Po co pisarka staje na głowie
i
zdjęcie: Paul Dunleavy / Flickr (CC BY 2.0)
Przemyślenia

Po co pisarka staje na głowie

Katarzyna Tubylewicz
Czyta się 8 minut

„Kiedy stoję na głowie,/dusza spada do głowy./Jest wtedy na swoim miejscu” – pisała Anna Świrszczyńska, moja ulubiona poetka i entuzjastka jogi.

Zaryzykowałabym twierdzenie, że obecny w jej poezji radykalny projekt kobiecej cielesności mógł mieć źródło w praktyce asan. Podobnie jak jej odwaga mówienia własnym głosem.Z natury jestem sową i przez wiele lat zarywałam noce, tłumacząc albo pisząc, a rano długo odsypiałam. Żywiłam też silne kartezjańskie przekonanie o dualizmie duszy i ciała. Nie miały ze sobą silnych związków, stan ciała nie przekładał się na stan duszy ani na odwrót. Żywiąc ambicje intelektualne, wybierałam skupienie się na zsekularyzowanej wersji duszy, czyli na umyśle. Nie biegałam, nie gimnastykowałam się, za to dużo czytałam. Ruch kojarzył mi się z czymś mało istotnym i męczącym, a koszmar gier zespołowych w polskiej szkole jedynie owo przekonanie ugruntował. Poza tym byłam stosunkowo racjonalna i nie interesowały mnie tematy w stylu New Age.

Nienawidziłam też śpiewać publicznie, więc gdyby ktoś, powiedzmy 12 lat temu, powiedział mi, że jako nauczycielka jogi będę rozpoczynać i kończyć zajęcia śpiewaniem

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Joga na głos
i
Śpiewaczka w zieleni (1884) Edgar Degas, zbiory Met Museum
Promienne zdrowie

Joga na głos

Aleksandra Reszelska

Podłogi wielkiej auli pachniały pastą do czyszczenia. Panie sprzątaczki musiały dobrze je wyszorować. Za chwilę miała zacząć się uroczysta akademia. Dzieci ze wszystkich ośmiu klas posadzono na małych, równo ustawionych krzesełkach, gdzieniegdzie na podłodze przycupnęli ich rodzice. Cała kadra nauczycielska siedziała w pierwszym rzędzie. Szczupła 12-latka stanęła przy mikrofonie. Z każdej strony sali patrzyły na nią pełne zaciekawienia oczy. Otworzyła usta. Nic. Jedna z nauczycielek scenicznym szeptem zaczęła podpowiadać jej słowa okolicznościowej piosenki. Ale to nie było to. Nie chodziło o zapomniany tekst. W gardle dziewczynki zabrakło głosu, tak jak podczas szybkiego biegu człowiekowi zaczyna brakować tchu. Z szeroko otwartych ust nie wydobywało się żadne brzmienie. Trwało to zaledwie kilkanaście sekund, ale jej wydawało się, że stoi tak w ciszy przez całą wieczność.

To ja byłam tą dziewczynką.

Czytaj dalej