwiami i zduszone chichoty.

Kiedy byliśmy mali, wigilia zaczynała się od wizyty św. Mikołaja, za którego przebierał się mój ojciec na klatce schodowej. Biskupią tiarę malował i wycinał sam, resztę stroju stanowiła czerwona powłoczka na pierzynę przewiązana sznurem, białe góralskie rękawice, okulary, broda i poszewka na poduszkę w charakterze worka na prezenty. Pamiętam, jaką grozę poczułam, kiedy witając świętego, zdałam sobie sprawę, że ukradł buty i skarpetki mojego ojca! Być może wtedy zrozumiałam po raz pierwszy, że świętość nie zawsze jest

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Okrakiem na barykadzie Okrakiem na barykadzie
i
ilustracja: Ha-Ga
Opowieści

Okrakiem na barykadzie

Julia Pańków

Eryk Lipiński i Ha-Ga – małżeństwo rysowników działających w czasach, gdy satyra musiała walczyć w szeregach postępu. Przez dekady rozweselali też czytelników „Przekroju”. Zanim ich drogi się rozeszły, byli najsławniejszą parą polskiej karykatury.

– Jako dziecko miałam w domu dwa skrajne przekazy – mówi Zuzanna Lipińska. – Dla taty wszystko było proste. Uważał każdy swój pomysł za świetny i natychmiast go realizował. Powtarzał mi zawsze, że można osiągnąć, cokolwiek się chce. Mama nad wszystkim się zastanawiała, nieustannie się krytykowała. Nigdy nie była z siebie zadowolona.

Czytaj dalej