Z wielu powodów, dla których śledzę z uwagą karierę duetu PRO8L3M, najważniejszy jest sposób, w jaki zespół przemyca istotne kwestie społeczno-polityczne pod przykrywką wulgarnego hedonizmu. Oskar i DJ Steez jak niewielu innych pokazują dwa oblicza późnokapitalistycznego społeczeństwa. Ich opowieści pełne bodźców, blichtru i obyczajowej rozwiązłości stanowią projekcję marzeń współczesnych mas w takim wymiarze, w jakim kiedyś realizowały to serialu Dynastia czy Beverly Hills, 90210. Z jakichś powodów wciąż ekscytujemy się historiami o absurdalnym bogactwie i niepodzielnej władzy, które najpewniej nigdy nie staną się naszym udziałem. Na płycie Art Brut Oskarowi brakowało jeszcze pieniędzy na wizytę w burdelu, ale od czasu pełnoprawnego debiutu PRO8L3M świetnie odpowiada na przywołane wyżej zapotrzebowanie utworami, takimi jak Dr Melfi czy Hack3d by GH05T 2.0. Można by to zbyć wzruszeniem ramion, bo przecież bragga to forma klasyczna dla rapu. Wydaje mi się jednak, że warszawiacy dokonują jej świadomej dekonstrukcji.
PRO8L3M mają słabość nie tylko do piętrzenia opisów kolejnych orgii, ale także do political fiction. Tym razem jednak akcja utworów nie rozgrywa się w przyszłości (jak w 2040) ani w rzeczywistości, w której życie rozmija się znacząco z doświadczeniem odbiorcy (mockument Pocztówki z Republiki Absurdu z udziałem muzyków). Wizja świata przedstawiona na epce Hack3d by GH05T 2.0 jest tym bardziej dystopijna, że miesza to, co fikcyjne, z tym, co możliwe lub wręcz prawdopodobne. Granicy nie sposób ustalić, ponieważ nikt z nas nie ma dostępu do pełni informacji. Wydaje się to współgrać z powszechną tendencją, w ramach której bardziej zagubieni obywatele świata porzucają próby jego zrozumienia na rzecz teorii spiskowych.
Oskar i Steez nie idą jednak tą drogą. Ich utwory nie są jawnie polityczne czy antyestablishmentowe (może z wyjątkiem najsłabszego na płycie World Wide Web). Wydaje się wręcz, że po raz kolejny dostajemy od nich kilka świetnie skomponowanych, trochę seksistowskich numerów z parkietową destynacją. Zawsze chodzi w nich jednak o coś więcej. Promujący płytę 2#17 podejmuje temat powszechnej, odbywającej się za naszą zgodą inwigilacji. Boleśnie przypomina o tym refren: „Możesz zaakceptować lub się zgodzić/Chciałeś przyszłość mieć/Dobra, wpisuj login/Albo żyj jak śmieć”, który nie zostawia złudzeń, że alternatywą dla orwellowskiej krainy jest społeczne wykluczenie. Internetowi poświęcony jest również Makijaż będący opowieścią o hedonizmie doby Tindera. To jeden z tych niemal pornograficznych utworów, w którym hiphopowy etos zdobywcy ukazany jest w barwach tak jaskrawych, że powinny one budzić już tylko obrzydzenie. Jeszcze ciekawiej jest zbudowany jednak Michael De Santa, w którym gangsterskie podboje bohatera okazują się tylko grą komputerową, a prawdziwa rzeczywistość to kredyt i upierdliwe dzieciaki. To chyba też najmocniejszy prztyk w stronę publiczności podchodzącej bezrefleksyjnie do twórczości PRO8L3M. Bacardi w bugatti to tylko VR, prawda jest gdzie indziej.