Boimy się zaryzykować i odsłonić, dlatego ze strachu uciekamy w fałsz. Tymczasem Christoph Fink, trener radykalnej szczerości, przekonuje, że obnażenie się przed innymi wcale nie jest dla nas zabójcze. Co więcej, może nas do siebie zbliżyć.
To jedna z najbardziej nieoczywistych rozmów, jakie kiedykolwiek przeprowadziłam. Christoph Fink najpierw próbuje pomóc mi zrozumieć koncept radykalnej szczerości, potem wzbudza złość, by w końcu przeprowadzić mnie przez rodzaj wspólnej medytacji na głos – bazę tej praktyki. Po drodze jest wesoło, strasznie, poważnie i do bólu szczerze. Po tej rozmowie wciąż nie wiem, czy pojechałabym na warsztaty radykalnej szczerości, ale przynajmniej rozumiem, o co w niej chodzi.
Maria Hawranek: Czemu kłamiemy?
Christoph Fink: Bo czujemy się zagrożeni. Jeśli trwamy w kłamstwie długo, racjonalizujemy: to wcale nie dlatego, że się boję, tylko dlatego, że chcę być dobrym buddystą, chrześcijaninem czy kimkolwiek innym. A jednak kłamstwo bezpośrednio łączy się z lękiem. Pamiętam, jak bałem się rodziców. Kiedyś podenerwowana mama spytała mnie: „Jesteś zły czy głupi?”. Nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć. Cokolwiek, byle wyplątać się z tej sytuacji.
Ja też bałam się mamy, podobnie jak chyba większość mojego pokolenia.
Dzieci, które się nie boją, kłamią mniej. Zasadniczo wolimy unikać kłamstwa, chyba że jest strategią przetrwania. Kiedy kłamiesz, w ciele powstaje napięcie – na tej podstawie działa wariograf. Na krótką metę kłamstwo jest wygodne, pozwala unikać konfliktów, może być nawet przyjemne, ale z czasem cena okazuje się ogromna. Podobnie jak valium, narkotyki, zakupy czy porno na chwilę są fajne, ale za ich nadużywanie płacisz izolacją, odłączeniem. Tracisz kontakt ze swoim ciałem, nie potrafisz patrzeć ludziom w oczy, głęboko oddychać ani spać. Stajesz się coraz bardziej uzależniony od własnych ocen i myśli.
Na czym polega różnica między radykalną szczerością a tą „zwykłą”?
Konwencjonalna szczerość w istocie oznacza sporo kłamania, nawet kiedy milczymy. Możemy myśleć: milczę, więc nie kłamię. Uważam to za bzdurę. Radykalna szczerość oznacza mówienie tego, co może być znaczące dla osoby naprzeciwko mnie.
Przecież nie mogę wiedzieć, co dla niej jest znaczące, mogę się tylko domyślać.
Nie wiesz dokładnie, ale czujesz to w swoim ciele. Czy jakiś temat sprawia, że masz ściśnięty żołądek? Czy jakaś myśl uporczywie powraca? Jest jeszcze kilka innych znaków, które świadczą o tym, że to, co masz do powiedzenia, jest istotne dla ciebie w tej relacji.
Podobno są różne stopnie szczerości.
Wolałbym mówić o poziomach. Pierwszy, najpłytszy, dotyczy faktów – mówisz, co rzeczywiście się wydarzyło. Na przykład używasz adekwatnych liczb, a nie wymyślasz, nie rzucasz też