Są na świecie kraje, w których taki artysta jak David Černý dawno siedziałby w więzieniu – albo i gorzej. A w Czechach twórca, który nie ma za grosz respektu dla narodowych świętości, cieszy się opinią najsłynniejszego narodowego rzeźbiarza współczesnego.
David Černý dawno skończył pięćdziesiątkę, a wciąż jest niegrzecznym chłopcem, który nie chce dorosnąć. Ego ma rozrośnięte do rozmiarów wyjątkowych nawet jak na artystę; od niedawna celebruje je w poświęconym własnej twórczości muzeum, które sam otworzył. Dobry smak, subtelność i polityczna poprawność to pojęcia, których Černý nigdy nie przyswoił, ponieważ nawet nie próbował się ich nauczyć. W latach 90. XX w. był artystycznym złotym dzieckiem transformacji ustrojowej, a dziś jest reliktem tamtych czasów. Jego sztuka rozwija się ilościowo: Černý produkuje więcej, szybciej i drożej, ale w sensie artystycznym stoi w miejscu. Trwają spory, czy w ogóle jest dobrym rzeźbiarzem, czy raczej zdolnym showmanem, kimś w rodzaju gwiazdora rocka, który – tak się złożyło – zamiast grać na gitarze, zapełnia ulice Pragi swoimi rzeźbiarskimi wytworami.
Turyści i media uwielbiają Černego, natomiast czeska scena artystyczna kręci na niego nosem. Do tej pory krytyka spływała po rzeźbiarzu jak po kaczce, bo nie jest on zwykłym artystą, tylko fenomenem, z którym nie da się rozprawić standardowymi narzędziami krytycznymi. Jego sztuka może się podobać albo irytować, jednak nie sposób jej unieważnić – i to nie tylko dlatego, że realizacje twórcy głęboko wgryzły się w tkankę czeskiej stolicy i trudno wyobrazić sobie dziś Pragę bez instalacji Černego, podobnie jak Warszawę bez palmy Joanny Rajkowskiej. Wybitny znawca i miłośnik czeskiej kultury Mariusz Szczygieł w eseju zamieszczonym w książce Zrób sobie raj podkreśla, że taki artysta mógł się zdarzyć wyłącznie w Czechach. Jednocześnie twórczość Černego wpisuje się w bardziej uniwersalną narrację – opowieść o losach sztuki po zakończeniu zimnej wojny, a także o artystycznej i duchowej kondycji postkomunistycznej Europy Środkowej, o niepowtarzalnych szansach i zawiedzionych nadziejach epoki przemian oraz naszych peryferyjnych zmaganiach z globalizacją, kapitalizmem i demokracją. W tym kontekście Černý to również symptom epoki; gdyby nie istniał, należałoby go wymyślić.
Różowy czołg
Kiedy pod koniec 1989 r.