Gdy w życiu nie czeka człowieka już zbyt wiele radości, można na pożegnanie zrobić swoim bliskim coś tak przewrotnego, że wszyscy będą o tym pamiętać jeszcze bardzo długo.
Założyciel koncernu naftowego Getty Oil Company Jean Paul Getty bardzo się starał, żeby jego pięć kolejnych żon, pięciu synów oraz czternaścioro wnucząt darzyło go szczerą nienawiścią. Ostatnia z żon, Louise „Teddy” Lynch, nie mogła mu wybaczyć, że kiedy syn bogacza umierał na raka mózgu, ojciec nie znalazł czasu, by go odwiedzić. Przez cztery lata krążył między Wielką Brytanią a Arabią Saudyjską i Kuwejtem, dopinając umowy, które wkrótce uczyniły go najbogatszym człowiekiem na świecie. Natomiast żonie, wiedząc, że dla syna nie ma ratunku, zalecił ograniczenie wydatków na leczenie do minimum. „Nie sądzę, aby lekarze mogli zrobić dla niego wiele, poza badaniami, których cena nie powinna przekraczać 25 dolarów” – zasugerował w swoim liście. Potem potrafił dzwonić do szpitala, gdzie konał Timothy Ware Getty, i wykłócać się z administracją o koszty pobytu. Gdy 12-letni Timmy zmarł w 1958 r., Louise „Teddy” Lynch wniosła pozew rozwodowy.
W taki sposób dołączyła do gromady