Techno, teatr, tekstura, tektura
i
Krzysztof Garbaczewski, "Badania terenowe", widok wystawy, 20.01. - 17.03.2019, Galeria Arsenał w Białymstoku, fot. Maciej Zaniewski
Doznania

Techno, teatr, tekstura, tektura

czyli Garbaczewski wystawia
Stach Szabłowski
Czyta się 11 minut

Wystawa Krzysztofa Garbaczewskiego to jest niezły mętlik. Stanisław Wyspiański, w ostatnich sezonach ulubieniec dramaturgów, „teatr swój widział ogromny”. Garbaczewski swój teatr zmieścił w kilku salkach Arsenału, miejskiej galerii prowincjonalnego, z całym szacunkiem dla tego ośrodka, Białegostoku. Ale kto dziś rozstrzygnie, gdzie są peryferie, a gdzie centrum? Gdzie kończy się teatr i zaczyna sztuka albo odwrotnie? Co jest owocem natury, co produktem technologii, a co wytworem (post)ludzkiej imaginacji? I kto powie, kim Garbaczewski jest bardziej: późnym dzieckiem Grotowskiego? Futurystą przyszłości, która już nadeszła? Cyberpunkowym wszystkożercą, który zajada się Wyspiańskim, popija go Die Antwoord, doprawia Gombrowiczem, na deser funduje sobie Raymonda Roussela, a potem, zamiast obrócić ten posiłek w żart, obraca go w rave – albo w sztukę współczesną?

Badania terenowe Garbaczewskiego to wystawa zrobiona trochę z zaawansowanych technologii, a trochę z pomalowanej sprejem tektury. Nośna metafora, bo czy nie tak zrobiony jest cały współczesny świat, w którym infostrady biegną przez slumsy sklecone z blachy falistej? Albo weźmy Polskę. Gdzieś tam w korporacyjnych laboratoriach genetycy, neurobiolodzy i spece od sztucznej inteligencji najprawdopodobniej kończą właśnie projekty, które za chwilę wywrócą na lewą stronę definicję człowieczeństwa. Tymczasem w Polsce dyskutujemy problemy tożsamościowe postawione w XIX w., stuleciu węgla i parowych lokomotyw.

Połowa wystawy Garbaczewskiego to zatem labirynt z kartonu, cały w graffiti, we fluorescencyjnych inskrypcjach w różnych alfabetach, częściowo wymyślonych. Wieża Babel? Ale też trochę klub techno z lat 90.; z psychodelicznymi projekcjami wideo wyświetlanymi na tekturowych ściankach.

*

Powiedzieć, że coś jest teatralne, to w świecie sztuki współczesnej do niedawna nie był komplement. Teatralność była w złym guście. To się zmieniło; w sztuce trwa zwrot performatywny, sztuka nie ma być, tylko się dziać. Przy okazji artyści wizualni odkryli, że teatralne narzędzia, których sobie tak surowo odmawiali, są przecież super. Garbaczewski z kolei, zanim jeszcze sztuka wykonała

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wystawa przed końcem sztuki
i
"Czego nie zrobili barbarzyńcy, zrobił Barberini" ("What the barbarians did not do, did the Barberini"), 2012/2013, zdjęcie: dzięki uprzejmości Zachęty
Przemyślenia

Wystawa przed końcem sztuki

czyli jak przetapiać naboje na dzwony
Stach Szabłowski

Hiwa K, Irakijczyk, Kurd, uchodźca, gwiazdor sztuki współczesnej z Berlina, to fascynująca postać. W Zachęcie pokazuje wybór najważniejszych prac z ostatniej dekady. Wystawa rozgrywa się między polami bitewnymi Bliskiego Wschodu, szlakami migracyjnymi a sytą Europą, ku której te szlaki prowadzą. Jest polityczna i gorąca. W salach Zachęty płoną ognie kuźni, w których kopuły rzymskich świątyń przetapia się na armaty, a pociski z bliskowschodnich pól bitewnych przekuwa na kratki ściekowe. Wysłuchujemy starych kurdyjskich opowieści i zupełnie świeżych historii o paradoksach europejskich procedur azylowych. Jest na tej wystawie również dzwon. Zdobią go asyryjskie motywy pochodzące, podobnie jak sam autor, z Mezopotamii. Metal, z którego wykonano dzwon, jest jednak polski, materiał wykorzystany do jego odlania to przetopione pociski naszej armii, która przecież także przyłożyła rękę do irackich wojen.

To jeden z wielkich tematów Hiwy K: przepływ materii między polem kultury a polem wojny. Dlatego artysta tak zainteresował się pewną kurdyjską odlewnią, w której wraki czołgów, sprzęt wojskowy, łuski po pociskach przetapia się na różne metalowe przedmioty przydatne w czasie pokoju. W Iraku brakuje wielu rzeczy, ale po ostatnich burzliwych dekadach wojennego złomu jest pod dostatkiem. W otwierającej wystawę monumentalnej instalacji artysta łączy tę współczesną anegdotę z epizodem z dziejów renesansowego Rzymu, którego władca, papież Urban VIII z rodu Barberinich, kazał przetopić antyczny, wykonany z brązu strop Panteonu na armaty. „Czego nie zniszczyli barbarzyńcy, zniszczył Barberini” – mówi się od tego czasu w Rzymie.

Czytaj dalej