Samotność bywa udręką, ale nieraz bywa też wybawieniem i furtką do metafizycznych przeżyć. „Bardzo często w życiu kierujemy się lękiem przed samotnością. Zwykle postrzegamy ją jako porażkę, dowód na to, że »nikt nas nie chce«. Z tego powodu uciekamy przed spotkaniem z samym sobą” – mówi Katarzyna Tubylewicz, autorka książki „Samotny jak Szwed?”, z którą rozmawia Agnieszka Drotkiewicz.
Agnieszka Drotkiewicz: Samotny jak Szwed? to książka-obraz. Składają się na nią Twoje teksty i wywiady oraz zdjęcia Twojego syna, Daniela. Kiedy ją czytam i oglądam, mam poczucie, że samotność można postrzegać jako kadr, w którym jest dużo przestrzeni, takie passe-partout. Pozwala nam ona lepiej zobaczyć nas samych, ale to, co zobaczymy, zależy od naszej samowiedzy.
Katarzyna Tubylewicz: To jedno z najważniejszych przesłań mojej książki – ta myśl pojawia się w wielu rozmowach, czułam to intuicyjnie, jeszcze zanim zaczęłam pisać. Jeden z moich rozmówców, pisarz i były szpieg, Vincent Severski mówi, że samowiedza czy też samoświadomość jest jedną z podstawowych cech, które musi posiadać szpieg. I nie jest to wcale proste, trzeba ją w sobie zbudować, odnaleźć. Inny z bohaterów mojej książki, nauczyciel medytacji Joakim Gavazzeni mówi: „Czy jesteśmy w ogóle świadomi tego, co dzieje się w naszej głowie? Czy może jesteśmy więźniami własnych emocji?”.
Bardzo często w życiu kierujemy się lękiem przed samotnością. Zwykle postrzegamy ją jako porażkę, dowód na to, że „nikt nas nie chce”.