Tęsknię za ludźmi Tęsknię za ludźmi
Przemyślenia

Tęsknię za ludźmi

Karolina Kolinek-Siechowicz
Czyta się 13 minut

Karolina Kolinek-Siechowicz: Jak to jest nagle zamiast przed entuzjastyczną publicznością wystąpić przed obojętnym okiem kamery?

Marcin Masecki: To wymaga adaptacji. Cały czas adaptujemy się do tej nowej sytuacji na wielu frontach. Ale dość szybko się do tego przyzwyczaiłem. Na początku było trochę dziwnie patrzeć w obiektyw – nie mam doświadczenia dziennikarskiego czy reporterskiego, żeby patrzeć w kamerę i mówić, bo najdziwniej jest właśnie mówić do kamery. Samo granie jest łatwiejsze. Oczywiście czuć jakąś pustkę. Nie ma słuchaczy, nie ma poczucia ich obecności, ale zawsze siedzę bokiem do publiczności, więc mam o tyle łatwiej, że i tak zazwyczaj na nią nie patrzę. Natura pozycji pianisty mi tutaj trochę pomogła. Przy transmitowaniu drugiego odcinka było znacznie łatwiej mówić do kamerki, już się przyzwyczaiłem. Tęsknię za ludźmi – żywymi, prawdziwymi, ale z drugiej strony ta publiczność jest przed ekranami. Około tysiąca ludzi słucha tych koncertów, a to jest duża publiczność, więc mam świadomość, że oni tam wszyscy są. Nie mam przed sobą ekranu, na którym widziałbym wszystkie komentarze, łapki i serduszka, jestem chyba zbyt staromodny na to. Skupiam się na tym, żeby mówić do kamerki jak najzwięźlej i potem zacząć grać. Ale mam poczucie, że jest odbiór, że jednak to nie tylko małe, plastikowe pudełko.

Niektóre komentarze są poruszające, świadczą o tym, że ludzie bardzo potrzebują takiego kontaktu z muzyką, tęsknią za wydarzeniami na żywo. To, że każdy włącza się ze swojego domu, a przede wszystkim, że ty grasz ze swojego domu, daje poczucie jakiejś niezwykłej intymności tych koncertów.

Oferta w Internecie jest olbrzymia i jeszcze przed pandemią można było wszystko

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Playlisty nielegalnej wiosny Playlisty nielegalnej wiosny
Doznania

Playlisty nielegalnej wiosny

Konstanty Usenko

Znalazłem w telefonie notatkę z końca lutego: niech miks czułości i nihilizmu, nihilizmu i czułości sprawi, że w latach 20. nauczymy się od nowa spontanicznie robić rzeczy wariackie i czerpać przyjemność z chwil.

Coś dziwnego stało się z czasem. Na rewersie, przedzierając się w tył przez kwiecień do marca i przez cały marzec aż do jego początku, trudno ustalić moment, w którym jawa nagle zmieniła się w deliryczny sen. Ciężko przypomnieć sobie kolejność faz letargu i paradoksów – od chomiczego zagrzebywania się w norze własnych czterech ścian po samotne wieczorne tułaczki z głośnikiem po najbliższych wertepach, z wypatrywaniem nadjeżdżających aut i wsłuchiwaniem się w echa komunikatów emitowanych z policyjnych systemów LRAD, brzmiących jak z filmu Szulkina. Ze skreślaniem całych kartek w kalendarzu, żuciem kawałków imbiru, przyzwyczajaniem się do naciskania guzików w windzie kluczami, z wszechobecnym zapachem gumy i podejrzanych aerozoli walących zmywaczem do paznokci. Z porannymi kolejkami do samu, jak po bilety na rave dla staruszków, pilnowany przez seniorów – ochroniarzy w spawalniczych hełmach. Z zakonspirowanymi rowerowymi randkami z ukochaną osobą w zaklejonych taśmą parkach, z wrażeniem jakby wolskie Moczydło zamieniło się w Teheran lat 80. z Persepolis Marjane Satrapi.

Czytaj dalej